Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rywalizacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rywalizacja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 marca 2022

Grzegorz Rejchtman - "Ubongo Lines"


 Autor: Grzegorz Rejchtman
Tytuł: Ubongo Lines
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 13.10.2021
Liczba graczy: 1-4
Wiek: 8+ lat
Ocena: 8/10

Opis:

Najnowsza wersja gry „Ubongo”.
Tym razem wszyscy gracze będą starali się rywalizować, budując jak najszybciej ten sam wzór pokazany na karcie, używając do tego trójwymiarowych, prostokątnych klocków.

W „Ubongo Lines” każdy gracz dostaje zestaw 8 różnych klocków w swoim kolorze. Na początku każdej rundy gracze odkrywają nową kartę, po czym muszą ułożyć z odpowiednich klocków figurę wskazaną przez kartę w taki sposób, by zapełnione zostały dokładnie dwie warstwy. Gracz, który ułoży ją jako pierwszy, woła „Ubongo!”, po czym obraca klepsydrę i reszta graczy ma minutę na ułożenie swoich klocków. Za ułożone figury gracze otrzymują klejnoty. Wygrywa gracz, który po 9 rundach zbierze najcenniejsze klejnoty. Gra posiada cztery poziomy trudności, które umożliwiają dostosowanie jej do wieku i doświadczenia graczy.
Po 9 rudach gracze sumują punkty. Wygrywa ten, kto zdobędzie ich najwięcej.

Liczba graczy: 1-4
Wiek: 8+
Czas gry: 25 minut

Elementy gry:
- 162 karty (z 324 różnymi zadaniami)
- 32 klocki (po 8 na gracza)
- 1 klepsydra
- 1 woreczek
- 1 tor rund
- 58 klejnotów (10 czerwonych rubinów, 19 niebieskich szafirów, 19 żółtych bursztynów, 10 zielonych szmaragdów)

„Ubongo” - gra sygnowana nazwiskiem genialnego informatyka, Grzegorza Rejchtmana - to jedna z popularniejszych gier świata. Swój spektakularny sukces zawdzięcza prostym zasadom i niepowtarzalności rozgrywek.



Recenzja:

Kolejna odsłona kultowej gry Ubongo zagościła w naszym domu. Jeśli lubicie wciągające łamigłówki i jeszcze nie poznaliście tej serii planszówek, to koniecznie musicie to zmienić. Tym razem zagraliśmy w Ubongo Lines. Na czym polega rozgrywka? Otóż, w jak najszybszym czasie, za pomocą wybranych klocków, trzeba odwzorować wzór z danej karty. Klocki są trójwymiarowe, a zadanie wcale nie jest takie łatwe jak z początku może się wydawać. Jest to bardzo dobra alternatywna dla gier komputerowych i doskonały pomysł na spędzenie wolnego czasu w gronie rodzinnym. Poza tym, można w nią zagrać także w pojedynkę. Z zadaniami poradzą sobie już nawet ośmiolatkowie. Wybór tego typu rozrywki zapewnia świetną zabawę, ćwiczy spostrzegawczość i korzystnie wpływa na rozwój naszyć pociech. Chyba nie trzeba nic więcej, by mieć poczucie, że wybraliśmy dla nich coś wartościowego. 


Muszę przyznać, że pudełko, w które zostały zapakowane elementy gry, jest dużych rozmiarów, a do tego wykonane zostało z grubej, wytrzymałej tektury. Karty też mają większy format niż te tradycyjne. Klocki również nie należą do najmniejszych. Wszystkie te komponenty mają wysoką jakość, a do tego prezentują się estetycznie. Jeżeli chodzi o sam przebieg rozgrywki to bardzo nam się podobał. Dwa poziomy trudności umożliwiły dostosowanie łamigłówek do naszych możliwości - zwłaszcza jeśli gramy pierwszy raz warto zacząć od zielonych kart. Podoba mi się także, że można w grę zagrać samodzielnie. Oczywiście jeśli bawimy się w więcej osób pojawia się presja czasu i duch rywalizacji. Początkowo bywa trudno ułożyć daną sekwencję, ale w miarę szybko nasz mózg zaczyna pracować i radzić sobie z danymi zadaniami. Mój dziesięcioletni syn niejednokrotnie wyprzedził mnie i zdobył nagrodę w postaci kryształków. Te pomoce służą do zliczania punktów i są ciekawym dodatkiem do zestawu. 

Gra jest świetna to nie ulega wątpliwości. Zastanawiać może jednak jej cena, bo jest dość droga i potencjalny nabywca może mieć dylemat, czy warto tyle w nią zainwestować. Moim zdaniem, warto. To bowiem inwestycja na lata. Planszówkę kupujemy na dłuższy czas, a też swego rodzaju zabawka dla całej rodziny. Mnóstwo jest zalet tego typu rozrywki. Ubongo Lines składa się z zestawu wielu kart i stawia przed nami nie lada wyzwanie - do rozwikłania mamy ponad sto łamigłówek. Na pewno zatem szybko nam się nie znudzi. Nawet jak zgubimy jakiś komponent można sobie nadal poradzić i korzystać z tego zestawu. Wracać do niego co jakiś czas i czerpać z tego wartościową przyjemność. Grać samemu, we dwoje, w troje, a nawet w czworo. Jak najbardziej polecam więc ten tytuł. Oczywiście wolałabym by był on nieco tańszy, ale cóż lepiej wydać raz - więcej na coś lepszego niż kilkanaście razy - mniej na coś gorszego. Prawda? 




Grę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont

sobota, 2 października 2021

Marah Woolf - "Siostra gwiazd"


 Autor: Marah Woolf 
Tytuł: Trzy czarownice. Siostra gwiazd
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 24.03.2021
Liczba stron: 480
Wiek: 13+ lat
Ocena: 8/10

Opis:

Pierwszy tom cyklu Trzy czarownice

Moce, żywioły, demony i krucha dziewczyna. Opowieść o sile miłości.

We Francji, w magicznym lesie, znajduje się przejście, przez które demony mogą przenikać do świata ludzi. Nad tym, żeby tak się nie stało, czuwa Loża i jej Wielki Mistrz, magowie od pokoleń, spadkobiercy króla Artura, który zawarł przed wiekami pakt z demonami, aby uratować ludzi.

Trzy siostry, czarownice, decyzją Wielkiego Mistrza zostają wysłane na Wyspy Brytyjskie do zaprzyjaźnionej Kongregacji, gdy najmłodsza z nich zostaje ukąszona przez sylfidę. Dziewczynę uratować mogą jedynie uzdrowiciele z wysp.
Gdy po dwóch latach Vianne w końcu odzyskuje zdrowie, siostry wracają do Francji w towarzystwie tajemniczego Asha. Mają dowiedzieć się, czy nowy Wielki Mistrz Loży, Ezra, wielka miłość Vianne, nie przeszedł na stronę demonów. Nie wiedzą, że Ash ma jeszcze dodatkowe zadanie…
Tak rozpoczyna się ta historia, opowieść o Vianne, która musi wydorośleć. W tle politycznych machinacji Asha i Ezry pojawia się miłość, tak skomplikowana jak świat, w którym się rodzi. 
Tymczasem Kongregacja czarodziejów dobija z królem demonów własnego targu, w czym niebagatelną rolę pełni Vianne. 
Kiedy król demonów chce zaprezentować swoją siłę, młoda czarownica demonstruje własną moc… Czy jej niesamowite umiejętności wystarczą, by powstrzymać króla demonów?

Oto potężne czary, w których odprawianiu pierwsze skrzypce grają dziewczyny i idea siostrzeństwa. Odnajdziecie tu to co najważniejsze w powieściach fantasy. Poszukiwanie siebie, walkę dobra ze złem, połączenie świata magicznego z rzeczywistym. Odkryjecie znakomicie nakreślone wątki z obszaru polityki i dyplomacji, które przedstawione zostały jak w najlepszym thrillerze. Wartka akcja, w której każdy odnajdzie swoje ulubione elementy to siła Siostry gwiazd. Są tu moce, żywioły, demony i krucha dziewczyna. Poznajcie opowieść o sile czarów i miłości.
Drugi tom Siostra Księżyca jesienią 2021.

Recenzja:

Twórczość Marah Woolf jest już dość znana w naszym kraju. Zapewne wszyscy, którzy lubią czytać fantastykę bardzo dobrze znają to nazwisko. Nowa trylogia autorki opiera się na historii króla Artura, jednak toczy się w czasach współczesnych, a jej bohaterkami są czarownice. Czy tom pierwszy najnowszej trylogii zatytułowany Siostra gwiazd okazał się fascynującym wprowadzeniem w całą serię? Niewątpliwie rozbudza ciekawość i zaostrza apetyt na więcej magicznych, a zarazem niebezpieczeństw przygód. To historia opisująca walką o władzę, ale także opowieść o miłości i poświęceniu w imię dobra społeczeństwa. Demony kontra magowie i czarownice wprowadzają nas do świata, gdzie za rogiem może czekać rychła zguba. Nie sposób nie zaangażować się w tę historię.


Trzy czarownice to druga z serii autorstwa Marah Woolf, którą miałam okazję przeczytać. Wcześniej poznałam dwa tomy Iskry bogów i muszę przyznać, że nie zachwyciły mnie one, choć były dość dobrze napisane. Czy tym razem było inaczej? Zdecydowanie tak. Temat nadprzyrodzonych mocy i magii czarownic to coś, co po prostu intryguje. Tym razem historia okazała się ciekawa, a zwłaszcza w drugiej połowie akcja nabrała takiego tempa, iż po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam wrażenie, że żyję tą opowieścią. Skutecznie zajęła moje myśli, więc z czystym sumieniem polecam ją nastoletnim, ale także dorosłym czytelnikom. Trzeba wiedzieć, że wątek miłosny jest stonowany, ale w pewnym momencie autorka pokusiła się o opis scen intymnych, więc sami zdecydujcie czy jesteście na to gotowi lub czy wasze dzieci mogą już czytać podobne opisy. Myślę, iż te trzynaście lat, które sugeruje wydawca jako dolny wiek odbiorców powieści, można nawet przesunąć w górę, chociaż zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach młodzież jest już dość wcześnie uświadomiona. I co prawda jest to tylko jedna scena, więc z pewnością można ją pominąć lub po prostu szybko puścić w niepamięć. Z perspektywy dojrzałego czy też dorosłego czytelnika bez wahania napiszę tylko tyle: ta scena jest pięknie i subtelnie napisana. Chociaż wiążą się z nią także negatywne emocje, ale to już wynika z innego kontekstu całej opowieści. Niemniej jednak da się zauważyć dobry smak autorki i dbanie o odczucia swoich czytelników. 

Główną bohaterką Siostry gwiazd jest najmłodszą z trzech sióstr. Vianne została ugryziona przez pewnego potwora i od tego czasu jej zdrowie bardzo na tym ucierpiało. Poza tym sytuacja w kraju, w którym żyje robi się napięta, gdyż demony próbują przejąć nad nim kontrolę. Aby ratować siebie musi wyjechać z siostrami poza granice Bretanii. Wkrótce jednak czarownice wracają do domu z pewną misją, od której może zależeć los całej społeczności magów i czarownic oraz zwykłych ludzi. Jej powodzeniem zależne jest jednak od współpracy z Ezrą, przyjacielem i ukochanym młodej czarownicy. Ważą się losy całej krainy, ale także serca Vianny, która darzy wielkim uczuciem przywódcę Wielkiej Loży Merlina. Walka z demonami i walka z uczuciami to dwa filary tej powieści. Czy miłość zwycięży, czy uda się przechytrzyć przywódcę demonów? Nic nie jest oczywiste i nawet zakończenie nie rozwiewa naszych wątpliwości, ale zaostrza apetyt i chęć przeczytania kolejnych części. Niewątpliwie autorka umie grać na uczuciach czytelników, kończąc opowieść w takim zawieszeniu. 



Wydanie powieści jest bardzo ładne oraz ma wysoką jakość. Duża czcionka uprzyjemnia czytanie, a dodatki od autorki w postaci spisu zaklęć czy przepisu na ciasteczka są miłym urozmaiceniem. Najważniejsze jednak zawsze w książce jest jej treść i w tym aspekcie autorka również popisała się umiejętnościami na bardzo dobrym poziomie. Przemyślany świat przedstawiony, dokładne wyjaśnienie konfliktu pomiędzy zwaśnionymi stronami i problematyczny wątek miłosny to filary, które budują tę historię. Marah Woolf dokładnie wszystko przemyślała i starała się jak najlepiej przekazać swoją wizję czytelnikom. Chociaż momentami można poczuć się nieco zagubionym w zawiłościach owego uniwersum to jednak wszystko z czasem staje się jasne i klarowne. Emocje związane z niespełnioną miłością i niebezpieczeństwem ciążącym nad światem ludzi, magów i czarownic da się odczuć całym sobą, zwłaszcza w drugiej części historii. Wyraziści bohaterowie to kolejny plus tego utworu. Każdy z nich jest inny i każdy ma swój cel. Nie sposób pozostać obojętnym na ich działania. Zarówno protagoniści, jak i antagoniści tworzą fantastyczny obraz całej powieści, sprawiając, że czytnik czuje się z nimi zżyty. Co tu dużo pisać jest to po prostu bardzo ciekawa książka. 

Siostra gwiazd to wyjątkowe wprowadzenie do alternatywnego świata, który staje przed wielką próbą o przetrwanie. Nic tu nie jest oczywiste, dlatego czytelnik nie traci zainteresowania fabułą. Miłość i dobro społeczności stają ze sobą w opozycji. Bohaterowie nie mają łatwo. Możemy dowiedzieć się, jak potoczyły się ich losy, sięgając po drugą część wydaną już w wrześniu. Ja na pewno to zrobię. Wam też serdecznie polecam tę serię, a przynajmniej jej pierwszy tom (bo reszty jeszcze nie znam).

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Jaguar.

sobota, 24 kwietnia 2021

Grzegorz Rejchtman - "Ubongo Trigo"

 Autor: Grzegorz Rejchtman 
Tytuł: Ubongo Trigo 
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 10.03.2021
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 20 minut
Wiek: 7+
Ocena: 8/10

Opis:

Każdy gracz otrzymuje kafelki o wielorakich, trójkątnych kształtach, które co rundę będzie musiał jak najszybciej układać na kartach zadań. 

Buduj, obracaj, przekręcaj i kombinuj z kafelkami, aby zapełnić dwa pola na karcie. 

Kto najszybciej rozwiąże swoją łamigłówkę, zdobywa punkty zwycięstwa. Po ośmiu rundach wygrywa ten, który ma ich najwięcej. Dwa poziomy trudności pozwolą dostosować grę do wieku i umiejętności graczy. Dodatkowo gra ma tryb rozgrywki dla jednego gracza.

Recenzja:

Mam wrażenie, że gry planszowe pomimo postępu technologicznego i wszechobecnej komputeryzacji naszej rzeczywistości, mają się całkiem dobrze. Taka forma rozrywki dostarcza mnóstwo przyjemności, wprowadza wesołą atmosferę, a na dodatek niejednokrotnie jest treningiem dla umysłu graczy, pozwalającym rozwijać spostrzegawczość i logikę. Warto więc sprezentować swoim dzieciom, chociażby od czasu do czasu, jakąś planszówkę. Dla kogo będzie idealny najnowszy tytuł autorstwa Grzegorza Rejchtmana, a więc Ubongo Trigo? Dla wszystkich, którzy lubią wszelkiego typu układanki. To zabawa, którą można zorganizować samodzielnie lub w grupie co najwyżej czterech osób i przeprowadzić pomiędzy nimi zdrową rywalizację. Emocje dyktowane przez presję czasu sprawią, że będzie to niezwykle zajmująca i wciągająca rozgrywka.


Układanie to bardzo ciekawe i kreatywne zajęcie. W tym przypadku jednak wyobraźnia graczy jest nieco ograniczona, gdyż muszą tworzyć z góry określone sekwencje według zadanych reguł. Moim zdaniem jest to swego rodzaju utrudnienie, które rozwija inne obszary naszych umiejętności z zakresu logiki i spostrzegawczości. Ta planszówka jest przeznaczona dla dzieci od siódmego roku życia oraz oczywiście dla dorosłych. Dostępne są w niej dwa poziomy trudności, dlatego, gdy już rozpracujemy układanki z łatwiejszego, możemy dalej sprawdzać się w nieco bardziej zaawansowanym poziomie. Proste zasady sprawią, że wszyscy z chęcią będą chcieli spędzić czas z Ubongo Trigo. Tylko podczas pierwszej rundy możemy mieć trudności w złapaniu rytmu rozgrywki, ale wraz z każdą kolejną kartą i sekwencją do ułożenia wsiąkamy w jej klimat, chcąc by gra trwała jak najdłużej.



Przygotowanie do gry jest bardzo łatwe i zrozumiale opisane w instrukcji dołączonej do opakowania. Po wybraniu wariantu rozgrywki, bierzemy - na każdego gracza - po cztery karty, tak więc jeśli gramy sami będą to cztery karty, jeśli w dwie osoby to osiem, w trzy - dwanaście i proporcjonalnie, w cztery osoby - szesnaście kart. Następnie wszystkie karty kładziemy na środku stołu. Graczom dodatkowo rozdajemy po siedem kafelków, z każdego dostępnego koloru po jednym. Rozpoczynamy zabawę, biorąc wszyscy jednocześnie po jednej karcie ze stosu. Patrzymy na umieszczone na niej oznaczenia w postaci kolorowych cyfr, które informują nas o tym, jakich kafelków powinniśmy użyć do ułożenia danej sekwencji, to znaczy zapełnienia białych pół na karcie. Który z uczestników rozgrywki dokona tego pierwszy? Trzeba się spieszyć, by zdobyć punkty zwycięstwa i wygrać cały pojedynek, złożony z ośmiu rund, albo i więcej - jeśli dołożymy więcej kart, bo któż nam zabroni zagrać dłużej? Zabawa jest na tyle wciągająca, iż cała reszta przestaje mieć znaczenie. To naprawdę przyjemna rozrywka.

"Kafelki można swobodnie obracać i przekręcać! Żaden 
fragment pola nie może zostać pusty, a kafelki nie mogą wystawać poza jasne pola na karcie. Każdy musi sam wydedukować, które kafelki pasują do właściwego pola na karcie."

Komponenty gry, na które składają się trzydzieści dwie karty, co daje sześćdziesiąt cztery łamigłówki oraz dwadzieścia osiem kafelków, tworzące cztery zestawy złożone z siedmiu kolorowych i różnokształtnych elementów, zostały zapakowane w niewielkich rozmiarów pudełko. Jest ono wygodne w przechowywaniu i nie zajmuje zbyt wiele miejsca na półce. Jakość całego zestawu oceniam bardzo dobrze. Karty są dwustronne, więc autor wykazał się pomysłowością i podszedł do całego projektu dość ekonomicznie. To gra, z którą ciężką się rozstać. Możemy oddać się tej przyjemności sami bądź w grupie znajomych czy rodziny. Starsze dzieci także powinny być zadowolone z tego tytułu. Zwłaszcza te lubiące zagadki wymagające skupienia i koncentracji. Mogą także sprawdzić, jak idzie im wykonywanie zadań pod presją czasu, co niewątpliwie ma swoje zalety i motywuje do osiągnięcia zamierzonego celu, którym w grze jest szybkie ułożenie sekwencji z dostępnych elementów.




Ubongo Trigo to przyjemna w swojej prostocie układanka, która zajmuje myśli i czas. Dwa poziomy trudności zadowolą zarówno mniej, jak i bardziej doświadczonych graczy, a dodatkowy tryb solowy umili każdemu samotne wieczory lub inne pory dnia. Nic tylko kupować i grać! Warto zainwestować w rozrywkę, która nie tylko wciąga na długi czas, ale stanowi także intensywny, a zarazem niemęczący trening umysłu, spostrzegawczości, logi i szybkości działania.

Grę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont

sobota, 27 marca 2021

Nick Eliopulos - "Minecraft. Ostatnie starcie"

 

Autor: Nick Eliopulos
Ilustratorzy: Luke Flowers, Chris Hill
Tytuł: Minecraft. Ostatnie starcie 
Wydawnictwo: HarperKids 
Data wydania: 24.02.2021
Liczba stron: 144 
Wiek: 8+ 
Ocena: 8/10 

Opis:

Szósta i ostatnia część kultowej serii Kroniki Woodsword, której akcja rozgrywa się w świecie Minecrafta! 

Przed paczką przyjaciół ostateczne starcie. Król Przywoływaczy wszedł w posiadanie Kamienia Węgielnego, niezwykle potężnego bloku, który gwarantuje mu niezwykłe moce. Czy Morgan, Ash, Harper, Po i Jodi zdołają ocalić swój unikatowy minecraftowy świat? Przyjaciele nie spodziewają się też, że w realnym świecie spadnie na nich wstrząsająca wiadomość. Czy oznaczać będzie koniec gry, czy może raczej nowy początek? 

„Minecraft. Ostatnie starcie” to przeznaczona dla dzieci w wieku szkolnym szósta część sagi o paczce przyjaciół i równocześnie zapalonych graczy w Minecrafta. W książkach z serii miodzi bohaterowie nie tylko mierzą się z codziennością, lecz takżę muszą ratować świat gry. Wciągająca powieść zapewni dziecku doskonałą rozrywkę i udowodni, że czytanie może być wielką przyjemnością. 

W powieści dla dzieci Nicka Eliopulosa „Minecraft. Ostatnie starcie” młody czytelnik znajdzie: 
● sympatycznych, różnorodnych bohaterów, z którymi łatwo się utożsamić; 
● wartką, wciągającą akcję, od której nie będzie mógł się oderwać; 
● świat swojej ulubionej gry; 
● prosty, a przy tym pełen humoru język; 
● utrzymane w charakterystycznym stylu ilustracje Luke’a Flowersa i Chrisa Hilla; 
● uniwersalną opowieść o sile przyjaźni i odwadze.

Recenzja:

Z pewnością już nieraz zetknęliście się ze stwierdzeniem: "aby twoje dziecko chciało czytać książki, trzeba samemu  je czytać". Ok, zgadzam się - jest to zacna rada, bowiem dobry przykład przedstawiany przez rodzica zawsze ma korzystny wpływ na postępowanie jego pociechy. Jednak u mnie akurat ta zasada dotycząca czytania zwyczajnie nie działa. Mój starszy syn w ogóle nie przejawia zainteresowania czytaniem. Ma już dziewięć lat, a tak naprawdę sam z siebie chciał zapoznać się tylko z jedną serią - Dziennikami cwaniaczka. Ja natomiast nie zaliczę, ile już tytułów w życiu mam za sobą. Książki w naszym domu to powszechny widok, a mimo to syn nie zapałał do nich entuzjazmem. Staram się go stale do nich zachęcać i wychodzi mi to z różnym skutkiem. Oczywiście gry komputerowe to on uwielbia. Zatem wpadłam na pomysł, by zamówić mu książkę z fabułą Minecrafta. Czy zatem Ostatnie starcie zachęci nawet dzieci stroniące od czytania do tego, by w końcu wkroczyły w magiczny świat liter? Z pewnością jest to dobry ku temu kierunek. Bo sami wiemy, że najchętniej czytamy o tym, co nas najbardziej interesuje. Mogę więc stwierdzić, że ta książka z wielkim prawdopodobieństwem zadowoli wszystkich fanów tytułowego uniwersum.


Przyznam szczerze, że mi świat tej gry jest dość obcy. Oczywiście mój syn prosił mnie o jej kupno i jest z nią zdecydowanie lepiej zaznajomiony niż ja sama. Jednak do tej pory jakoś ominęła nas seria tych książeczek. Zatem przygodę z nimi rozpoczynamy od szóstej,  a zarazem ostatniej części. W niczym to nie przeszkadza, bowiem koniec historii zachęcił mojego syna do poznania innych i co najważniejsze - do samodzielnego czytania. Zatem jeśli macie w domu dzieci lubiące Minecrafta lub po prostu takie, które uwielbiają poznawać przygody pełne akcji - ta książka, a nawet wszystkie poprzednie tomy są właśnie dla nich. Grupka przyjaciół biorących udział w słynnej grze i ich zmagania, na pewno wzbudzą zainteresowanie młodych czytelników. Spędzą z nimi miłe chwile, a poznając charakter i osobowość każdego z nich przekonają się, że nawet różne osoby mogą się przyjaźnić i wspólnie spędzać czas, chociażby wirtualnie.

Ostatni tom serii zawiera piętnaście rozdziałów, w których to pięcioro znajomych ze szkoły za pomocą specjalnych gogli przenosi się w świat gry zwanej Minecraft. Po pewnym czasie okazuje się, że gracze nie mogą wykonywać niezbędnych do zwycięstwa działań. Co lub kto stoi za takim niekorzystnym obrotem sprawy? Czy grupie przyjaciół uda się rozwikłać zagadkę i naładować grę? Będą do tego potrzebowali interwencji innych osób. Ponadto, bohaterowie oprócz wirtualnej egzystencji muszą zmierzyć się z problemami pojawiającymi się w ich realnym świecie. Jest to zatem opowieść, gdzie rzeczywistość przeplata się z alternatywną fabułą. Historia ta jest przykładem na to, że gry komputerowe świetnie integrują oraz wyzwalają w dzieciach kreatywność i w konsekwencji nie są wcale takie złe, jak niektórzy je malują. Oczywiście jeśli są użytkowane z umiarem. Z pewnością szybka akcja i niespodziewany splot wydarzeń spodobają się czytelnikom w wieku szkolnym do tego stopni, iż będą chcieli sami przeżyć podobne przygody.



Książka w twardej oprawie prezentuje się naprawdę wyśmienicie. Wydanie na najwyższym poziomie docenią dzieci, które zechcą zebrać wszystkie tomy serii i podziwiać jak pięknie prezentują się na półce w ich pokoju. Pozbawione kolorów ilustracje ciekawie odzworowują wydarzenia, a nawet emocje bohaterów. Czcionka jest przyjazna w odbiorze, nie męczy oczu. W niektórych miejscach została pogrubiona, a nawet zapisana w sposób pasujący do gry, co pozwoli dzieciom lepiej wczuć się w klimat historii. Jedyny problem i to z pewnością wynikający z tego, iż zaczęliśmy tę przygodę od ostatniej części było utrudnione rozeznanie się w płci bohaterów, gdyż mają niejednoznaczne imiona. Jednak po pewnym czasie można zakodować sobie w głowie, że Ash to dziewczynka, nie chłopak. Z pewnością osoby, które już znają te serię nie będą mieli takiego kłopotu. Najważniejsza jest jednak fabuła historii, która potrafi zaskoczyć i momentami trzyma w napięciu oraz przekonuje, że pewne sprawy ze świata realnego można rozwiązać w... tym wirtualnym.


Minecraft. Ostatnie starcie to opowieść idealna na miarę współczesnych czasów. Spodoba się nie tylko fanom tytułowej gry, ale wszystkim lubiącym historie pełne akcji i niespodziewanego przebiegu. Może nawet zachęci do czytania dzieci stroniące od książek? Każdy z młodych czytelników na pewno znajdzie w niej dla siebie coś takiego, co go zainteresuje. Przygodo literacka trwaj!

