niedziela, 6 października 2019

Ludivine Irolla - "Adela. Jednorożec mimo wszystko"

Autor: Ludivine Irolla
Ilustracje: Marie De Monti
Tytuł: Adela. Jednorożec mimo wszystko
Wydawnictwo: RM
Data wydania: 2 października 2019
Liczba stron: 192
Ocena: 8/10

Opis: 

Adela jest przemiłą klaczą, która urodziła się z rogiem na głowie. Mimo tego rzucającego się w oczy defektu wiedzie spokojne życie w pełnym dziwnych zwierząt gospodarstwie Norberta Dobromiłego. Między nami mówiąc, On i jego córka są szczęściarzami jakich mało – wygrali nawet główną nagrodę na loterii!
Wkrótce wszyscy zaczynają podejrzewać, że to Adela jest sprawczynią wszystkich szczęśliwych wypadków w gospodarstwie Dobromiłych. Ale czy to możliwe? Przecież jest tylko zwykłym koniem, który nawet nie wierzy w magię!

Recenzja:

Mamy ogromną słabość do opowieści o magii i jednorożcach. Zresztą – kto nie ma? Takie historie są zawsze pozytywnie zakręcone, wywołuję uśmiech na twarzy, napełniają energią. Tak jest i w przypadku książeczki Adela. Jednorożec mimo wszystko, która jest po prostu… PRZEBAJECZNA

Narratorką całości jest tytułowa bohaterka. To przebojowa jednorożec, która… uważa się za konia z rogiem. Mieszka w nietuzinkowym gospodarstwie, w którym nie brakuje równie niebanalnych postaci – gospodarza Norberta, jego muzykalnej córki Julki i plejady zwierząt – często o przykrej przeszłości. Jednakże, oryginalni bohaterowie to niejedyna anormalność wspomnianego miejsca – ziemia jest niezwykle żyzna, rodzina znajduje mnóstwo cudowności i wygrywa nagrody, a polana jest pełna… czterolistnych kończyn! Coś tu jest na rzeczy prawda? Tak też zaczynają sądzić mieszkańcy i pewien wścibski dziennikarz… 

(…) co ma na rogu wisieć, nie utonie, ja wam to mówię! 

Adela – jak wspominałam wcześniej – to doprawdy fantastyczna bohaterka i jej opowieść jest przecudacznie-urocza. Czuje się inna, ale nie czuje się źle ze swoją innością. Zabawnie przemienia rozmaite przysłowia na bardziej jednorożcowe (choć jest koniem) – zdaje się nie uważać nawet za niekońską różową-brokatową grzywę i fakt, że pachnie watą cukrową. W zasadzie Adela powiela wszystkie najsłodsze stereotypy o jednorożcach z bajek, ale… jest to przedstawione w tak humorystyczny i ciepły sposób, że nie można oderwać się od cukierkowatości! Co więcej, bohaterka poszukuje odpowiedzi na istotne pytania – m.in. co tak naprawdę znaczy szczęście, bycie szczęściarzem? Czy to to samo? 

Choć z powieści Adela. Jednorożec mimo wszystko humor wylewa się tęczami (upss, udzielił mi się dowcip Adeli!), tak poza rozważaniami o szczęściu, znaleźć tutaj możemy wiele o rodzinie. Wszak Norbert wszystkie swoje zwierzęta kocha jak własne dzieci, niezależnie od ich wad. To dobry człowiek, który – można by rzec – rozdaje szczęście dla tych niechcianych lub skrzywdzonych. Bo dla tych istotek największą radością zdaje się być właśnie bezpieczny kąt. Wyraźnie to widać na przykładzie Paprotki, kozy po przejściach, która z początku skrajnie nieznośna, stopniowo się otwiera. Czy więc i ona, mimo choroby i braku jednego rogu, może być nazwana szczęściarą? 

Adela. Jednorożec mimo wszystko to naprawdę fenomenalna pozycja. Można znaleźć w niej wiele życiowych niuansów – nie wszystkie wymieniłam powyżej, to zaledwie fragment – Adela na kartach książeczki poznaje również kulisy sławy, istotę bycia sobą i… nie zdradzę Wam więcej! Powiem jedynie, że to książeczka, która bawi, słodzi i uczy, a także zachęca do refleksji na tematy bardziej lub mniej ważne, a z pewnością budzi w czytelniku mnóstwo empatii. Humorystyczne czarno-białe ilustracje dopełniają całości, przyprawiając opowieść dodatkową szczyptą magii. Cóż mogę powiedzieć więcej? Chyba tylko to, że autorka pisząca na jednorożcu, ilustratorka kochająca nad życie psiaki i muzyka POP to połączenie nad wyraz udane! Polecam z całego serducha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz