Autor: Kes&Claire Gray
Ilustracje: Jim Field
Tytuł: Hej, psie!; Hej, kocie!
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 12
Ilustracje: Jim Field
Tytuł: Hej, psie!; Hej, kocie!
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 12
Wiek: 3-5 lat
Ocena: 7/10
Opis:
Seria książeczek, które sprawią, że dzieci będą pękać ze śmiechu. Rymowane prześmieszne opowiastki o zwierzętach, które odkrywają, że każde z nich ma specjalne miejsce do siedzenia. Wspaniałym uzupełnieniem zabawnych tekstów są ilustracje światowej sławy ilustratora Jima Fielda. Wystarczy tylko… usiąść i czytać!
Recenzja:
Ocena: 7/10
Opis:
Seria książeczek, które sprawią, że dzieci będą pękać ze śmiechu. Rymowane prześmieszne opowiastki o zwierzętach, które odkrywają, że każde z nich ma specjalne miejsce do siedzenia. Wspaniałym uzupełnieniem zabawnych tekstów są ilustracje światowej sławy ilustratora Jima Fielda. Wystarczy tylko… usiąść i czytać!
Recenzja:
Do sięgnięcia po te niewielkie, kartonowe książeczki skłoniły nas charakterystyczne, wielkookie i nieco kanciaste ilustracje Jima Fielda, które znamy z takich hitów, jak „Koala, który się trzymał”, „Mysz, która chciała być lwem”, czy „Ile mamy nóg?”. Szczególnie ta ostatnia pozycja jest doskonałym przykładem udanej współpracy duetu Gray&Field. Czy ta seria kartonówek dla najmłodszych powtórzy sukces niebanalnej książki zachęcającej do wyższej matematyki?
Na pewno mamy tu to do czynienia z tym samym poczuciem humoru, ale widać wyraźnie, że w „Ile mamy nóg?” autorzy dopiero rozwijali skrzydła, by w hej-serii naprawdę zaszaleć. Bo te książeczki są tak absurdalne, że z każdą kolejną stroną coraz mniej mogłam uwierzyć w to, co czytam.
Takie zwyczaje w tych książkach panują, że na żabach psy przesiadują. Ale żaba zaczyna mieć tego dość, więc w książeczce „Hej, psie!” obala panujący porządek i wprowadza własne zasady. I nie żałuje przy tym wyobraźni, bo po jej przewrocie psiaki siadają na pniaki, koty na komarach, gepardy na stosach meksykańskiego jedzenia, antylopy gnu w kanu, a wieloryby na gwoździach z białej czekolady… i tak dalej i tak dalej. Jednym trafiają się lepsze miejscówki, innym gorsze. A jak to zwykle bywa – najwygodniej jest pomysłodawcy, bo miejsce dla ropuchy znajduje się na leżaczku.
Na pewno mamy tu to do czynienia z tym samym poczuciem humoru, ale widać wyraźnie, że w „Ile mamy nóg?” autorzy dopiero rozwijali skrzydła, by w hej-serii naprawdę zaszaleć. Bo te książeczki są tak absurdalne, że z każdą kolejną stroną coraz mniej mogłam uwierzyć w to, co czytam.
Takie zwyczaje w tych książkach panują, że na żabach psy przesiadują. Ale żaba zaczyna mieć tego dość, więc w książeczce „Hej, psie!” obala panujący porządek i wprowadza własne zasady. I nie żałuje przy tym wyobraźni, bo po jej przewrocie psiaki siadają na pniaki, koty na komarach, gepardy na stosach meksykańskiego jedzenia, antylopy gnu w kanu, a wieloryby na gwoździach z białej czekolady… i tak dalej i tak dalej. Jednym trafiają się lepsze miejscówki, innym gorsze. A jak to zwykle bywa – najwygodniej jest pomysłodawcy, bo miejsce dla ropuchy znajduje się na leżaczku.
Jak wiadomo nie można dogodzić każdemu i zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Druga część serii, „Hej, kocie!” kręci się wokół poszukiwań nowego miejsca do siedzenia dla kota, któremu, z oczywistych względów, na komarach średnio wygodnie. Ale gdy już bohaterowie znajdą dla niego wygodny kąt, okazuje się, że to miejsce do siedzenia wiąże się z dyskomfortem kogoś innego…
Zręczna zabawa tekstem i prawdziwe wyzwanie dla tłumacza. Dopasować się treścią do tak zakręconych ilustracji nie tracąc przy tym sensu musiało wymagać niebanalnej gimnastyki i momentami wyszło lepiej, momentami gorzej (nie wiem dlaczego na przykład bezskorupkowe ślimaki zostały w polskiej wersji przechrzczone na robale – tak, moja córka – wielka fanka ślimaków to zauważyła!). Ale i tak wielki szacun. Bo może wyszło nieco melodyjne słowotwórstwo, ale o to tu tak naprawdę chodzi, a w przypadku tych tytułów efekt „masła-maślanego” jest jak najbardziej zamierzony.
Seria składa się z trzech części – brakuje nam „Hej, żabo!” i zastanawiam się trochę, czy jest to pierwszy tom, dzięki któremu można dowiedzieć się skąd w tym świecie tak oryginalne zasady, czy ostatnia, w której zwierzaki detronizują żabę z jej wygodnego leżaka. I chyba będę musiała się na nią skusić, bo chociaż ta koncepcja nie jest szczególnie mądra, to jednak całkiem bawi mojego małego książkowego mola, a ponadto rozwija słownictwo – nazw zwierząt jest tu naprawdę mnóstwo! – i stanowi niezłą gimnastykę dla języka. A o żabie będziecie mogli przeczytać w innej recenzji.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wilga.
PS. Uwielbiam zdegustowaną mimikę kota i bezpiecznie zaokrąglone strony <3
Świetne są! A ta minka kocia po prostu wymiata! Mistrz nad mistrzami! Dla samej tej przezabawnej mimiki zwierząt warto po nią sięgnąć, emocje są ważne i to świetny sposób na wyjaśnienie ich:)
OdpowiedzUsuńUważam, że takie lektury też są potrzebne. Zabawne, gdzie bohaterami są zwierzątka, które coś ze sobą niosą, czegoś uczą.
OdpowiedzUsuńAle cudo :) Ciekawe ilustracje. Zaokrąglone rogi dla mnie to również duuuuży plus. A recenzja zachęca do lektury. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńCoś lekkiego, zabawnego i kolorowego ;) mój Leoś oszaleje ;) czasem trzeba zrobić sobie przerwę w książkach o trudnej tematyce i poprostu się zabawić. A te ilustracje są świetne, podobają mi się tym bardziej że uwielbiamy Koalę.
OdpowiedzUsuń