środa, 27 września 2017

Zofia Stanecka, Marianna Oklejak - "Basia i basen"


Autor:
Zofia Stanecka
Ilustracje: Marianna Oklejak
Tytuł: Basia i basen
Wydawnictwo: Literacki EGMONT
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 24
Ocena: 10/10
Wiek: 3-7 lat

Opis:

Tata zabiera Basię i Janka do parku wodnego. Czy Basia nauczy się pływać? Czy odważy się zjechać z największej zjeżdżalni? I czy uda jej się umknąć przed... rekinem?

Przygody Basi pomagają dziecku zrozumieć świat, swym humorem rozśmieszają dzieci i dorosłych.


Recenzja:

Czy jest tu ktoś, kto nie zna jeszcze Basi? Uczciwie przyznaję, że ja nie znałam. Bohaterką mojego dzieciństwa była Lotta z Ulicy Awanturników, moja młodsza siostra wychowała się śledząc losy Martynki i już czuję w lewym kolanie, że moja córka będzie dorastać w towarzystwie Basi.

Na tą książkę zwróciłam uwagę zupełnym przypadkiem i jestem po prostu zachwycona. Kupuję tą małą psotnicę wraz z jej zakręconą rodzinką całym sercem i już wiem, co Bobasa dostanie na święta od każdego chyba członka rodziny, bo seria o Basi to mistrzostwo świata i na pewno niejedną jej przygodę po prostu musimy mieć na półce.

Lektura przygód Basi to rozrywka dla całej rodziny – ciepła, mądra i pouczająca, a dla rodziców niezwykle zabawna i rozczulająca. I co najważniejsze – autentyczna. To pełne codziennego komizmu historyjki z życia pewnej rodzinki obnażające sympatyczne, choć niewątpliwie męczące perypetie bycia rodzicem. Bo z Basi jest niezłe ziółko i niełatwo za nią nadążyć - jest żywą, rezolutną i strasznie sympatyczną dziewczynką. Ma starszego brata (sztuk jeden), młodszego brata (sztuk jeden), mamę, tatę lekarza (aż dziw, że nie prawnika :D) i żółwia. Rozpiera ją energia i ciekawość. A poznawanie świata z tak uroczą bohaterką to prawdziwa przyjemność – niezależnie od wieku czytającego.

Jakby nie patrzeć, to jedna z tych ksiażek, które działają na jajniki zdecydowanie lepiej niż program 500+.

Poza lekkim humorem, wysokim poziomem literackim, intertekstualnością i bohaterami, z którymi trudno się nie utożsamiać, książka zachwyca również genialnymi ilustracjami. Marianna Oklejak to moje całkiem nowe odkrycie i powiem najzupełniej szczerze, że zakochałam się w jej stylu bez pamięci.

W tej części mamę zmogła choroba - na tyle poważna, że nawet nie zjadła przygotowanych przez dzieci kanapek z kremem czekoladowym! By dać jej szansę na wypoczynek i choć chwilę spokoju, tata zabiera swoje małe rozrabiaki na basen (marząc jednocześnie o małym relaksie w jacuzzi). A jak wiadomo, taka wyprawa bywa zazwyczaj kumulacją zabawnych sytuacji – od przymusowych zakupów (w końcu zawsze ktoś zapomni kąpielówek), przez niegroźne upadki aż po fascynację Basi pewnym wytatuowanym jegomościem. Bo na basenie nie sposób się nudzić – na każdym kroku czeka moc atrakcji (szczególnie, kiedy trzeba pilnować dwójki ciekawskich, nadaktywnych małolatów) i zazwyczaj brakuje już czasu na odpoczynek w bąbelkach. Ot, uroki rodzicielstwa ;)





„Basia” wciąga i najlepszym tego dowodem jest fakt, że to pierwsza książka o takiej objętości tekstu, którą moja półtoraroczna córka wysłuchała w całości. A potem zamknęła książkę, obróciła do początku i zażyczyła sobie czytania od nowa. Trudno o lepszą reklamę.

Basię poznałam dzięki uprzejmości wydawnictwa EGMONT, wielkie dzięki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz