piątek, 27 października 2017

Magdalena Niedzwiedz - "Świat według Amelki"


Autor: Magdalena Niedzwiedz
Tytuł: Świat według Amelki
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 116
Ocena: 9/10

Opis:

Kiedy ludzie myślą o porodzie, zastanawiają się tylko nad tym, czy kobietę bardzo bolało i czy długo się męczyła – a czy ktokolwiek bierze pod uwagę uczucia dzieci? Nie wydaje mi się. A muszę Wam powiedzieć, że jest to dla nas (z pewnością mówię w imieniu wszystkich bobasów) wielka sprawa.

Mam na imię Amelka i już w chwili, gdy przyszłam na świat, wiedziałam, że czeka mnie tutaj wiele wyzwań. Bardzo kocham swoich rodziców i nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej niż w moim ciepłym, przytulnym domku. Moi rodzice zawsze dbają, żeby niczego mi nie brakowało: spędzają ze mną czas na wspaniałych zabawach, rysowaniu i rozwiązywaniu zadań z książeczek. Czasem też odwiedzam dziadków, jeżdżę w różne ciekawe miejsca, bawię się z innymi dziećmi i ciągle uczę się nowych rzeczy. Ostatnio urodził się mój brat Tymuś, który tylko leży i wiecznie płacze. W ogóle go nie rozumiem. Nie wiem, czy się polubimy. Zresztą za długo by opowiadać – lepiej otwórzcie tę książeczkę i przekonajcie się sami, co u mnie słychać.

Recenzja:

Myśląc o ciąży i porodzie, zwykle skupiamy się na przeżyciach przyszłej mamy - jej obawach, oczekiwaniach i doświadczeniach. Na rynek wydawniczy trafiają coraz to nowsze publikacje na ten temat. Niewiele natomiast mówi się o tej drugiej perspektywie - nowo narodzonego dziecka. A dla mnie, jako świeżo upieczonej mamy, jest to perspektywa szalenie istotna.

Poznajcie Amelkę, dziewczynkę, która dopiero co przyszła na świat. Niespecjalnie jej się tu podoba, w końcu jej poprzednie mieszkanko było ciche, cieplutkie, przyjemnie kołysało i w ogóle wszystkiego było tam pod dostatkiem. A teraz? Najpierw trzeba było się przeciskać, później oślepiało światło, dotykały zimne, nieprzyjemne przyrządy. Ogólnie - bez szału, ale nie pozwalają wrócić, a ty w dodatku jedyne, co potrafisz im powiedzieć to "aaaaaa" donośnym głosem. Dobrze, że chociaż inne dzieci rozumieją ten sekretny język, można przynajmniej wymienić się spostrzeżeniami. I tylko te dwie pary oczu wpatrzone w ciebie jak w obrazek dają nadzieję, że wszystko jednak będzie dobrze.

W takiej właśnie sytuacji, w sali porodowej w szpitalu, widzimy naszą bohaterkę po raz pierwszy. Choć nie jest specjalnie szczęśliwa z tego, że eksmitowano ją z poprzedniego lokum, postanawia przekonać się, co takiego czeka ją w nowym otoczeniu. A jak możecie się domyślać, czeka bardzo wiele. W końcu przed Amelką powrót do wielkiego domu, pierwsze spacery, wizyty gości, później pierwsze słowa, kroki i urodziny. Tych pierwszych razów w życiu Amelki będzie wiele, a każdy z nich opisany w sposób przywołujący uśmiech na twarz. Wszystko to właśnie dzięki tej dziecięcej perspektywie, której dorosła logika często stawia opór, nie rozumiejąc potrzeb maleńkiego człowieka, skoro ten nie potrafi ich zakomunikować werbalnie. Tymczasem najczęściej wystarczy odrobina wyobraźni i Amelka jest na to doskonałym przykładem. Narracja z pozycji dziecka, razem z dziecięcym pojmowaniem świata, sprawiają, że to lektura odpowiednia nie tylko dla młodych Czytelników, ale też dla dorosłych, którzy zapomnieli już, jak to jest być dzieckiem.

Pewnego dnia w życiu głównej bohaterki zachodzą duże zmiany - najpierw brzuch mamy zaczyna rosnąć, w końcu wygląda jakby zaraz miał pęknąć, a później mama wraca któregoś dnia do domu z nowym lokatorem, który przejmuje w dodatku łóżko dziewczynki. Skandal! Rodzice mają dla niej mniej czasu, bo mały krzykacz wciąż dopomina się o uwagę. Ale i na to Amelka znajdzie sposób i w końcu pogodzi się z faktem, że w rodzinie pojawiła się nowa osoba. Ba, może nawet polubi braciszka! Sądzę, że ten wątek może być pomocny w sytuacji, gdy Wasze pociechy nie mogą pogodzić się z faktem, że muszą się dzielić Waszą uwagą i czasem z rodzeństwem :)

Książka aż prosi się o to, by wystawić jej najwyższą notę. Nie mogę tego jednak uczynić. Wierna swoim zasadom, że w książkach dla dzieci oczekuję ilustracji, muszę odjąć jeden punkt. Szkoda, bo gdyby publikacja posiadała cieszące oko obrazki, byłaby książką kompletną. Mimo wszystko polecam. Na mnie wywarła bardzo pozytywne wrażenie.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz