poniedziałek, 14 sierpnia 2017

David Almond - "O chłopcu, który pływał z piraniami"

Autor: David Almond
Tytuł: O chłopcu, który pływał z piraniami
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 256
Ocena: 9/10
Wiek: 9+

Opis: 

Nie każdy może pływać z piraniami. Żeby tego dokonać, aby zanurzyć się w akwarium pełnym krwiożerczych ryb i wyjść z tego cało, trzeba być kimś niezwykłym! Czy mały Stanley Potts okaże się tak wyjątkowym chłopcem? Stan, wychowywany przez wujostwo chłopiec, który stracił rodziców, postanawia wyruszyć w świat wraz z wesołym miasteczkiem. Opiekuje się złotymi rybkami, z którymi potrafi się porozumiewać. Pracując w wesołym miasteczku, Stan poznaje wiele przedziwnych postaci, uczy się samodzielności i odnajduje przyjaźń. Jednak najważniejszym wydarzeniem okazuje się spotkanie z wielkim mistrzem pływania z piraniami - Panchem Pirellim. Czy Stan postanowi wrócić do domu, do kochających go wuja i ciotki? A może wybierze się z wielkim mistrzem Panchem Pirellim nad Amazonkę, by uczyć się pływania z piraniami?

Recenzja: 

Z twórczością Davida Almonda miałam szansę się już spotkać, więc mniej-więcej wiedziałam, czego mogę się po tymże autorze spodziewać - ponurej, nieco dramatycznej opowieści z elementami fantastyki, morałem i niebanalnym zakończeniem (takie doświadczenia wyniosłam ze Skrzydlaka i Dzikusa). Te słowa świetnie opisują również i powieść O chłopcu, który pływał z piraniami, nie oddają jednak całkiem jego uroku, który postaram się - bo proste zadanie to nie jest - jak najlepiej ukazać w swojej recenzji. 

Poruszył mnie już sam krótki wstęp, w którym poznajemy okoliczności śmierci rodziców chłopca (... tata Stana stracił życie, bo miał wypadek, a mama, bo pękło jej serce.) Nowymi opiekunami stali się dla niego Ciocia Annie i Wujek Ernie, który - po upadku stoczni - zajął się produkcją rybnych konserw i zdziwaczał. Cały dom zamienił w fabrykę, w której - wręcz niewolniczo - pracuje cała rodzina, a biedny Stan nie ma nawet swojego łóżka i sypia w kredensie... 

- Ale spójrz, co zyskaliśmy - grzmiał Ernie. - Spójrz na kwitnący interes. Mamy kieszenie pełne kasy i jedzenie na stole!
- Stole? - zawołała Annie. - My nie mamy stołu!

Na szczęście Ciocia Annie jest kobietą rozsądną i dobrą, dzięki czemu chłopiec może spędzić przyjemnie dzień swoich urodzin - w ramach chwili wolności wybiera się do Wesołego Miasteczka, gdzie widzi różne dziwy i zdobywa trzynaście złotych rybek, a po powrocie czeka na niego pyszny tort i różne inne smakołyki, zjedzone w rodzinnej atmosferze. Niestety, następnego dnia Wujek Ernie dopuszcza się straszliwego okrucieństwa i - zszokowany i zrozpaczony chłopiec - postanawia odjechać z Dostoyevskym (właścicielem jednego ze stoisk Wesołego Miasteczka) i jego córką Nitashą... 

Stan opada na oparcie fotela. Tłumaczy sobie, że dobrze zrobił. Tłumaczy sobie, że wszystko będzie dobrze. Tłumaczy sobie, że musi być dzielny. Ale ciągle przełyka łzy.

Chłopcem targają wątpliwości i tęskni za starą rodziną, choć nowa okazuje się wspaniała. Zaprzyjaźnia się, obserwuje osobliwe postaci - tajemniczą Cygańską Różę, zgorzkniałego Piotrusia Połaskocz Mnie, człowieka-dzika. Słucha legend i mitów opowiadanych dialektami z odległych miejsc i dalekich lądów... I - w końcu - poznaje Pancha Pirellego, mężczyznę pływającego z piraniami, który dostrzega w chłopcu niezwykłość i potencjał. Jednakże czy Stan, dotychczas zapuszkowany w domu-fabryce, ma szansę zostać kimś wielkim? 

Powieść ta porusza tak wiele i tak wiele chciałabym o niej napisać, że nie wiem od czego zacząć (choć w zasadzie już zaczęłam, prawa?). Przede wszystkim na szczególną uwagę zasługuje postać Stana - dzielnego, pracowitego i poczciwego chłopca, który budzi sympatię od pierwszych stron. Kolejnymi bohaterami są Dostyevsky (z początku miałam nadzieję, że autor jakoś nawiąże tutaj do Fiodora Dostojewskiego, ale - niestety - tak nie jest) i Nitasha, których życie zdaje się zmieniać na lepsze od czasu poznania Stana. Dalej mamy Pancha Pirellego, który pokazuje nam kulisy życia sławy - zmyślona przeszłość itp. Nie mogę ominąć i Piotrusia Połaskocz mnie, który nie śmiał się od dawna... 

