środa, 10 października 2018

Anna Dewdney - "Gdzie jest małej lamy mama?"


Autor:
Anna Dewdney
Tytuł: Gdzie jest małej lamy mama?
Wydawnictwo: MANDO
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 34
Ocena: 8/10
Wiek: 2+

Opis:
Nie martw się, malutka Lamo,
to nie wstyd tęsknić za mamą.
Bądź pewna, że
pod koniec dnia
Mama się pojawi w drzwiach.

Specjalnie dla polskich dzieci tłumaczy Wojciech Mann.

Kiedy czytamy książki z dziećmi, dzielimy się innymi światami, a co nawet ważniejsze, dzielimy się sobą. Wspólne czytanie buduje intymną relację, która uczy dziecko, co to znaczy być jedną z wielu istot żyjących na naszej planecie.
Anna Dewdney, autorka serii o przygodach Małej Lamy


Recenzja:

To już druga książeczka o przygodach Małej Lamy i chyba przyzwyczaiłam się nareszcie do specyficznej składni, bo tym razem nie raziła mnie aż tak bardzo, jak „Mała Lama zbuntowana”. Mam też wrażenie, że czytało się ją znacznie płynniej, niż poprzednią.

Chociaż mamy już październik, tematyka pierwszych dni w szkole, czy przedszkolu i łzy związane z rozstaniem z mamą bywają wciąż aktualne. I dotyczą również Małej Lamy, która zaczyna swoją wielką przygodę z edukacją. Bo adaptacja w nowym miejscu to nie przelewki, a pierwszy dzień potrafi być stresujący. 









Autorce udało się idealnie wypośrodkować pozytywne aspekty przedszkola i negatywne emocje dziecka przytłoczonego zgiełkiem i nadmiarem bardzo atrakcyjnych, ale nowych aktywności. Dzięki temu szkoła nie jest przedstawiona jako coś, czego można się bać, ale jako miejsce, które w pierwszej chwili ma prawo onieśmielić maluszka. I takie emocje wcale nie są złe. 

Bardzo spodobało mi się drugie śniadanie w szkole Lamy, gdzie dzieci jedzą małego tosta/herbatniczka i marchewki (nawet kotek!). Warzywa są super i super, że dobre nawyki pojawiają się w książkach dla dzieci nawet mimochodem. 

Patrząc jednak na poziom trudności książeczki i aktywności, jakie małe zwierzątka podejmują w placówce edukacyjnej, nazwałabym ją jednak przedszkolem, nie szkołą.  Idący do szkoły sześciolatek byłby na tą książeczkę zdecydowanie za duży, za to dla początkującego przedszkolaka będzie idealna. 

Poza tym szczegółem przygodę Lamy odebrałyśmy bardzo pozytywnie, bo jest w niej wszystko – pośpiech porannej krzątaniny, gwar (przed)szkolnego życia, szacunek dla dziecka, mnóstwo emocji, tęsknota za mamą, mądre tłumaczenie nauczycielki i szczęśliwe zakończenie. I ilustracje, które bardzo przypadły mi do gustu. 

Podczas lektury moja prawie trzylatka uspokajała Lamę, żeby ta nie płakała, bo mama wróci po nią po zabawie. 

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa MANDO.

5 komentarzy:

  1. Książeczka idealna tematyką dla dzieci rozpoczynających przygodę z przedszkolem. Będę o niej pamiętała i z przyjemnością przeczytam bratanicy, by zaznajomić ją z czekającym ją wyzwaniem, którym jest między innymi rozstanie z mamą na kilka godzin. Mam nadzieję, że zaangażuje się ona w historię Małej Lamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Urzekły mnie obrazki. Z rozstaniami mieliśmy problem tylko przy starszej córce młodsza w pierwszy dzień w przedszkolu nawet się nie pożegnała tylko poleciała do sali. Nie mniej jednak takie książki są potrzebne ponieważ pokazują dzieciom że nie tylko one czują tyle emocji przy każdej zmianie w ich otoczeniu. Napewno się z nią zapoznamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna książeczka na naszej liście have to got, po Małym Lichu i Tajemnicy Niebożątka przed pójściem do przedszkola.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli jesteśmy w posiadaniu dziecka, które niebawem będzie musiało zmierzyć się z pójściem do przedszkola to każdą nawet najdrobniejsza rzecz która mu to ułatwi jest na wagę złota. Myślę, że "Gdzie jest małej Lamy mama" jest takim malutkim kroczkiem do bezbolesnej adaptacji w przedszkolu, dlatego warto po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń