Autor: Yee-Lum Mak
Ilustracje: Kelsey Garrity-Riley
Tytuł: Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata
Wydawnictwo: ART EGMONT
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 64
Ocena: 20/10 (tak, tak ma być!)
Wiek: 8-11 lat
Opis:
„Wszystko się zaczęło, gdy natrafiłam na portugalskie słowo saudade, oznaczające „miłość, która pozostaje”, tęsknotę za kimś lub czymś ukochanym, lecz utraconym. Nigdy wcześniej nie natknęłam się na takie słowo. Wydało mi się z innego świata: pojemniejsze, osobliwsze i bardziej precyzyjne niż słowa, jakich używamy na co dzień. To słowo nazywało uczucie, które znałam, lecz którego nie potrafiłam nazwać.”
Czy umiesz jednym słowem nazwać czas wspólnie spędzony przy stole, ten czas radości z jedzenia i z przyjaźni? A może brakuje ci słowa do określenia gaduły, który udaje błyskotliwego erudytę? Czy wędrując po lesie zastanawiasz się, jak nazwać jednym słowem wiatr hulający między drzewami? Czy potrafisz nazwać przerwę - ucieczkę od obowiązków codziennego życia, by oczyścić umysł, przy użyciu tylko jednego wyrazu?
Dzięki tej książce wreszcie poznasz te wszystkie słowa, których na co dzień ci brakuje do określenia rzeczy niezwykłych, ulotnych, dziwnych i wieloznacznych. „Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” to prawdziwa uczta dla wszystkich wielbicieli odkrywania nowych słów i ich znaczeń. Dzięki tej książce uda ci się wreszcie nazwać to, co do tej pory było nie do określenia jednym słowem.
Pomoże ci ona zwerbalizować to, co nienazwane i nieuchwytne. Ta pięknie ilustrowana encyklopedia niesamowitych słów zachwyci nawet najbardziej wymagających… „słowolubów”.
Autorką „Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” jest Yee-Lum Mak – mieszkająca w Los Angeles miłośniczka dziwnych słów i psów. Książkę zilustrowała Kelsey Garrity-Riley, absolwentka Savannah College of Art and Design.
Recenzja:
Po dobrych piętnastu latach poszukiwań nareszcie odnalazłam książkę moich marzeń. Jako późnopodstawówkowy podlotek kompletnie zakochałam się w słowach. Im bardziej skomplikowane, niecodzienne (albo najchętniej po łacinie), tym ciekawsze. Nazywałam kolegów z klasy „infantylnymi” i jako pierwsza z koleżanek wiedziałam, czym jest „orgazm”. Bo przeczytałam w słowniku ;)
„Słownik wyrazów trudnych i obcych” był moim najlepszym przyjacielem, ale nie wiem, czy mając przed sobą „Innymi słowy”, nie dopuszczałabym się od czasu do czasu małego skoku w bok.
Bo choć w zbiorze Yee-Lum Mak magicznych słów jest zaledwie 64, to są to prawdziwe wisienki ze szczytów tortu. Zastanawialiście się kiedyś jak nazwać to niezręczne uczucie, kiedy właśnie musicie kogoś przedstawić, ale za nic nie możecie przypomnieć sobie jego imienia? Jak nazwać światło przebijające się nieśmiało między liśćmi drzew? I w końcu – któż nie chciałby poznać wyrażenia określającego gorączkowe pozbywanie się ubrań, by tańczyć nago z radości? Wśród wszystkich tych skrzętnie dobranych określeń znałam dotychczas jedynie tsundoku, z którym zmagam się każdego dnia. Okazało się też, że słowo, którym moja mama określała moje humorki – rajzefiber – naprawdę istnieje, choć pisze się zupełnie inaczej i odnosi się jedynie do określonych sytuacji.
A że wszystkim tym tajemniczym wyrazom towarzyszą naprawdę cudne ilustracje (piękne, delikatne, romantyczne, zachwycające! Równie nieuchwytne, co same nazywane tu odczucia), naprawdę trudno oderwać oczy od tej niewielkiej książeczki.
Wydawca rekomenduje tą pozycję, jaki idealną dla odbiorcy w wieku między 8, a 11 lat. Ale ja się z tym bardzo nie zgadzam, bo mam lat już prawie 26, a to moja najulubieńsza książka ever, nigdy się z nią nie rozstanę i śpię z nią pod poduszką. Jasne, córce też ją kiedyś pokażę, kiedy zauważę u niej głód trudnych słówek, który tak dobrze pamiętam z dzieciństwa. Jednak całe szczęście, że mam jeszcze bardzo dużo czasu, by cieszyć się tą lekturą w samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz