niedziela, 13 sierpnia 2017

Dav Pilkey - "Przygody Kapitana Majtasa. Pierwsza Wielka Powieść"


Autor: Dav Pilkey
Tytuł: Przygody Kapitana Majtasa. Pierwsza Wielka Powieść
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 128
Ocena: 8/10
Wiek: 3-103 (albo i więcej)

Opis:

George i Harold to dwaj zwyczajni przyjaciele! Chodzą do czwartej klasy szkoły podstawowej im. Jerome’a Horwitza. Są to bardzo dobrzy i mili chłopcy. Są też bardzo odpowiedzialni. Kiedy w szkole dzieje się coś złego, zazwyczaj to oni ponoszą za to odpowiedzialność.
To przecież nie ich wina, że w szkole zawsze panuje nuda i w związku z tym ogarnia ich mega głupawka.

Chłopcy są też bardzo kreatywni i przedsiębiorczy. Ich komiksy o niepokonanym, wielkim, przewspaniałym Kapitanie Majtasie cieszą się wśród kolegów dużym powodzeniem. (Cena komiksu: 0,50 $). Dyrektor Krupp nie darzy ich szacunkiem…

KULTOWA SERIA 12 KSIĄŻEK/KOMIKSÓW, TŁMACZONA NA PONAD 40 JĘZYKÓW, SPRZEDANA W PONAD 70 MILIONACH EGZEMPLARZY!!!

Niektóre tomiki bywały najczęściej zakazywanymi tytułami w Stanach.
W Polsce, na przełomie lat 90-tych i 2000  pierwszych siedem tomików wydawał Egmont (prawa zakupione przez Ewę Holewińską), seria oprócz fanów dziecięcych miała swych oddanych miłośników pośród starszej młodzieży, była ulubioną pozycją studentów polonistyki na UJ.
W 2017 seria doczekała się ekranizacji!!!


Recenzja:

Już sama okładka bardzo przewrotnie zachęca do lektury informując, iż w książce czytelnik natknie się na denną akcję, głupie dowcipy i raczej (anty)zabawę. I jest w tym dużo prawdy – akcja jest do bólu sztampowa (i co za tym idzie mało zaskakująca), a poczucie humoru dzielnie trzyma poziom poniżej gumki od majtek. I WŁAŚNIE O TO CHODZI!

Harol i George to dwóch urwisów, który „… żyli w stanie kompletnej głupawki…” radośnie uprzykrzając życie innym. W wolnym czasie realizują swoje kiepskie pomysły, jak na przykład dosypanie pieprzu do pomponów czirliderek, wlewanie mocno pieniącego się szamponu w instrumenty muzyczne szkolnej orkiestry, czy pompowanie helem piłki do nogi podczas superważnego meczu. A kiedy akurat nie dewastują kompletnie szkolnej rzeczywistości, zaszywają się w domku na drzewie, gdzie oddają się wymyślaniem i rysowaniem komiksów ze zwariowanymi superbohaterami. Ich najbardziej charyzmatyczną postacią okazuje się być Kapitan Majtas.

„W prawdziwych komiksach bohaterowie często wyglądają tak, jakby latali w samych gaciach (…). A ten nasz naprawdę będzie fruwał w majtkach!”

Przedsiębiorczy chłopcy odbite na lewo na szkolnym kserze egzemplarze swoich prac sprzedają kolegom.







Psotna natura urwisów nie zaskarbiła im sympatii zrzędliwego i nerwowego dyrektora placówki edukacyjnej, do której przyszło im uczęszczać. Aż do momentu, w którym… przez przypadek zmieniają go w bohatera swoich komiksów!

A potem zaczyna się jazda bez trzymanki pełna walki ze złodziejami, złych robotów i szalonych pościgów. Fabuła zwiera sceny skrajnej przemocy (przedstawione w dodatku przy pomocy ruchomych obrazków zwiększających siłę przekazu) i przekonanie, że sztuczna psia kupa jest w stanie ocalić świat!



Za moich czasów jeszcze nie było tego rodzaju humorystycznej literatury i wobec tego stosunkowo późno złapałam czytelniczego bakcyla, ale doskonale pamiętam, że moja młodsza siostra pokochała książki za sprawą niewybrednych psot i złośliwego charakterku Koszmarnego Karolka. Właściwie kiedy tylko w miarę samodzielnie nauczyła się składać litery.

