Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rysowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rysowanie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 grudnia 2018

FABRYKA PISAKÓW


Nowy tydzień zaczynamy od recenzji zabawki, o której myślę, iż jest mega fajna, wymaga kreatywności i pozwala na to, żeby się świetnie przy niej bawić. Już sam obrazek na opakowaniu sugeruje, że w środku jest sporo atrakcji. Zamawiając ten zestaw, właśnie na to liczyłam - i się tego doczekałam. Dzieciak, z którym się bawiłam, także był bardzo zadowolony. Chociaż trochę się pobrudziliśmy, to mimo wszystko zabawy i śmiechu było bardzo dużo - a to chyba najważniejsze, co? Z tych fajnych rzeczy w tym zestawie: później naprawdę zostają fajne, kolorowe pisaki, które można używać. Dlatego już teraz zachęcam do zakupu!


Jak możecie zauważyć, te pisaki są adresowane niby dla dzieci, które ukończyły już szósty rok życia. Niemniej jednak ja bawiłam się nią z dzieckiem, które nie ukończyło jeszcze pięciu lat i nie miałam problemu, żeby coś nam się w tej zabawie nam nie udawało. Po prostu osoba dorosła musi nadzorować działania dziecka i musi zwracać szczególną uwagę. Niższy wiek niż sugerowany nie jest tu jakimś przeciwwskazaniem - ale myślę, że dzieci, które ukończyły cztery lata i są wyjątkowo bystre i chętne do takich rzeczy mogą dopiero docenić potencjał tej zabawki. Jeśli chodzi o wiek, który obstawiam za maksymalny, żeby docenić "fajność" tej zabawki - to uważam, że maksymalnie można kupić to jedenastolatkowi. Później już dzieciaki czują się zbyt dorosłe, żeby chcieć się bawić w robienie własnych pisaków, bo czują się na to zbyt dorosłe i już nie chcą tyle rysować, co w wieku nieco niższym.


To, co powinno szczególnie zwrócić uwagę każdego, to fakt, że w cenie tego zestawu mamy aż dwadzieścia pisaków! Oznacza to przede wszystkim to, że z dzieckiem możemy zrobić całkiem niezłą kolekcję, którą będzie mógł używać chociażby w szkole, czy też w domu. Jasne, gotowe pisaki pewnie kupimy w o wiele niższej cenie, ale wtedy dziecko nie będzie miało tyle frajdy i zabawy: a chyba głównie o to chodzi w tej zabawce? Dodatkowo poszerza ona kreatywność dzieciaka i pozwala mu się w pewien sposób wyszaleć. 

Każde dziecko chciałoby chyba zrobił własne pisaki - o niepowtarzalnych kolorach, które lubi, czy które chciałoby mieć. Tutaj ma aż dwadzieścia szans na to, aby spełniło swoje fantazje i marzenia. Co więcej - nie potrzeba dodatkowych wkładów finansowych na jakieś baterie, czy inne rzeczy - tylko ewentualnie kartki papieru, po których później dziecko będzie mogło pisać owymi pisakami.


Na zdjęciu powyżej macie dokładnie rozpisane, co jest zawartością tego opakowania. Jak widzicie, macie tu wszystko, co pozwala zrobić pisaki, a do tego macie nawet instrukcję mieszania kolorów i przewodnik. Z takim wyposażeniem każdy poradzi sobie, aby stworzyć z dzieckiem cudowne pisaki, które dziecko będzie wykorzystywało! Myślę, że cena, w której jest ten zestaw, jest adekwatna do tego, co znajduje się wewnątrz. Jasne, to raczej zabawka jednorazowego użytku, ale można robienie pisaków rozłożyć na kilka razy - tworząc na przykład po pięć jednorazowo. Wtedy zabawy starcza na cztery razy dłużej, a dziecko i tak jest zachwycone!


Tak właśnie wyglądają rzeczy w środku tego zestawu (zdjęcie powyżej) - te przezroczyste i białe rzeczy używa się głównie do tego, żeby zrobić pisaki. W zestawie jest ich sporo, bo aż dwadzieścia. Nie jest to jednak wszystko: to żółte coś na zdjęciu to właśnie szpatułka. W zestawie jest jednak o wiele więcej rzeczy, o czym świadczy także zdjęcie na dole na którym znajduje się lejek, koreczek i trzy buteleczki z kolorami. Jak widzicie: żółty, czerwony i niebieski, czyli podstawy, z których można zrobić praktycznie każdy kolor, jaki sobie tylko zamarzymy! W zestawie (gdzieś tam w tle na dolnym zdjęciu), jest także paleta barw, która mówi, co z czym połączyć, żeby otrzymać dany efekt!


Osobiście ta zabawka bardzo mi się spodobała. Gdybym ja była dzieckiem, na pewno chciałabym ją na jakieś święto: na urodziny, Dzień Dziecka, albo na Mikołaja. Jestem jednak dorosła i także świetnie się bawiłam przy robieniu tych pisaków! 

Wydaje mi się, że jeśli chcecie trochę poszaleć, zrobić coś kreatywnego, co przy okazji będzie wykorzystane przez dziecko, to jak najbardziej możecie kupić mu ten zestaw. Na pewno dziecko skorzysta i przy okazji będzie bardzo szczęśliwe.

Uważam ten zestaw za jedną z najfajniejszych zabawek, jakie ostatnio widziałam. Mam nadzieję, że i Wam się on spodobał - po mojej recenzji, albo po dołączonych zdjęciach. A może mieliście na tą zabawkę oko już od jakiegoś czasu? Tak, czy siak - kupujcie swoim dzieciakom, bo naprawdę jest to fenomenalna zabawa!


TĘ ZABAWKĘ KUPICIE >>> TUTAJ <<<
Zestaw ten zrecenzowałam dla Was dzięki uprzejmości sklepu alemaluch.pl

środa, 21 marca 2018

Francis Fredrick von Taschlein - "Co? Jak? Zilustrować"


Tytuł: Co? Jak? Zilustrować
Autor: Francis Fredrick von Taschlein
Wydawnictwo: Egmont ART
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 96
Wiek: 8+
Ocena: 5/10

Opis:

Czy wiecie, że można narysować WSZYSTKO, korzystając tylko z CZTERECH figur geometrycznych – KOŁA, KWADRATU, OWALU i TRÓJKĄTA?! Na taki pomysł wpadł Frank Tashlin – autor komiksów, kreskówek, a także reżyser i scenarzysta wielu filmów animowanych, w tym tych dobrze Wam znanych z wytwórni Walta Disneya. Swoją metodę Tashlin nazwał SCOTArt – od pierwszych liter angielskich słów oznaczających koło, kwadrat, owal i trójkąt – a korzystać z niej możemy wszyscy, co zdecydowanie ułatwi ta książka. Powodzenia!
„Co? Jak? Zilustrować” to kolejna obok „Co? Jak? Narysować”, „Co? Jak? Napisać” i „Chińskich cieni” w cyklu aktywnościowych książek imprintu ART Egmont.

Recenzja:

Nie potrafię wyleczyć się z entuzjazmu do książek pisanych przez ekspertów w danej dziedzinie. Również tym razem naprawdę uwierzyłam, że Frank Tashlin nauczy mnie rysować. W końcu kreskówki o wiecznie nienajedzonym kocie Sylwestrze w dzieciństwie mogłam oglądać godzinami. A skoro jego twórca może pochwalić się tak imponującym dorobkiem artystycznym, to na pewno ma na ten sukces jakąś magiczną sztuczkę. 

Ale zacznijmy od początku. Książka „Co? Jak? Zilustrować” jest przewodnikiem dla każdego, komu marzy się kariera ilustratora, lub po prostu chciałby nauczyć się rysować komiksowe postacie. Jak każdy poradnik najpierw punktuje jakie narzędzia należy przygotować, a następnie przedstawia samą metodę i krok po kroku prowadzi czytelnika przez kolejne etapy pracy.

Metoda Tashlina polega na budowaniu komiksowych ludzików w pięciu (pozornie) prostych krokach, gdzie punktem wyjścia jest jedna z figur geometrycznych – kwadrat, koło, owal lub trójkąt. Wszystkie kolejne elementy owych pięciu kroków są wytłumaczone i pokazane na kilku przykładach już na 10 i 11 stronie, a resztę książki wypełniają propozycje, do narysowania czego właściwie można ową metodę zastosować. A że według autora można w ten sposób narysować prawie wszystko, mamy przegląd przez głowy, oczy, nosy, usta, uszy, włosy i poszczególne elementy sylwetki oraz sposoby ich łączenia i umieszczania względem siebie. Później pojawiają się trudniejsze sprawy, takie jak mimika, sposoby na przedstawienie dynamicznego ruchu, kilka słów o cieniach i perspektywie, aż do prawidłowego używania cierni, planowania komiksów i komponowania scen zbiorowych.








Mówiąc krótko – jest to najzupełniej typowy podręcznik do nauki rysowania. A przynajmniej bardzo podobny do tych wszystkich, które wpadły mi w ręce zanim wreszcie pogodziłam się z faktem, że do rysowania nie mam ani talentu, ani cierpliwości. Metoda Tashlina nie wydaje mi się niczym odkrywczym, choć nie wykluczam, że to cała reszta jest wobec niego wtórna. Jakby nie patrzeć wszystko to opisują liczne internetowe memy w stylu „Krok 1. Narysuj dwa kółka; Krok 2. Narysuj resztę tej nieszczęsnej sowy.”. A jak jesteś beztalenciem, to żadna książka Ci nie pomoże. 

Co było fajne? Prosty język ograniczający „pouczanie” do przekazywania niezbędnych informacji i cennych wskazówek. A ponadto dystans i poczucie humoru autora oraz odejście od ścisłych reguł proporcji. 

Moim zdaniem jednak wciąż jest to ładnie wydana, ale całkiem zwyczajny podręcznik dla początkującego rysownika. A za sławnym nazwiskiem nie kryją się żadne magiczne sztuczki. Więc bez samozaparcia, odrobiny talentu i wielu godzin mozolnych ćwiczeń jednak się nie obędzie.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.