piątek, 6 kwietnia 2018

Anita Bijsterbosch - „Wszyscy ziewają"


Autor: Anita Bijsterbosch
Tytuł: Wszyscy ziewają
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 30
Ocena: 9/10

Opis:

Zieeeeewa kotek, zieeeeewa wąż,
zieeeeewa królik, zieeeeewa świnka,
zie… ee... eee… wa hipcio,
zie… wa… żółw,
z… z… asz… ty.
Książka polecana do czytania przed snem. Bywa bardziej skuteczna niż Aaa, kotki dwa, ciepłe mleko, smoczek, muzyka relaksacyjna, samochodowe przejażdżki po mieście, głaskanie i drapanie razem wzięte. Bestseller, który pomaga zasnąć dzieciom na całym świecie.

Recenzja:

Po raz drugi spotykam się z publikacją tej autorki, bo też na polskim rynku ukazały się dotychczas tylko dwie jej książki. Jako że znów zachwyciłam się tym, co kryje wdzięczna, estetyczna oprawa, po cichu mam nadzieję, że Wydawnictwo Adamada na tym nie poprzestanie i wyda kolejne książeczki Anity Bijsterbosch. A już sprawdziłam i jest co wydawać. 

„Wszyscy ziewają" to kolejna książka z tak zwanymi okienkami, które dzieci wprost uwielbiają. Jestem zresztą dowodem na to, że nie tylko one. Grupa sympatycznych zwierzęcych bohaterów powoli układa się do snu, więc zaczynają oni ziewać. Tak prosta i naturalna czynność, właściwa każdemu człowiekowi, ale najważniejsze jest to, że to czynność... zaraźliwa! Kto próbował kiedyś uśpić dziecko, ten wie, ile trzeba się czasem nagimnastykować. Mój szkrab to na razie niespełna siedem kilogramów noszenia, tulenia i śpiewania od kilku minut do jakiejś godziny każdego wieczoru. Bywa, że dłużej. I o ile teraz mi to niespecjalnie przeszkadza, chyba po prostu już przywykłam, to obawiam się, że mój kręgosłup może protestować wprost proporcjonalnie do przyrostu wagi córki. Może więc, gdy nieco podrośnie, spróbujemy innych sposobów? Na przykład zaczniemy wspólnie... ziewać?

Poprzednia książka tej autorki niosła za sobą jednocześnie walory edukacyjne, konkretnie naukę liczenia do dziesięciu i uważałam to za jej dużą zaletę. Przyczajony nauczyciel gdzieś w moim wnętrzu widocznie nie odpuszcza nawet na urlopie macierzyńskim. Ale w sumie doszłam do wniosku, że dla chcącego nic trudnego. Możemy przecież ze starszą pociechą przeliczać choćby uzębienie zwierzęcych bohaterów, a nawet wykonywać na nich różne działania typu kto ma więcej ząbków, o ile itp. 



Warto zaznaczyć, że publikacja jest bardzo ładnie wydana - miły dla ręki format, twarda oprawa, duże, wyraźne ilustracje z mnóstwem kolorów i wspomniane wcześniej okienka. To musi spodobać się grupie docelowej Czytelników. I czasem, kiedy tak patrzę, jakie cudeńka ma obecnie do zaproponowania dzieciom rynek wydawniczy, trochę żałuję, że za moich czasów tak nie było. Pewnie pokochałabym wtedy książki o wiele wcześniej, zupełnie jak moja córa.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Adamada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz