środa, 22 sierpnia 2018

Zbigniew Dmitroca - "Słodki domek"



Autor: Zbigniew Dmitroca
Tytuł: Słodki domek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Akademia mądrego dziecka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 22
Ocena: 4/10
Wiek: 0-3 lata

Opis:

To seria książeczek dla dzieci i rodziców do wspólnego czytania, oglądania i odkrywania świata. Kolejne książeczki to kolejne niespodzianki. Zabawne wierszyki, sympatyczne postacie, barwne ilustracje z wycięciami na sztywnym papierze odkrywają przed dziećmi świat przyrody i świat wyobraźni, świat przygód i świat emocji.

Recenzja:

Jako, że jestem mamą Mai i wnuczką pszczelarza, tematyka pszczół i miodu jest u nas na topie przez okrągły rok. Dlatego też od dłuższego czasu czaiłam się na „Słodki domek”, który nareszcie trafił w moje i majkowe ręce i… niestety zupełnie nie spełnił naszych oczekiwań. 

Miałyśmy już kilka książek z tej serii i dziurki zawsze są bardzo absorbującym elementem wspólnego czytania. Podobnie w tym przypadku – zmniejszające się z każdą stroną wycięcia w kształcie ośmioboku przykuwają uwagę małych palców. I niestety jest to jedyny atut tej książeczki.
Proste wiersze Dmitrocy zawsze wpadają w ucho, dlatego też miałam nadzieję, że pomogą w zapamiętaniu kilku związanych z pszczołami określeń. Że pojawi się „truteń”, „plaster”, „pasieka”. No i, jak sam tytuł wskazuje, że mały czytelnik dowie się co nieco o wyglądzie i funkcjonowaniu pszczelego domku oraz o życiu tych niezwykłych owadów. Niestety obie z córką musiałyśmy obejść się smakiem. 






Bo pszczeli domek jest tu jedynie rekwizytem, a cała opowieść dzieje się w sporym od niego oddaleniu. Dowiadujemy się, że pszczoły zaczęły budowę domku z pyłku i wosku (słowo „ul” nie pojawia się w tej książce ani razu!) na jednej z gałęzi. Ich pracy ciekawie przyglądają się kolejni mieszkańcy lasu i to właśnie na wprowadzaniu nazw kolejnych zwierząt tak naprawdę skupia się cały tekst. Czyli dokładnie tak, jak w większości książek z tej serii. Co ciekawe, miód pojawia się na samym końcu, a z tekstu wcale nie wynika, że produkują go pszczoły. Raczej, że lubią go niedźwiedzie. Dobrze, że na ostatniej stronie wspomniano, że pszczoły zbierają pyłek z kwiatów, bo inaczej skończylibyśmy tą lekturę bez żadnej konkretnej informacji o głównych bohaterkach. 

Pod względem merytorycznym klapa, ilustracje bardzo przeciętne. Całość ratuje solidne, „dziecioodporne” wykonanie i dziura w oryginalnym kształcie.

Mam wrażenie, że temat pszczół został potraktowany wyłącznie jako pretekst do przedstawienia otworu o kształcie „plastra miodu”. Strasznie szkoda, bo to naprawdę zmarnowany potencjał. Szczególnie, że to w końcu „Akademia” i Egmont „Edukacyjny”. 

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.

1 komentarz:

  1. U nas się kompletnie nie sprawdziły te książki. Ani dzieciom, a mam ich trójkę;-), ani mi nie przypadły do gustu.

    OdpowiedzUsuń