Scenariusz: Yvan Delporte i Peyo
Tytuł: Czarne Smerfy oraz Latający Smerf i Łowca Smerfów
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 64
Rok wydania: 2019
Ocena: 9/10
Opis:
Pierwszy tom sławnej serii o przygodach uwielbianych przez dzieci niebieskich skrzatów! Album zawiera trzy opowieści: Czarne Smerfy, Latający Smerf i Łowca Smerfów. Smerfy żyją w wiosce położonej za górami, za lasami. Przewodzi im mądry i znający magię Papa Smerf, ale nawet on nie może przewidzieć wszystkich niebezpieczeństw...
Pewnego dnia jeden z małych bohaterów zostaje ugryziony przez muchę bze-bze i zmienia się w czarnego stwora, którego jedynym celem jest pokąsanie innych Smerfów! Mieszkańców wioski czeka bitwa z rosnącą armią czarnych istot. Później poznamy wynalazcę, który marzy o lataniu w przestworzach, a w kolejnej historii dojdzie do pierwszego spotkania Smerfów z ich największym wrogiem – czarownikiem Gargamelem!
Smerfy wymyślił belgijski scenarzysta i grafik Pierre Culliford (1928–1992), używający pseudonimu Peyo. Obecnie autorami serii są następcy Peyo, w tym jego syn Thierry.
Recenzja:
Dorośli i dzieci – z pewnością wszyscy, niezależnie od wieku, niejeden już raz słyszeli o istnieniu fikcyjnych postaci zwanych Smerfami. Te niezwykłe niebieskie stworzenia całkowicie zasłużyły sobie na sympatię czytelników i widzów z całego świata. Już od bardzo dawna wzbudzają powszechne zainteresowanie w świecie popkultury i do dziś są ulubionymi bohaterami bajki z dobranocki. Zadebiutowały jednak nie w telewizji, ale na kartkach komiksu – ich twórcą był belgijski rysownik Pierre Culliford, znany pod pseudonimem Peyo. Po jego śmierci w 1992 roku serię tę ciągle tworzą różni artyści we współpracy z jego synem – Thierrym. Osobiście, rasę tę kojarzę z animacji i nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej historii obrazkowej z nimi w roli głównej. Widząc więc zapowiedź w ofercie wydawnictwa Egmont trzech takich opowieści w jednym tomie, postanowiłam go zamówić i z wielką ciekawością czekałam wraz z synem na przesyłkę. Tak oto poznaliśmy ją w innej odsłonie i całkowicie przepadliśmy za sprawą jej zalet. Taka forma odbioru dostarczyła nam niesamowitych wrażeń, gdyż okazały się one komiksami, od których trudno się oderwać.
Raczej nikomu szczególnie nie trzeba przedstawiać tych postaci. Czarne Smerfy. Tom 1 to album zawierający trzy historie, dostarczające czytelnikom chwil radości poprzez nagromadzenie w nich wielu zabawnych sytuacji. Umieszczenie w jednym zeszycie kilku opowieści to bardzo dobre rozwiązanie, z którego jesteśmy zadowoleni. Razem z synem zaangażowaliśmy się w nie i jesteśmy pewni, że każdy kto po nie sięgnie będzie w pełni usatysfakcjonowany.
Pierwsza w kolejności historia zatytułowana Czarne Smerfy zawiera dużo humorystycznych scen oraz jest pełna wesołego zamieszania. Mucha bze-bze gryzie jednego z niebieskich ludków i sprawia, że jego skóra staje się czarna. Dotknięty tą dziwną przypadłością może zarażać innych – w ten sposób epidemia rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Czy Papa Smerf zdoła ją powstrzymać? Niedokładnie pamięta przepis na remedium a w trakcie eksperymentalnych prób napotyka na niesprzyjające mu okoliczności. Bądźcie przygotowani na zakręconą historię, która wciągnie nie tylko malucha.
