Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki dla dzieci młodszych. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki dla dzieci młodszych. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 lutego 2019

Nathalie Choux - "Młode zwierzęta. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa"


Autor: Nathalie Choux
Tytuł: Młode zwierzęta
Seria: Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa
Wydawnictwo: EGMONT 
Liczba stron: 10 
Ocena: 9/10 

Opis: 

Jak nazywa się dziecko kaczki. Kto bawi się kłębkiem wełny? Gdzie kangur chowa swoje dziecko. To mini-przewodnik po świecie zwierząt. Tych najmłodszych. 

"Pierwsze słowa” to seria książeczek dla dzieci i rodziców do wspólnego oglądania i czytania. Ruchome elementy, doskonale wspierają rozwój maluchów i rozwijają sprawność manualną. Piękne kolorowe ilustracje sprawiają, że dzieci z przyjemnością odkrywają świat wokół siebie i chętnie uczą się nowych słów.

Recenzja:

Egmontowe przesuwanki już na dobre zadomowiły się zarówno w naszej biblioteczce, jak i w sercu mojej córy, której nie trzeba już instruować, jak z nimi postępować. Zosia dostaje taką książeczkę w swoje małe rączki i niecierpliwie odkrywa, co kryją kolejne strony.

Tym razem trafiła do nas książeczka o młodych zwierzętach. To musiało się sprawdzić, bo zwierzęta to temat, który moje dziecię uwielbia i nie sądzę, żeby było w tym odosobnione. W końcu maluch może naśladować wydawane przez nie dźwięki, a to Zosia robić uwielbia. Tak więc poza atrakcją w postaci suwaka i wyłaniających się dzięki niemu małych zwierzątek, córa za każdym razem pokazywała danego zwierzaka i nazywała go po swojemu, tj. naśladując go. Niby nic, a jednak dzięki temu książka, jak i cała seria, jest odpowiednia zarówno dla maluszków, jak i dla dzieci już mówiących, które mogą dzięki niej poszerzyć słownictwo.

Na uwagę w przypadku przesuwanek z tej serii zasługuje ich solidne wykonanie, przede wszystkim bardzo grube strony (najgrubsze, z jakimi się w przesuwankach spotkaliśmy). Okładka części o domu co prawda w końcu poległa, ale po długich i bolesnych starciach z moją córą, która starała się na wszelkie sposoby sprawdzić jej wytrzymałość. Teraz, gdy Zosia jest nieco starsza, zaczęła już z większym szacunkiem odnosić się do książek, niemniej przygodę z tą serią zaczynałyśmy bardzo wcześnie i już wtedy córa wykazywała nią zainteresowanie.



Ilustracje są kolorowe, estetyczne i znajdują się na białym tle, dzięki czemu zyskują na czytelności - nic nie odwraca uwagi od głównego tematu książki, a to duża zaleta w przypadku publikacji skierowanych do tych najmniejszych.

U nas (córa ma 17 miesięcy) ta seria zdała egzamin na piątkę i jest zdecydowanie jedną z ulubionych, więc szczerze możemy polecić.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmosci Wydawnictwa Egmont.

piątek, 23 lutego 2018

Roger Hargreaves - "Pan Bystrzak"


Autor: Roger Hargreaves
Tytuł: Pan Bystrzak
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 32
Ocena: 7/10

Opis:

Pan Bystrzak mieszka w Bystrzakowie, gdzie wszyscy są niezwykle bystrzy! Tamtejsze mole czytają książki (prawdziwe mole książkowe!) i nawet drzewa potrafią kilka sprytnych rzeczy – wiedzą, która godzina i rodzą różne gatunki owoców! A wy jesteście wystarczająco bystrzy, żeby tam zamieszkać? Bo pan Bystrzak jest! „Och! Jestem strasznie bystry!”, powtarza z uśmiechem. Może Pan Bystrzak to Ty?
Jedna z najbardziej rozpoznawalnych serii książkowych dla dzieci na świecie nareszcie w Polsce. Poznaj bohaterów cyklu Mr Men i Mała Miss. Książeczki z charakterkiem.

Recenzja:

Bystry umysł - kto z nas nie lubi być określany tym mianem? Cieszą się dzieci, gdy usłyszą, że są bystre. Cieszą się również rodzice, gdy używa się tego określenia w stosunku do ich pociech. Trudno się zatem dziwić, że cieszył się także Pan Bystrzak, bohater tej sympatycznej, acz krótkiej opowiastki. 

Pan Bystrzak mieszkał w Bystrzakowie, gdzie - jak łatwo się domyślić - wszyscy mieszkańcy odznaczali się tą hołubioną cechą charakteru. Zwłaszcza nasz bohater, który sam siebie nazywał Najbystrzejszą Osobą na Świcie. I rzeczywiście tak było w miejscu, gdzie na co dzień zamieszkiwał. Pewnego jednak dnia Pan Bystrzak udał się na spacer tak daleki, że przekroczył granice znanego, bezpiecznego Bystrzakowa, a tam spotkał kilka ciekawych postaci, które są postaciami przewodnimi w pozostałych częściach serii. A że książeczek jest aż czterdzieści siedem, autor wybór miał bardzo szeroki. Postawił na Pana Radosnego, Pana Łakomczucha, Pana Zapominalskiego i Pana Drobiażdżka. 

Jak wielkie musiało być zdziwienie Pana Bystrzaka, kiedy nagle okazało się, że... nie potrafi odpowiedzieć na pytania zadane mu przez napotykanych na swej drodze spacerowiczów! Tyle wiedzy w mądrej głowie naszego bohatera i ani jednego żartu, ani jednego przepisu na pyszne danie i brak pomysłu na sposób, by zyskać kilka centymetrów wzrostu! To chyba nie najmądrzejsze, co Panie Bystrzaku? Podobnie jak przechwalanie się, że jest się najmądrzejszym na całym świecie.


Książeczka pokazuje małym Czytelnikom, że istnieją różne rodzaje inteligencji i każdy z nich jest wyjątkowy. Nie ma osób najlepszych we wszystkim i to właśnie jest piękne, bo dzięki temu różnimy się od siebie i możemy nawzajem uczyć. Jedni mają smykałkę do przyswajania wiedzy książkowej, inni świetnie gotują i choć daty choćby rozbiorów Polski za nic nie wejdą im do głowy, to już każdy przepis na przepyszne dania ma tam swoje miejsce. To jest naturalne, dobre i ciekawe. Mimo że czasem trudno pogodzić się z tym, że w jakiejś dziedzinie ktoś jest lepszy od nas. Jeszcze trudniej to zaakceptować, gdy ma się lat kilka.

Książeczka została zilustrowana dość przyjemnymi dla oka ilustracjami, ale chyba po raz pierwszy w życiu użyję stwierdzenia, że jej niewielkie gabaryty niekoniecznie muszą stanowić zaletę. Zwykle tak właśnie jest w przypadku książeczek przeznaczonych dla najmłodszych, jednak są to książki grube, z tekturowymi stronami, które potrafią stawić opór dziecięcej ciekawości świata, często sprowadzającej się do testowania wytrzymałości publikacji. Format tej serii, owszem, jest poręczny dla niewielkich rączek, ale cieniutkie kartki mogą bardzo łatwo ulec zniszczeniu.



Jestem ciekawa pozostałych książek w tej serii, a że na półce czekają jeszcze trzy, Bajkowir zaroi  się teraz sympatycznymi postaciami reprezentującymi określone cechy charakteru. "Pan Bystrzak" to przedstawiciel serii dla chłopców, ale niebawem pojawi się tutaj także coś dla dziewczynek. 

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.

piątek, 19 stycznia 2018

Dmitroca Zbigniew, "Akademia mądrego dziecka. A to ciekawe. Czyj to nocnik?"


Autor: Zbigniew Dmitroca
Tytuł: Akademia mądrego dziecka. A to ciekawe. Czyj to nocnik? 
Wydawnictwo: EGMONT
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 22
Ocena: 10/10

Opis:
To seria książeczek dla dzieci i rodziców do wspólnego czytania, oglądania i odkrywania świata. Kolejne książeczki to kolejne niespodzianki. Zabawne wierszyki, sympatyczne postacie, barwne ilustracje z wycięciami na sztywnym papierze odkrywają przed dziećmi świat przyrody i świat wyobraźni, świat przygód i świat emocji.

Recenzja:
Nocnik - rzecz tak przyziemna, że trudno sobie wyobrazić, aby coś mogło go w tej kwestii przebić. Przedmiot dotyczący potrzeb najniższych w hierarchii piramidy Maslowa. Częste tabu, w końcu na co dzień nie rozmawia się o tym z przyjaciółmi. Czy zatem warto pisać o czymś takim jak zwykły, niebieski, niczym niewyróżniający się nocnik? Tak! Bo przychodzi taki czas w życiu rodziny, że dziecko należy odpieluchować, a rzecz to wbrew pozorom nie taka prosta.

Jak jednak książka o nocniku może pomóc w odpieluchowaniu? Już wyjaśniam. Gdzieś na dworze leży nocnik, pozornie bezpański, nie widać w pobliżu żadnego dziecka. Jest za to pełno zwierzątek, które bardzo chętnie na nim usiądą. Niektóre rzeczywiście muszą załatwić pilną potrzebę, inne są nim po prostu tak zafascynowane, że chcą przysiąść chociaż na chwilkę. Są nawet takie, które liczą, że w świecie przyrody także nadejdzie moda na nocniki. Zwierzątka są przy tym sympatyczne i bardzo ładnie namalowane. Co zatem słyszy dziecko? Jakie przesłanie zostało do niego skierowane? Nocnik to naprawdę fajna sprawa, chyba ja też spróbuję! Genialne w swej prostocie.

Tekst opowieści o nocniku został zrymowany, a to chyba najbardziej lubiana przez dzieci forma bajeczki, najprzyjemniejsza dla ucha malucha. Nawet takiego jak moja córa, która choć zdecydowanie za mała na odpieluchwanie, to jednak wyciąga do książki swoje łapki, bo ciekawią ją ładne, kolorowe ilustracje oraz sam format publikacji - dość niewielki, w sam raz dla małych rączek, z grubymi stronami i specjalnymi otworami na każdej z nich, dzięki czemu można przez to okienko powyglądać lub przełożyć palec. Dodać do tego ciepły głos czytającej mamy i mamy pełnię szczęścia dziecka.

Świetny pomysł i równie dobre wykonanie, zarówno pod względem merytorycznym, jak i technicznym. Zdecydowanie warta polecenia. Na koniec mała dygresja. Kiedy zobaczyła u nas tę książeczkę czterolatka, jej pierwsze pytanie brzmiało: skoro wszystkie zwierzątka załatwiają tam swoją potrzebę, to dlaczego nocnik jest pusty? ;) Spostrzegawczość dzieci jest po prostu fantastyczna, wprost ją uwielbiam. Ale czteroletnia dziewczynka już dawno została odpieluchowana, więc niech teraz pyta, zaczął się w końcu etap ciekawości świata.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.

piątek, 27 października 2017

Magdalena Niedzwiedz - "Świat według Amelki"


Autor: Magdalena Niedzwiedz
Tytuł: Świat według Amelki
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 116
Ocena: 9/10

Opis:

Kiedy ludzie myślą o porodzie, zastanawiają się tylko nad tym, czy kobietę bardzo bolało i czy długo się męczyła – a czy ktokolwiek bierze pod uwagę uczucia dzieci? Nie wydaje mi się. A muszę Wam powiedzieć, że jest to dla nas (z pewnością mówię w imieniu wszystkich bobasów) wielka sprawa.

Mam na imię Amelka i już w chwili, gdy przyszłam na świat, wiedziałam, że czeka mnie tutaj wiele wyzwań. Bardzo kocham swoich rodziców i nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej niż w moim ciepłym, przytulnym domku. Moi rodzice zawsze dbają, żeby niczego mi nie brakowało: spędzają ze mną czas na wspaniałych zabawach, rysowaniu i rozwiązywaniu zadań z książeczek. Czasem też odwiedzam dziadków, jeżdżę w różne ciekawe miejsca, bawię się z innymi dziećmi i ciągle uczę się nowych rzeczy. Ostatnio urodził się mój brat Tymuś, który tylko leży i wiecznie płacze. W ogóle go nie rozumiem. Nie wiem, czy się polubimy. Zresztą za długo by opowiadać – lepiej otwórzcie tę książeczkę i przekonajcie się sami, co u mnie słychać.

Recenzja:

Myśląc o ciąży i porodzie, zwykle skupiamy się na przeżyciach przyszłej mamy - jej obawach, oczekiwaniach i doświadczeniach. Na rynek wydawniczy trafiają coraz to nowsze publikacje na ten temat. Niewiele natomiast mówi się o tej drugiej perspektywie - nowo narodzonego dziecka. A dla mnie, jako świeżo upieczonej mamy, jest to perspektywa szalenie istotna.

Poznajcie Amelkę, dziewczynkę, która dopiero co przyszła na świat. Niespecjalnie jej się tu podoba, w końcu jej poprzednie mieszkanko było ciche, cieplutkie, przyjemnie kołysało i w ogóle wszystkiego było tam pod dostatkiem. A teraz? Najpierw trzeba było się przeciskać, później oślepiało światło, dotykały zimne, nieprzyjemne przyrządy. Ogólnie - bez szału, ale nie pozwalają wrócić, a ty w dodatku jedyne, co potrafisz im powiedzieć to "aaaaaa" donośnym głosem. Dobrze, że chociaż inne dzieci rozumieją ten sekretny język, można przynajmniej wymienić się spostrzeżeniami. I tylko te dwie pary oczu wpatrzone w ciebie jak w obrazek dają nadzieję, że wszystko jednak będzie dobrze.

W takiej właśnie sytuacji, w sali porodowej w szpitalu, widzimy naszą bohaterkę po raz pierwszy. Choć nie jest specjalnie szczęśliwa z tego, że eksmitowano ją z poprzedniego lokum, postanawia przekonać się, co takiego czeka ją w nowym otoczeniu. A jak możecie się domyślać, czeka bardzo wiele. W końcu przed Amelką powrót do wielkiego domu, pierwsze spacery, wizyty gości, później pierwsze słowa, kroki i urodziny. Tych pierwszych razów w życiu Amelki będzie wiele, a każdy z nich opisany w sposób przywołujący uśmiech na twarz. Wszystko to właśnie dzięki tej dziecięcej perspektywie, której dorosła logika często stawia opór, nie rozumiejąc potrzeb maleńkiego człowieka, skoro ten nie potrafi ich zakomunikować werbalnie. Tymczasem najczęściej wystarczy odrobina wyobraźni i Amelka jest na to doskonałym przykładem. Narracja z pozycji dziecka, razem z dziecięcym pojmowaniem świata, sprawiają, że to lektura odpowiednia nie tylko dla młodych Czytelników, ale też dla dorosłych, którzy zapomnieli już, jak to jest być dzieckiem.

Pewnego dnia w życiu głównej bohaterki zachodzą duże zmiany - najpierw brzuch mamy zaczyna rosnąć, w końcu wygląda jakby zaraz miał pęknąć, a później mama wraca któregoś dnia do domu z nowym lokatorem, który przejmuje w dodatku łóżko dziewczynki. Skandal! Rodzice mają dla niej mniej czasu, bo mały krzykacz wciąż dopomina się o uwagę. Ale i na to Amelka znajdzie sposób i w końcu pogodzi się z faktem, że w rodzinie pojawiła się nowa osoba. Ba, może nawet polubi braciszka! Sądzę, że ten wątek może być pomocny w sytuacji, gdy Wasze pociechy nie mogą pogodzić się z faktem, że muszą się dzielić Waszą uwagą i czasem z rodzeństwem :)

Książka aż prosi się o to, by wystawić jej najwyższą notę. Nie mogę tego jednak uczynić. Wierna swoim zasadom, że w książkach dla dzieci oczekuję ilustracji, muszę odjąć jeden punkt. Szkoda, bo gdyby publikacja posiadała cieszące oko obrazki, byłaby książką kompletną. Mimo wszystko polecam. Na mnie wywarła bardzo pozytywne wrażenie.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

piątek, 1 września 2017

Marianna Oklejak - "Kolory", "Liczby"



Autor: Marianna Oklejak
Tytuł: "Kolory", "Liczby"
Wydawnictwo: EGMONT
Seria: ART
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 24
Ocena: 9/10

Opis:

LICZBY, KOLORY, PRZECIWIEŃSTWA ART Egmont dla najmłodszych! Seria książeczek dla najmłodszych z pięknymi ilustracjami Marianny Oklejak. Do oglądania i wspólnego odkrywania świata barw, pierwszych słów, liczb i przeciwieństw. Wygodne kartonowe strony, bezpieczne zaokrąglone brzegi, wspaniałe kolory i kształty zainspirowane polskim folklorem.

Recenzja:

Nauka kolorów to jedna z pierwszych umiejętności, jaką nabywa dziecko, gdy poznaje język mówiony. Przecież już niemowlęta reagują na barwy, wykazując upodobanie do tego, co kontrastowe. Od rozpoznawania kolorów do ich świadomego nazywania przed maluchem jednak jeszcze daleka droga i warto mu w tym w odpowiednim czasie pomóc. Na przykład przy pomocy książeczki z ilustracjami Marianny Oklejak.

Ta niewielkich rozmiarów książka składa się z grubych, tekturowych stron, z których każda jest w innym kolorze. Dużą zaletą jest to, że barwy są intensywne, czyli takie, jakie lubią dziecięce oczy. Ponadto odcienie dopasowano w taki sposób, że nie są one do siebie podobne - różowy nie przypomina fioletowego, a szary czarnego, nie sposób ich pomylić.

Tak naprawdę ta publikacja rośnie razem z dzieckiem, więc posłuży na dłużej. Najpierw można ją wykorzystać do nauki kolorów, później wspólnie wymyślać jak najwięcej rzeczy, które są w takim właśnie kolorze, a kiedy nasza pociecha zaczyna swoją przygodę z literami, może dopasowywać napisy do konkretnej barwy. Starszaki z kolei mogą poznać kilka podstawowych słówek w aż czterech językach obcych: angielskim, niemieckim, francuskim i hiszpańskim.

Wydawałoby się, że powstała książka idealna do celu, jakim jest nauka kolorów. Mam jednak jedno zastrzeżenie. Przy każdym kolorze na sąsiedniej stronie widnieją obrazki. Według mnie dobrym pomysłem, poza samą barwą, byłoby dopasowanie tych obrazków w taki sposób, żeby przykładowo przy żółtym znalazły się cytryna, banan, słońce, czyli to, co rzeczywiście jest żółte i z żółtym kolorem się kojarzy. Ilustracje autorki, owszem, są ciekawe pod względem artystycznym i estetycznym, ale dla dziecka nie muszą być oczywiste.

Kolejną książeczką z tej serii, która trafiła w moje ręce, jest publikacja dotycząca liczb w przedziale 1-10. Zasada została zachowana - na jednej stronie liczba i jej odpowiedniki w językach obcych, tuż obok przedmioty, zwierzęta lub ludzie w takiej właśnie ilości. Dzięki takiemu układowi treści ze starszymi dziećmi możemy przeliczać, czy na obrazku rzeczywiście jest tyle zabawek, butów, kwiatów, a dla utrudnienia przejść do konkretów - na przykład szukać w pokoju, czego jeszcze jest dwa, trzy, pięć.






