Autor: Helena Bożena Mazur-Nowak
Tytuł: Domek na strumykiem
Wydawnictwo: Novae Res
Tytuł: Domek na strumykiem
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 178
Ocena: 8/10
Wiek: 5-12 lat
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Opis:
Recenzja:
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Opis:
Recenzja:
Doskonale pamiętam coroczne wakacje u
dziadków na wsi – sianokosy, żniwa, kąpiele w rzece, wyprawy do
lasu, zabawy w chowanego wśród wysokich zbóż, wakacyjne
przyjaźnie. Niezapomniane chwile, na zawsze pozostające w
człowieku. Pani Helena Bożena Mazur-Nowak w swojej książce „Domek
nad strumykiem” powraca do takich właśnie wakacji – swoich
ostatnich przed rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej. Napisała
tę książkę, by podzielić się wspomnieniami ze swoją wnuczką i
– muszę przyznać – zrobiła to w całkiem wdzięczny sposób.
Od razu zaznaczę jednak, że moja opinia na temat tej książki nie
będzie obiektywna – za bardzo przypomina mi moje dzieciństwo.
Tytułowy domek nad strumykiem to dom
dziadka i babci
dwóch małych dziewczynek – siedmioletniej Boni i
czteroletniej Dzidzi. Dziewczynki zostają tutaj na całe wakacje i
towarzyszą dziadkom w niektórych pracach – zbieraniu owoców w
sadzie i w lesie, sprzedaży zbiorów na targu, koszeniu traw.
Odwiedzają również domy sąsiadów, pośród których i pszczelarz
się znalazł, i pani dziergająca cuda na drutach – takie zwykłe
postaci pełne ciepła i dobroci. Dorośli otaczający dziewczynki –
nawet obcy ludzie – są życzliwi i okazują dzieciom dużo
cierpliwości. Babcia opowiada bajki i piecze przepyszny chleb,
dziadek tworzy dla wnuczek piękne rzeczy w pracowni, wieczory i
poranki przepełniają piękne zapachy i dźwięki, świat cały
zdaje się być życzliwością i pięknem. Autorka stara się
łagodnie opisywać świat i ludzi, tragedie co prawda istnieją ale
raczej nie w bezpośrednim zetknięciu – ktoś stracił dzieci
dawno temu, w czasie wojny; ktoś zachorował ale wyzdrowieje;
dziewczynki gubią się w czasie burzy ale zostają odnalezione.
Trudno by było inaczej – wspomnienia z dzieciństwa mają to do
siebie, że chętniej się pamięta to co dobre.
W jednym z sąsiednich domów mieszka
wielodzietna rodzina, w której Bonia ma przyjaciółkę. Sabinka nie
ma lekkiego życia, jej mama jest bardzo chora, tata i bracia ciężko
pracują, a na jej barkach spoczywa opieka nad trzema młodszymi
siostrami. Przyjaźń Boni i Sabinki to lekcja prawdziwego życia,
lekcja współczucia i wyciągania pomocnej dłoni. Historia dzielnej
dziewczynki zdaje się najsmutniejsza, ale i ona zmierza ku dobremu.
Książka napisana jest prostym,
łagodnym językiem. Czyta się ją bardzo przyjemnie choć trudno tu
o jakieś niezwykłe przygody. To opis zwyczajnej wiejskiej
codzienności widziany okiem dziecka – nieco sielankowy, pełen
ufności, spokoju i czasem melancholii – ale bynajmniej nie łzawej.
Opowieść jest niepozorna. Również ilustracje – szkice ołówkiem
– noszą w sobie jakąś amatorską nutę. Niemniej to właśnie w
tej prostocie jest prawdziwość, która sprawia, że czytanie
relacji z letnich dni i wieczorów w wiejskiej zagrodzie jest jak
słuchanie opowieści ulubionej cioci z dawnych lat.
Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu Novae Res!
Większość ma podobne wspomnienia z pobytu u dziadków, książka interesująca.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to jedna z tych książek, które należałoby pokazać dzieciom z miasta, które nie mają styczności z życiem na wsi. Piękne rysunki dodaja jej uroku, a ja chętnie poczytam o sielskich wakacjach ;)
OdpowiedzUsuńRysunki są wspaniałe, bardzo sielskie, tchnące radością :) W takich wspomnieniach każdy z nas odnajdzie cząstkę siebie, dlatego pewnie warto przeczytać tę książkę. Bardzo miły jest sam powód, dla którego powstała.
