poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Paul Griffin - "Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń"

Autor: Paul Griffin 
Tytuł: Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 13 marca 2019
Liczba stron: 272
Ocena: 10/10

Opis:

Ben, samotny i zamknięty w sobie dwunastolatek, większość życia spędził w domu dziecka. Od dawna jego jedynymi przyjaciółmi są książki, zwłaszcza powieści science fiction. Lecz gdy pewnego dnia chłopiec przygarnia bezpańskiego psa, który też wie, jak to jest być niczyim, świat Bena zmienia się nie do poznania. A to dlatego, że poza kudłatym kundelkiem pojawia się w nim Tęczowa Dziewczyna, czyli Halley. Córka bibliotekarki, która nosi imię na cześć komety, zawsze chodzi w kolorowych czapeczkach i pisze książkę o akrobatce z lękiem wysokości. Ben zaczyna wymyślać tę historię razem z przyjaciółką… lecz czy możliwe jest szczęśliwe zakończenie?

Recenzja:

Niektóre książki zmieniają sposób, w jaki patrzysz na świat, aż nagle trafia się taka, która zmienia sposób, w jaki oddychasz. 

Sięgając po książkę Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń spodziewałam się opowieści o chłopcu z trudną przeszłością, który stopniowo odnajduje siebie za sprawą psiego przyjaciela i tajemniczej dziewczyny. Nic nie przygotowało mnie na to, że książka ta będzie emocjonalną bombą – przez tę powieść zmoczyłam poduszkę i cała się zasmarkałam… 

Książka zaczyna się niewinnie. Czytamy o nie do końca przyjemnym żywocie nastoletniego Bena, którego wychowuje matka zastępcza. Chłopiec nie ma za wielu przyjaciół i ciężko mu odnaleźć się w świecie. Wkrótce natrafia na Flipa – wyjątkowo pociesznego pieska, którym zaczyna się opiekować. Za jego sprawę poznaje tajemniczą Tęczową Dziewczynę, bratnią duszę. Wszystko zaczyna układać się w szczęśliwą opowieść, ale – niestety – w życiu nie zawsze idzie po naszej myśli… 

Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń to zaskakująca i pełna głębi powieść, przy której – jak wspominałam wcześniej – można się popłakać. Wpływa na to nie tylko sama fabuła książki, ale autentyczność jej treści. Książka w kapitalny sposób porusza tematy śmierci, przyjaźni oraz prawdziwego domu, rodziny. Opowiada o docenianiu chwil, szczególnie tych szczęśliwych, to historia nadziei i straty, bólu i radości, wsparcia i choroby, nieoczekiwanej pomocy, odnajdywania swojego ja. To niesamowicie wielowymiarowa opowieść, z równie niesamowitym bohaterem-narratorem, którego nie są się nie lubić. Ben to zwyczajnie-nadzwyczajny chłopiec, z wieloma pasjami (m.in. książki science fiction oraz Star Wars, nietuzinkową osobowością oraz… wielkim sercem. Pokochałam go od pierwszych stron, podobnie jak klimatyczny styl Paula Griffina – od tej książki nie można się oderwać. 

Dlaczego rak nie ma jakiegoś swojego wynalazcy, psychopatycznego czarnego charakteru w typie Dartha Sidiousa, którego mógłbym dopaść i sprać, a potem przebić mu serce świetlnym mieczem? 

Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń to zdecydowanie jedna z najbardziej wzruszających i najlepszych powieści młodzieżowych, jakie miałam szansę przeczytać. Dawno tak rzewnie nie płakałam, dawno tak żadnej książki nie przeżywałam, dawno tak nie zżyłam się z żadnym bohaterem. Polecam tę książkę absolutnie każdemu – nie tylko porusza serce i duszę, ale i zmusza do refleksji oraz… cieszenia się każdą chwilą.

4 komentarze:

  1. Zapowiada się wzruszająca lektura. Takie książki czytam w samotności. Bardzo emocjonalnie podchodzę do to takich historii, które pozostają ze mną na długo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiazka ktora mnie wyruszyła miejedna osoba dorosla owinna ja przeczytac

    OdpowiedzUsuń
  3. Książeczka zapowiada się ciekawie. Synek jeszcze na nią za mały, ale myślę, że gdy będzie miał 10 lat z chęcią po nią sięgnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiam się, że - podobnie jak ty - i u mnie popłynęłoby wiele łez. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą książką i będę jej wypatrywać. Powieści o śmierci nie są łatwe. :(

    OdpowiedzUsuń