I właśnie do tej kategorii zaliczyć można serię o Kapitanie Majtasie – bogato ilustrowana trochę książka, trochę komiks, z niezwykle niesfornymi głównymi bohaterami i ich zakręconymi, ale jednak przewidywalnymi przygodami. Krótkie rozdziały, duże litery i stosunkowo niewiele tekstu. I ta duma, kiedy zupełnie jeszcze nieopierzony czytelnik może pochwalić się samodzielnym przeczytaniem prawdziwej książki. W dodatku takiej, która ma ponad 100 stron!

Bohaterowie imponują niegrzecznością i zaradnością jednocześnie. Myślę, że młodemu czytelnikowi łatwo będzie się z nimi utożsamiać, nawet bez prób powtarzania ich wybryków. A sama książka jest prosta, pełna dystansu i całkiem zabawna. Nie jest to może i szczególnie wyrafinowany humor, a żarty z pewnością nie są najwyższych lotów, ale to jest właśnie to, co najbardziej bawi młodzież w wieku okołopodstawówkowym (i czasami również mnie): fekalia, bieganie w samej bieliźnie, strzelanie z gumki od majtek i kotlety ze szkolnej stołówki, które są tak paskudne, że w końcu ożywają (w mojej szkole też to miało miejsce, przysięgam!).









Słyszałam teorię, iż książki powinny przede wszystkim uczyć, najlepiej poprzez zabawę, a pozycja jest wartościowa dopiero wtedy, gdy czytelnik może z niej coś wynieść. Przyznam szczerze, że uwielbiam takie książeczki i właśnie tego typu „rozwijającej” literatury przede wszystkim szukam dla mojej córki. „Kapitan Majtas” za to z pewnością nie niesie ze sobą szczególnych walorów edukacyjnych. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, czy sami sięgamy wyłącznie po rozwijające książki stawiające czytelnikowi intelektualne wyzwania? Czy może (a nawet częściej!) wybieramy lekkie czytadełka dla samej dekadenckiej przyjemności relaksu przy mało wymagającej lekturze? Warto w tym miejscu przypomnieć o imponującej popularności np. „Dziennika Bridget Jones” ;)

Ja osobiście uwielbiam się czasem „odmóżdzyć” przy głupawej lekturze i uważam, że na to samo powinniśmy pozwolić naszym dzieciom od czasu do czasu. A jeśli taka właśnie dość płytka i nieedukacyjna książeczka z dennym humorem dopasowanym idealnie do poziomu małolata zaszczepi w nim miłość do czytania, to dla mnie jest to wartością samą w sobie. I dlatego właśnie ją polecam.

Książkę zrecenzowałam dla was dzięki uprzejmości Wydawnictwa Jaguar.

12 komentarzy:

  1. No cóż, każdy sposób jest dobry, aby zachęcić małolatów do czytania. Jeżeli nawet nie jest to nasze poczucie humoru, to jeśli dzięki tej książce będą czytać - jestem za!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Książeczka idealna dla mnie 😊 glupawka i szalone pomysły to moja specjalność. Ciekawe czy ktoś przebije moje wybryki szkolne? Mam nadziej że pod tym względem syn dwa sie jednak w tatę nie w mamę 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealne dla mojego starszego, który uwielbia kapitana pierdzioszka...
    Zresztą pieciaciolatek ma teraz humor typu "kupa, kupa, siusiak...HAHAHAHA", więc lektura wprost dla niego

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja starsza córka uwielbia "Koszmarnego Karolka", to może i Kapitana Majtasa by polubiła? Zwiastun filmu o kapitanie jakoś mnie nie zachęcił, ale może warto na początek zacząć od książek? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam komiksy. Dużą uwagę zwracam na kreskę i fabułę. Po ten tytuł raczej nie sięgnę. Jakoś nie przemawia do mnie taki humor a i kreska zostawia dużo do życzenia. Dzieciom tym młodszym jak i tym starszym pewnie ten komiks się spodoba. Ostatnio zauważyłam, że młodszym odbiorcom im coś głupsze tym bardziej im się to podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Magdalena Moruś13 sierpnia 2017 23:46

    Książka dla Moich Maluchów :) zwłaszcza, że słyszę podczas zabawy kupa, pupa i sisiorek :) super :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Musze przyznać, że takie książki uważam za stratę czasu i pieniędzy i nie rozumiem kupowania ich dla swoich dzieci. Póki mam wpływ na to co czyta moja córeczka chcę żeby książki z humorem były z humorem, a nie z zażenowaniem tym humorem. Z pewnością nie znajdzie się na naszych czytelniczych półkach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń