Autor: Michelle Cuevas
Tytuł: Jak hodować i karmić domową czarną dziurę
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 23 stycznia 2019
Liczba stron: 209
Ocena: 10/10
Opis:
Opieka nad czarną dziurą to bardzo złożona sprawa. Jedenastoletnia Stella Rodriguez przekonuje się o tym na własnej skórze, kiedy pewnego dnia ten mroczny twór postanawia pójść jej śladem z siedziby NASA aż do domu. Najwyraźniej chce być udomowiony.
Czarna dziura pochłania wszystko na swojej drodze. Jest to dosyć frustrujące, ale też całkiem przydatne, gdy Stella chce się pozbyć kilku rzeczy. Zwłaszcza pamiątek po niedawno zmarłym tacie, który zostawił po sobie kosmicznie wielką pustkę w jej sercu.
W końcu jednak czarna dziura niechcący połyka coś zbyt cennego dla Stelli. Dziewczynka musi to odnaleźć, więc wyrusza w pełną przygód międzygwiezdną podróż. Stawką jest przecież cały jej świat. Kto by przypuszczał, że oswojona czarna dziura oznacza tyle problemów?
Recenzja:
Ciężko pogodzić się z utratą najbliższej osoby. To problem, z którym nikt całkowicie sobie nie radzi – ani dorośli, ani dzieci. Nie można tego łatwo wyjaśnić, zrozumienie wymaga czasu, a i tak pozostaje w sercu… czarna dziura.
(…) ale teraz Cię nie ma, na podwórku czają się upiory i wszystko jest do bani.
Jak hodować i karmić domową Czarną Dziurę to ciepła pozycja, która kręci się wokół jedenastoletniej dziewczynki, która nie potrafi pogodzić się ze śmiercią ukochanego taty. W jej życiu pojawia się Czarna Dziura – i w tym wypadku nie jest to wcale przenośnia. Zabiera z życia Stelli wszystko, co sprawia jej ból lub jest uciążliwe i staje się jej swoistym pupilem – nazywa ją nawet Czarek. Jednak jej bezdenny przyjaciel wkrótce pochłania coś, co dziewczyna musi uratować. Wkrótce ląduje w Czarnej Dziurze, gdzie wszystkie jej wspomnienia – choć dziwacznie przekształcone – żyją własnym życiem, a dziewczyna odnajduje w niej nie tylko zgubę, ale i coś równie ważnego – zrozumienie i spokój.
Doszłam do wniosku, że dom to pewnie połączenie wszystkich wspomnianych rzeczy: coś, czego szukamy; coś, co znajdujemy, pielęgnujemy, wykorzystujemy, zużywamy. A przede wszystkim to coś znajomego.
Opowieść Stelli na każdym kroku mnie zaskakiwała. Sam temat powieści zdaje się być trudny, niemniej czytało mi się ją z prawdziwą przyjemnością i uściskiem w sercu. Doskonale rozumiałam emocje targające bohaterką oraz jej motywacje. Niemożliwa otoczka wydarzeń, jak choćby podróż do wnętrza Czarnej Dziury (i sama postać Czarka), dodały uroku całości. Same naukowe niuanse, wtrącenia o pragnieniu wysłania najpiękniejszych dźwięków w kosmos oraz ostateczne katharsis zostały zjawiskowe opisane. A styl autorki oraz sposób opowiadania to po prostu magia. Dawno się tak nie wzruszyłam…
W samym środku mnie znajduje się dziura, ale to dobrze, bo jest pełna pięknych, przepięknych rzeczy.
Życie jest skomplikowane i nieprzewidywalne, nigdy nie wiemy, co przyniesie. Jak hodować i karmić domową Czarną Dziurę to zjawiskowa opowieść, którą trzeba przeczytać. Budzi w czytelniku mnóstwo emocji, pomaga, wzrusza i… bawi. Bo i znalazło się miejsce na śmiech w tej książeczce i wiele zabawnych gagów, jak choćby tytuły ulubionych piosenek młodszego brata Stelli (Nie płacz mewka, Dmuchawce pierdziawce). Ta książeczka to nieoczywista opowieść o radzeniu sobie ze śmiercią bratniej duszy oraz odnajdywaniu siebie. Najprawdziwsza Alicja w siedzibie NASA. Polecam z całego serca!
Strata kogoś bliskiego to bardzo trudny temat. Z dziećmi szczególnie ciężko się rozmawia. Książka zapowiada się bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieję, że nie będziemy potrzebowali oswajać tak trudnego tematu jak utrata bliskiej osoby, a przynajmniej nie prędko. Jednak jestem zdecydowanie na tak dla takich pozycji - pomagają prowadzić trudne rozmowy i zrozumieć dziecku stratę. A już ogromny plus za postać dziury - Czarka - mój synek też ma na imię CEzary :)
OdpowiedzUsuń