Jestem zdecydowanie na tak dla publikacji tego rodzaju. Treści są dostosowane już do wieku najmłodszych dzieci, ze względu na swoje kontrastowe barwy i oprawę graficzną będą dla nich atrakcyjne wizualnie, a ponadto przysłużą się także starszakom, jeśli ich i rodziców najdzie ochota na wspólną naukę połączoną z zabawą.

Gdyby nie ilustracje, o których pisałam odnośnie do książeczki z kolorami, byłoby pełne dziesięć, bo pod każdym innym względem (a zwłaszcza jeśli chodzi o estetykę, która jest totalnie w moim guście) seria dopracowana jest w szczegółach.

Książki zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa EGMONT.

piątek, 25 sierpnia 2017

Eliza Piotrowska - "Tupcio Chrupcio. Ja się nie boję!"


Autor: Eliza Piotrowska
Ilustracje: Marco Campanella
Tytuł: Tupcio Chrupcio. Ja się nie boję!
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 28
Ocena: 8/10

Opis:

Tupcio Chrupcio jest już dużą myszką i zwykle jest bardzo dzielny, ale... czasem każdy może się przestraszyć odgłosów burzy, cieni na ścianie albo wody w basenie.
Czy Tupcio Chrupcio zrozumie, że nie trzeba się bać?
Posłuchajcie!

Recenzja:

Z serią książek o Tupciu Chrupciu spotkałam się po raz pierwszy w przedszkolu, w którym pracuję. Spośród wielu historii czekających na swoją kolej dzieci często wybierały właśnie przygody sympatycznej myszki, chcąc, by im poczytać. Myślę, że jest to związane z tematyką książek. Autorka w swoich publikacjach dotyka tematów z życia dzieci młodszych, często dla nich trudnych, które dopiero muszą oswoić.

Tupcio Chrupcio przeżywa to wszystko razem z nimi. On też nie wie, co go czeka w przedszkolu, gdy idzie tam po raz pierwszy i będzie musiał zostać bez mamy. Musi także wyrobić w sobie nawyk systematycznego mycia ząbków, a przed wizytą u lekarza zaczyna panikować. Tupcio także musiał kiedyś pożegnać swoje pieluszki i czasem w nocy nie może zasnąć. Innymi słowy - on też jest dzieckiem i ma takie same problemy i dylematy.

Pierwszą książką z serii Elizy Piotrowskiej, którą nabyłam do swoich prywatnych zbiorów, była część dotycząca strachu, czyli stanu często towarzyszącego maluchom, dla których wiele rzeczy jest nowych, a przez to ciekawych, ale jednocześnie przerażających. Aby je poznać i oswoić, muszą opuścić własną strefę komfortu, co dla kilkulatka może być źródłem dużego stresu. Tupcio Chrupcio także boi się różnych rzeczy. W końcu po zgaszeniu światła wieczorem w pokoju robi się ciemno i strasznie, a przedmioty bezpieczne za dnia przeobrażają się w krwiożercze potwory. W przedszkolu starsi koledzy dokuczają, a na basenie woda wchodzi do noska, co bynajmniej nie jest przyjemne. No i jeszcze burza z głośnymi piorunami. Jak mała myszka ma przetrwać w tak głośnym i niebezpiecznym świecie?




Tupciowi za każdym razem z pomocą przychodzi mama. Ich relacja to ważny element książki. To właśnie ona cierpliwie tłumaczy synkowi, że nie ma powodu do strachu, że to, co pozornie straszne, w rzeczywistości często nie stanowi  zagrożenia. Wystarczy to oswoić. Podkreślenie roli dorosłego w tym procesie jest dla mnie kluczowe. W końcu kilkulatkowi łatwiej będzie przez te wszystkie rzeczy przejść, jeśli tuż obok będzie ktoś bliski, kto doda otuchy i odwagi, a w razie potrzeby poda pomocną dłoń.

Za duży plus uważam ilustracje w książce, które znajdują się na każdej stronie. Z kolei duża czcionka będzie odpowiednia dla dzieci, które poznały już tajniki samodzielnego czytania. Seria godna polecenia, stanowiąca dobry punkt wyjścia do rozmowy z dzieckiem na tematy dla niego trudne.