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa HarperKids

poniedziałek, 20 marca 2017

Christophe Cazenove, William Maury - "Sisters 6: Zakochana sister"

Autorzy: Christophe CazenoveWilliam Maury
Tytuł: Sisters 6: Zakochana sister
Wydawnictwo: EGMONT
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 48
Ocena: 8/10
Wiek: 6+

Opis:

Szósty tom humorystycznej serii familijnej o perypetiach dwóch sióstr: nastoletniej Wendy i o kilka lat młodszej Marine.

Życie ze starszą sister składa się nie tylko ze wspólnych zabaw i radosnych chwil, lecz także z kłótni, a nawet bijatyk. Co jednak zrobić, kiedy starsza siostra ma dla ciebie coraz mniej czasu? I to nie dlatego, że musi się uczyć czy wciągnęło ją jakieś hobby... ale z powodu chłopaka! Przecież wiadomo, że chłopcy brzydko pachną, są głupi i ciągle hałasują! Co powinna zrobić młodsza siostra, aby znów mieć tę starszą tylko dla siebie?

Recenzja:

Seria komiksów Sisters jest jedną z moich ulubionych. Ukazuje naturalną i często zabawnie konfliktową egzystencję dwóch sióstr: kilkuletniej Marine oraz nastoletniej Wendy. Szóstego tomu, opowiadającego poniekąd o młodzieńczej miłości, szczególnie nie mogłam się doczekać. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po zazdrosnej o siostrę blondyneczce, której głowa jest zawsze pełna niespodziewanych pomysłów! Jak pokona chłopaka Wendy? Czy Maksencjusz stanie z nią do walki o względy starszej siostry? Musiałam się o tym przekonać jak najszybciej!

Pierwszą rzeczą, która zachwyciła mnie w szóstym tomie jest niezwykle kolorowa i wesoła okładka. To doprawdy przepiękna grafika, idealnie obrazująca tematykę i to, czego można doświadczyć w tej części: miłości i rywalizacji. Nie mam tu na myśli jedynie zauroczenia Wendy i Maksencjusza, ale i siostrzaną sympatię, którą darzą się obie bohaterki. Dziewczyny, choć zdają się na co dzień nienawidzić, w krytycznych momentach są dla siebie niezastąpionym wsparciem. 


Marine, jak przystało na kilkuletnią dziewczynkę, nie potrafi zrozumieć zainteresowania Wendy Maksencjuszem. W końcu to CHŁOPAK, a chłopacy są okropni, prawda? Blondyneczka nie rozumie także kilku innych rzeczy, m.in. dlaczego jej siostra spędza tyle czasu w łazience. Poszukuje tam nawet ukrytego telewizora, ale niestety - nic nie znajduje. Starając się pojąć siostrę oraz fajność chłopaków, wielokrotnie psuje plany siostry, ale i... jest przy niej, gdy ta jej potrzebuje. Marine, choć jest dość głupiutką istotką, jest również najpoczciwszą i najweselszą dziewczynką, której nie da się nie kochać. 

Och, nie płacz. Księżyc nie ma siostry, która by go pocieszyła. Ty masz.

Sisters 6: Zakochana sister jest nieco dojrzalsza pod względem treści od pozostałych. Oczywiście nie brakuje tu humoru, wręcz wylewa się on z każdej strony, ale autorzy zdecydowanie starali się wnieść do niego nieco ciekawych konkluzji, wspaniale podsumowujących młodzieńcze zauroczenie oraz siostrzaną więź - Wendy i Marine nic nie poróżni, a ich konflikty to na swój sposób rozrywka, bez której dni byłyby smutne. Jestem zachwycona tym tomem i już z utęsknieniem wypatruję kolejnej części, tym razem zapowiadającej się iście wakacyjnie. A Wam, drodzy czytelnicy, serdecznie polecam nie tylko ten tom, ale i całą serię. W zakładce "Książki i komiksy" odnajdziecie również linki do recenzji pozostałych tomów serii Sisters. Naprawdę warto do niej zajrzeć, poprawia humor i daje dużo ciepełka! 

Ten komiks zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu EGMONT. :)