Kolejna opowieść to Latający Smerf. Dwóch niebieskich stworków wybiera się na poszukiwanie orzechów. Niestety jeden z nich postanawia zignorować polecenie Papy Smerfa i wszelkimi sposobami próbuje nauczyć się latać. Jego postawa chociaż naiwna, pokazuje zawziętość i determinację w dążeniu do sięgnięcia założonego celu. Uczy, że czasami należy odpuścić, idąc za głosem rozsądku. Również ta historia jest zabawna i skupia na sobie całkowitą uwagę dziecka.
Na koniec czeka na nas historia z występem okrutnego Gargamela, pod tytułem Łowca Smerfów. Podczas wędrówki dwóch niebieskich stworzeń, jeden z nich opętany swoim łakomstwem wpada w zastawioną przez czarnoksiężnika pułapkę i zostaje przez niego porwany. Smerfy przychodzą przyjacielowi z odsieczą. Jak przebiegnie ta niebezpieczna misja i czy uda im się pokonać swój strach przed wrogiem całej rasy i jego potwornymi kotem – Klakierem? Ta opowieść zawiera w sobie trochę grozy i świadczy o tym, że zazwyczaj nie warto ulegać pokusom, gdyż może się to skończyć katastrofą.
Wszystko w tym komiksie przyciąga uwagę, poprzez ciekawą fabułę przez interesujące i szczegółowe ilustracje po zabawne dialogi. Rysunki pobudzają wyobraźnię, wzbogacone są również dodatkowymi opisami i wyrazami dźwiękonaśladowczymi. Syn chętnie czytał te napisane większą czcionką. Możemy zatem odgrywać scenki i artykułować głos, bardzo dobrze się przy tym bawiąc. Warto wspomnieć także, że te postaci mają swój specyficzny sposób porozumiewania się i używają w wypowiedziach charakterystycznych dla nich słów. Ich ilość nie jest przesadzona, dlatego nie przeszkadzają w odbiorze i rozumieniu tekstu. Poza tym idealnie wkomponowują się w treść i są po prostu śmieszne. W ostateczności okazuje się to miłym urozmaiceniem.
Format A4 sprawia, że z komiksu korzysta się wygodnie. Rysunki są dość duże, wyraźne i przejrzyste, dlatego możemy je dokładnie obejrzeć bez konieczności wysilania wzroku. Oczywiście tekst w chmurkach jest napisany małą czcionką, więc samodzielne czytanie okazuje się trudniejsze dla młodszych dzieci, ale starszym nie powinno to sprawić kłopou. Wzmocniona miękka oprawa prezentuje się bardzo ładnie i jest do tego solidna i wytrzymała. Jakościowo wydanie nie budzi naszych zastrzeżeń.
Na końcowej stronie znajdziemy spis wszystkich tomów o przygodach Smerfów – jest ich naprawdę dużo i bardzo chętnie poznany inne. Przyznam jednak, że jestem zwolenniczką umieszczania kilku historii w jednym albumie. Trzy w zupełności wystarczają i zapewniają nam sposób na przyjemnie spędzony czas z pociechą.
Czarne Smerfy i dwie pozostałe opowieści zaciekawiają i dostarczają powodu do uśmiechu. Zabawne sytuacje oraz rysunki z subtelną kreską wprowadzają w świat, z którego trudno się wyrwać. Bywają również pouczające. Na pewno umilą niejeden wieczorny rytuał czytania. Jesteśmy nimi zachwyceni.
Komiks zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.
Ach te Smerfy. Przywołują ciepłe wspomnienia z dzieciństwa. Moje dzieci z czasem też je polubiły. Komiksy mogą okazać się ciekawą lekturą dla całej rodziny. Dziękuję za recenzję i przypomnienie o tych niebieskich stworkach.
OdpowiedzUsuńUwielbiam smerfy. To bajka z mojego dziecinstwa. Lubilem te dobranocke. Z przyjemnoscia zamowie komiks. Swietna zabawa gwarantowana.
OdpowiedzUsuń