OdpowiedzUsuńWydawałoby się, że recenzja napisana jest z nutką melancholii :) Ja niestety mie miałam na wsi nikogo tak bliskiego, do którego mogłabym jeździć na wakacje a odkąd pamiętam uwielbiam wieś, nie to że moje wakacje z okresu dzieciństwa były smutne i nudne :) Co roku przez wiele lat jeździłam do ukochanej babci i właśnie takie wakacje sa moimi najukochańszymi wspomnieniami z dzieciństwa :) Jednak jakoś zawsze marzyłam o wsi :)
OdpowiedzUsuńJest to książka nie tylko dla dzieci, ale również dla osób dorosłych, które zapomniały jak to jest być dzieckiem i utraciły tą dziecięcą radość. Ta pozycja przypomniałaby na pewno nie jednemu jak to było gdy był jeszcze szczylem z wybitym zębem i latał za wozem z sianem aby móc później wskoczyć w nie z całym impetem.
OdpowiedzUsuńZaś dla dzieci , które w dzisiejszych czasach jedyne co robią to siedzą w internecie - jak wyglądało kiedyś prawdziwe dzieciństwo na wsi.
FB: Mariola Zofia Laura Marszałek
Monika Stanisławska
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie.Chociaż ja mam inne wspomnienia ze wsią. Jako, że urodziłam się na wsi to mi wakacje kojarzą się z pomocą rodzicą i obowiązkami. Najpierw była praca dopiero potem odpoczynek popołudniem albo wieczorem. Dlatego jak dla mnie są to książki bardziej tyczące się wakacji dzieci z miasta na wsi.I na pewno nieco inaczej odbierał by tę książkę dzieci z miasta a inaczej wychowywane na wsi.
Były "Dzieci z Bullerbyn", był "Domek na prerii", była seria "Ani z...", była też "Dziewczyna i chłopak..." a teraz pojawia się "Domek nad strumykiem". Ja też należę do osób, których dziadkowie mieszkali na wsi, więc byłaby to podróż do przeszłości, jakże miłej przeszłości. Myślę, że ta książka może być okazją do wspólnego, rodzinnego czytania.
OdpowiedzUsuńKsiążka o życiu, choć może nieco postrzegany przez pryzmat dzieciństwa. Już sama treść zachęca do sięgnięcia po nią a recenzja dodaje dużo uroku i jeszcze wiecej zachęty do przeczytania.
OdpowiedzUsuńKolejna pozycja jaka chciałabym dostać w swoje łapki i powrócić do czasów dzieciństwa, choć jego namiastke mam po dziś dzień-w końcu mieszkam w domu moich dziadków w znacznej mierze między sąsiadami/przyjaciółmi z tamtych lat, tylko masz wiek się zmienił a szaleństwo oddają sie nasze dzieci.
Pamiętam swoje wakacje na wsi u prababci i wujostwa :) to były cudowne dni, a wspomnienia pozostały do dzisiaj :) sianokosy, żniwa, dojenie krów, Babcia, która obiad gotuje, chleb piecze oraz opowiada jak to dawnej bywało i co się działo :) Wakacje na wsi ognisko, zabawy, pierwsze miłości... ah rozmarzyłam się :) z przyjemnością razem z Moimi Chłopakami przeczytam tą książeczkę :)
OdpowiedzUsuńTrochę za duża jestem na tę książkę, ale te rysuneczki są prześliczne. :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że powstają tak- wydawałoby się- banalne książki z- wydawałoby się- banalnymi historiami... za kilka lat nawet dzieci na wsi nie będą widywały krów i koni... przykro. Pamiętam jeszcze stare dobre... ;)
OdpowiedzUsuńA ja nie jeździłam do dziadków, sama mieszkam na wsi do tej pory. Tylko niedaleko mnie nie mieszkała żadna wielodzietna rodzina. W sumie nawet małodzietna nie mieszkała. Przez to jestem troszkę aspołeczna i chętnie sięgnę po tę i inne książki ��
OdpowiedzUsuńMimo, że mieszkamy na wsi, to moje dzieci TAKIEJ wsi nie znają, a chciałabym im ją pokazać, tytuł wart zapamietania
OdpowiedzUsuńuwielbiam książki, które przywołują wspomnienia:) Dla jednych wspomnienia cudownego dzieciństwa, dla innych tęsknotę za nim. Tak czy inaczej - wartościowa to lektura. Ciekawa jestem "Domku" i chętnie przeczytam moim kochającym książki przedszkolakom:)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie w październiku na spotkania autorskie promujące „Domek nad strumykiem”. Więcej informacji niebawem na profilu na FB.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://www.facebook.com/bozenahelenam
Ilustrowałam tę śliczną książkę dlatego, że widziałam obrazy, czułam klimat tych uroczych wakacji. Cieszę się, że przyłożyłam do niej rękę!!!
OdpowiedzUsuń