- Widzisz, co się dzieje z kimś, kto nie śmiał się od dwudziestu lat? Widzisz, co się dzieje z kimś, kto zarabia na życie sztuczkami i przekrętami? Robi się okrutny i zgorzkniały, Stanie - to się właśnie dzieje. 

Autor nie tylko przestawia czytelnikowi różnorodne postaci i wyjątkową historię, ale i... nabija się nieco z urzędników. W książce spotkamy FIŚ (Formacja Interesów Śliskich?), której głównym przedstawicielem w powieści jest Pan Clarence P. Clapp - wyszkolony śledczy pierwszego stopnia, z siedmioma gwiazdkami, dwoma promieniami i certyfikatem opisanym przez samego Kierownika Formacji. Wraz ze swoimi ochroniarzami ściga śliskie interesy, którymi... zdaje się być każde - mniejsze lub większe - wykroczenie. Bardzo krzywdzi rodzinę Stana i - jakby tego było mało - do Wesołego Miasteczka, gdzie jest główny bohater również trafia. Kolejnym nieprzyjemnym charakterem zdaje się być policjant, który w każdym chłopcu widzi łobuza - w zasadzie zdaje się mieć na tym punkcie bzika. 

Sposób prowadzenia narracji totalnie mnie zachwycił. Autor, opisując dzieje Stana i jego bliskich, często zwraca się do czytelnika i - w niektórych momentach - pozwala nam dopowiedzieć sobie resztę historii. Dzięki temu możemy między innymi zdecydować, jak skończy paskudny Pan Clarence P. Clapp... tak, to zdecydowanie przypadło mi do gustu... I to wciąż nie wszystko, bo otwarte zakończenie - nieco naprowadzone na to szczęśliwe - pozwala nam pozostać ze Stanem na dłużej, dzięki czemu ta opowieść niekoniecznie kończy się na ostatnich stronach. Dla mnie wciąż ona trwa!

A jeśli masz dobre serce (...) - wtedy przetrwasz.

O chłopcu, który pływał z piraniami polecam KAŻDEMU. Ta książka przekazuje wiele życiowych prawd, które przypadną do gustu nie tylko dziecku, ale i dorosłemu. David Almond stworzył dojrzałą i - w głównej mierze - pozytywną opowieść o każdym z nas i... rybach. Ale - bez obaw! Kartki nie przesiąkły ich zapachem! Czuć jedynie nęcący zapach papieru i... fantastycznej przygody!

A jaki sens ma życie, jeśli nie ma w nim żadnych niebezpieczeństw, z którymi można się zmierzyć i je pokonać? 

Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu Zielona Sowa. :)

12 komentarzy:

  1. Dobrze, że powieść dla młodszych może poruszyć tyle ważnych rzeczy. Każda powieść powinna mieć w sobie morał, niestety niewiele takich. Chętnie zajrzę do tej książki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaje się być bardzo zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyślam się jak ciężko jest pisać książki dla dzieci, które poruszają tak trudne tematy. Doceniam więc, że tutaj to się powiodło. Doceniam i zapisuję tytuł. Warto się samemu zaznajomić z tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna książka która mam ochotę sięgnąć. Póki co trafia na moja listę do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kliknęłam w link, gdyż zaintrygował mnie tutuł i okładka. Muszę przyznać, że się nie zawiodłam i miło zaskoczyłam. Mimo że mam już prawie 22 lata - sięgnę po tę pozycję. To cudowne, że książki dla najmłodszych są twoezone w tak przemyślany, piękny sposób. Rodzice czytający swym pociechom także nie będą się nudzić, a może nawet wyniosą z tego coś dla siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka w sam raz na lato :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest to ten rodzaj książki, który z miłą chęcią poczytałabym swojemu siostrzeńcowi, nawet jeśli okładka nie przyciąga wzroku to sama fabuła i tytuł już tak :D

    FB: Mariola Zofia Laura Marszałek

    OdpowiedzUsuń
  8. Fabuła wydaje się być ujmująca... Dzieci muszą poznać tę pozycję!

    OdpowiedzUsuń
  9. Po zapoznaniu się z recenzją, stwierdzam, że to będzie ciekawa i rozpatrująca ważne problemy książka, choć przeznaczona dla dzieci. Niejednokrotnie jednak przekonałam się, że literatura dziecięca jest świetnym zwierciadłem dorosłego świata. A najbardziej urzekają mnie cytaty zamieszczone w recenzji! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Magdalena Moruś14 sierpnia 2017 23:23

    Z przyjemnością sama przeczytam tą książkę... a potem moim Maluchom :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka wydaje się godna polecenia, na pewno zaciekawi niejednego urwisa, którego ciężko oderwać od komputera.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam recenzje dwa razy, gdyż nie znam autora i jakos tak początkowo nie przekonał mnie jego styl przedstawiony w recenzji. I musiałam raz jeszcze i chyba wiem co mnie intrygowało. Bo tu i smutek, i żal chłopca, który jest tak doświadczony przez los, ale i humor, choć chyba (!?) miejscami czarny, o ile dobrze zrozumiałam. Chyba dużo emocji budzi ta lektura.....

    OdpowiedzUsuń