Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adamada dla bobasa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adamada dla bobasa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 lutego 2021

Guido van Genechten - "Odkryj, co..."; "Odkryj, gdzie..."

 
Autor i ilustrator: Guido van Genechten
Tytuł: Odkryj, co...; Odkryj, gdzie...
Wydawnictwo: Adamada
Pierwsze wydania: 16.05.2016
Drugie wydanie: 2020
Liczba stron: 20
Wiek: 0+
Ocena: 8/10

Opis:
 
 Co wygląda jak pędzel? Co przypomina muchomora? Co ma tukan do banana?
Książka z zagadkami, na które najlepsze odpowiedzi podsuwa dziecięca wyobraźnia. W sam raz dla ciekawskich smyków, szkrabów i bobasów.
 ***
 Gdzie kotek smacznie śpi? Gdzie dżdżownica ma głowę?Gdzie wiewiórka chowa orzeszki?
Książka z zagadkami, na które najlepsze odpowiedzi podsuwa dziecięca wyobraźnia. W sam raz dla ciekawskich smyków, szkrabów i bobasów.

Książka z okienkami!

Nasze książki dla maluchów:

poruszają tematy znane dzieciom i odwołują się do ich doświadczeń,

są dostosowane graficznie do możliwości percepcyjnych dzieci,

mają wygodny format, odpowiedni dla małych rączek,

są bezpieczne, mają zaokrąglone brzegi.

Recenzja:

Wiadomo, że maluchy mają bujną wyobraźnię, której rozwój warto w nich wspierać i pobudzać. Jak można to zrobić? Na przykład sięgając po pomysłowo wydane  książeczki, takie jak Odkryj, co... i Odkryj, gdzie...Być może niektórzy z was już się z nimi spotkali, gdyż ich pierwsza premiera miała miejsce w 2016 roku, ale na szczęście zyskały uznanie wśród najmłodszych czytelników i doczekały się drugiego wydania w roku ubiegłym. Co zatem je wyróżnia i sprawia, że są publikacjami godnymi uwagi i polecenia rodzicom, którzy poprzez kontakt z książkami pragną rozbudzić w swoich pociechach zainteresowanie otaczającym ich światem? Niech nie zwiedzie was pozorna prostota tych książek, gdyż mają one do zaoferowania im całkiem sporo. Czytajcie dalej, a przekonacie się sami, że naprawdę są warte naszego zainteresowania.


Dzieci uwielbiają zwierzęta już od najmłodszych swoich lat. Chętnie poznają ich zwyczaje oraz podziwiają to, jak pięknie wyglądają. Nic więc dziwnego, że w większości książek dla maluchów to właśnie te stworzenia są ich bohaterami. Jako mama niespełna trzylatka mogę przyznać, że to, co w pierwszej kolejności zwraca uwagę mojego syna na okładkach książek, to właśnie obecność na nich zwierząt, oczywiście na równi z widokiem w owym miejscu postaci ze znanych bajek, jak na przykład Strażaka Sama. Sięgając po "odkrywczą" serię książek od wydawnictwa Adamada, można zachwycić się już przede wszystkim tym, że znajdziemy w nich proste rysunki przedstawiające wiele różnych zwierząt oraz tym, że mają rozkładane kartki. I w tym miejscu pragnę skorygować opis pochodzący od wydawnictwa, gdyż książeczki te nie mają otwieranych okienek, a właśnie wspomniane przeze mnie rozkładane kartki. Ten opis może zatem wprowadzić w błąd potencjalnego nabywcę, ale po zakupie nie będzie on raczej rozczarowany takim przekręceniem informacji, bowiem ostatecznie pomysłowość tej publikacji powinna zrekompensować mu tę drobną pomyłkę.
 
W Odkryj, co... znajdziemy siedem zagadek rozpoczynających się od pytania "co?". Czy domyślacie się, co wygląda jak pędzel albo jak muchomor? Oczywiście to "coś" ma zawsze powiązanie z jakimś zwierzęciem. Odpowiedź ukaże nam się po rozłożeniu kartki. Po raz kolejny spotykamy się z takim pomysłowym przedstawieniem zagadek w książkach i stwierdzam, że bardzo nam się ono spodobało. Najpierw widzimy gałązkę, z której opadły liście, a pod nią kryje się coś zupełnie innego. To zachwycające, jak autor połączył dwa rysunki, sprawiając, że jeden z drugim po złączeniu tworzy zupełnie coś innego. Taka zabawa wspiera rozwój dziecięcej wyobraźni i zapewnia mu świetną zabawę.

 
Odkryj, gdzie... to również niewielki zbiór siedmiu zagadek. Tym razem jednak autor zadaje dzieciom pytania rozpoczynające się od słowa "gdzie?". Maluchy dowiedzą się, gdzie ślimak ma domek, a nawet gdzie piesek może robić siku. Dzięki tej książeczce poznają lepiej zwyczaje niektórych zwierzątek, co dla nich jest oczywiście bardzo interesujące. Być może okaże się, że wasze pociechy zauważyły już niektóre z zachowań zwierząt wspomnianych w publikacji lub zechcą je dopiero zaobserwować i przekonać się, że w rzeczywistości dzieje się tak, jak na rysunkach pokazanych w tej książeczce. Na koniec warto wspomnieć, że do kompletu z całej serii brakuje nam tytułu Odkryj, kto..., która z pewnością jest równie ciekawa.


 
Książki mają twarde okładki i pod względem jakości wykonania są zadowalające, z takim wyjątkiem, że po rozłożeniu kartek widać miejsce ich zszywania. To sprawia, że mamy wrażenie jakby miały się one zaraz rozpaść, ale spokojnie - mamy je już od jakiegoś czasu i są w całości, co przy możliwościach mojego urwiska zakrawa na cud. Poszczególne strony mają większą grubość niż standardowe kartki w zwykłych książkach, co korzystnie wpływa na ich wytrzymałość, ale radzę uważać podczas rozkładania stron przez maluchy, bo mogą zbyt mocno pociągnąć i je rozerwać. U nas się tak stało, gdy tylko spuściłam synka na chwilę z oka. Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń, a nawet te, które wymieniłam nie umniejszają w znacznym stopniu atrakcyjności tych publikacji.

Odkryj, co... i Odkryj, gdzie... to bardzo ciekawie wydane książki dla dzieci z zagadkami, na które odpowiedź znajdą po rozłożeniu danej kartki. Rozwijają dziecięcą wyobraźnię i zainteresowanie otaczającym je światem. Można z nimi miło spędzić czas, zwłaszcza że ich bohaterami są uwielbiane przez naszych milusińskich zwierzaczki.

Książki zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Adamada

środa, 16 października 2019

Barbara Castro Urio - Kotki idą spać



Autor: Barbara Castro Urio
Tytuł: Kotki idą spać
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 24
Ocena: 10/10
Wiek: 0+

Opis:


W tej książce jest pewien pusty dom. Pierwszy przychodzi do niego czerwony kot. A potem kotki, jeden po drugim, zapełniają wszystkie pokoje. Kiedy przybywa ostatni kotek, nadchodzi moment, by zasnąć. Światła gasną, oczy się zamykają...
Dobranoc, kotki!
Dobranoc, maluchy!


Recenzja:

Każdy rodzic maluszka wie, że nie ma nic bardziej fascynującego, niż książeczka z dziurą. No, chyba, że książeczka z wieloma dziurami. Do zaglądania, odkrywania i wkładania paluszków.

W tej prościutkiej kartonówce ilość dziurek wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości przewróconych stron. Na początku był duży, wielorodzinny dom i drzwi do domu. Przed domem pojawiają się kolejno kolorowe kotki. Za każdym razem, gdy jeden z nich wchodzi do środka, w jego mieszkanku zapala się kolorowe światło. Strona po stronie 12 kotków wypełnia domek. Układają się w swoich łóżeczkach i idą spać. Zachęcając małego czytelnika, by poszedł w ich ślady. 






Cudownie nieskomplikowana, czysta forma i operowanie dużymi płaszczyznami bieli wzmaga magię drobnych szczegółów. To urocza książeczka do czytania przed snem, a przy okazji pomaga utrwalić nazwy kolorów i liczby. Może być przydatna również przy wprowadzaniu przyimków miejsca, bo wielobarwne kocie okienka zapalają się przed, obok, czy nad innymi. 

Wielki plus za bezpiecznie zaokrąglone rogi, poręczny format i porządne wykonanie – tak grubej tekturce niestraszna nie tylko kapiąca z ekscytacji ślina, ale i wyrzynające się zęby! Ciekawie zilustrowana, bez problemu nadmiaru, pomysłowa, ciepła i pożyteczna. Idealna kandydatka na jedną z pierwszych pozycji maluszka. 

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Adamada.

wtorek, 8 października 2019

Julie Mercier - "Moje pierwsze memo. Zwierzęta"


Autor: Julie Mercier
Tytuł: Moje pierwsze memo. Zwierzęta
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 10
Ocena: 10/10

Opis:

Zabawa i nauka o zwierzętach w jednym!

 ilustracje z nazwami zwierząt;
 zabawne zadania ze zwierzętami: memo, odszukiwanie, chowanie i zgadywanki;
 plansze z przesuwanymi okienkami.

Recenzja:

Grę w memo moja córka poznała dość wcześnie, mając kilkanaście miesiecy, i bardzo polubiła tę formę zabawy. Zawsze jednak bawiłyśmy się specjalnymi kartami, więc memo w postaci książki stanowiło dla nas coś w rodzaju zagadki i przyjemnego eksperymentu. Jak się okazało, był to pomysł naprawdę trafiony.

Tym, co od razu rzuca się w oczy czytelnikowi, są pancerne strony. Książka jest dość gruba, tymczasem liczy sobie jedynie pięć rozkładówek. Nie mogło być jednak inaczej, skoro strony muszą pomieścić w środku rychome elementy umożliwiające przesuwanie okienek i grę w memo. Do dyspozycji mamy różne opcje tematyczne, choć wszystko w obszarze zwierząt - są zwierzęta leśne, te żyjące na sawannie, w głębi oceanu, na lodowej krze i na polu. Każda rozkładówka posiada po cztery pary zwierząt do odszukiwania. Na sąsiadującej stronie znajduje się ilustracje ze zwierzakami z danego środowiska oraz cztery propozycje zabaw dla najmłodszych - memo, odszukiwanie zwierząt na obrazku, chowanie określonych par czy też wyszukiwanie zwierząt w oparciu o konkretną cechę. 

Na uwagę w przypadku tej publikacji zasługuje bardzo solidne wykonanie - zarówno pod względem "technicznym", jak i estetycznym. Ilustracje są kolorowe, wesołe i bardzo ładne, z kolei grubość tektury sprawia, że książka trochę nam posłuży. Bardzo dużą zaletę memo w takiej postaci jest to, że karty do gry się nie zgubią, w końcu wszystko schwane i przymocowane jest wewnątrz. Okienka przesuwają się lekko, by poradziły sobie z nimi łapki malucha.



Po cichu liczę, że to pierwsza część tej wyjątkowej serii i że powstaną kolejne, o innej tematyce. Ta publikacja to dowód na to, że warto stawiać na jakość, tworząc książki dla najmłodszych. Jest ona w stu procentach przystosowana do najmłodszych czytelników - od pancernej tektury po zaokrąglone rogi.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Adamada.

wtorek, 14 maja 2019

Meritxell Marti & Xavier Salomó – “Dzień dobry”

Tekst: Maritxell Marti
Ilustracje: Xavier Salomó
Tytuł: Dzień dobry
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 18
Ocena: 9/10
Wiek: 0+

Opis: 

Słońce już dawno na niebie, a wszyscy jeszcze chrapią? Szkoda czasu, wstawajcie czym prędzej! Dzień dobry!
Książka z ruchomymi obrazkami. Każdy może sam obudzić mieszkańców tego miasteczka.

Recenzja: 

Czy są książki, które zachwycają każdego czytelnika bez względu na jego wiek i płeć? Oczywiście, że tak! Całkiem niedawno trafiła w nasze ręce właśnie taka publikacja – co ciekawe skierowana jest ona w stronę najmłodszych miłośników literatury. Może nie ma w tym nawet nic dziwnego, bowiem książeczki dla maluchów zawsze się czymś wyróżniają, a przede wszystkim sposobem wykonania. Okazuje się też, iż nie potrzeba zbyt wiele tekstu, by całkowicie pochłonęły uwagę dzieciaków. Dzień dobry od wydawnictwa Adamada wręcz rozkochała w sobie ośmiolatka, czterolatkę i uwaga – niespełna trzydziestolatkę. Mój dziesięciomiesięczny synek, jak przystało na ciekawego świata niemowlaka, również się do niej wyrywa, dlatego często mu ją pokazuję i czytam. Co jest w niej aż tak fantastycznego, że zdobyła tylu fanów w naszym domu? Nie da się ukryć – przesuwane elementy zrobiły furorę.



W tym miejscu pokuszę się o stwierdzenie, że ta książka żyje. Oczywiście na swój specyficzny sposób. Określając to dokładniej napiszę, że przedstawione w niej sytuacje w skutek interwencji użytkownika zmieniają swój pierwotny stan, cechuje je więc dynamizm. Jest to książka aktywnościowa i zupełnie inna od tych tradycyjnych. Wzbudza zainteresowanie dzieci, które mogłyby się nią bawić bez końca. Było to nasze pierwsze spotkanie z tego typu publikacją, ale już jednogłośnie stwierdziliśmy, że jesteśmy ich fanami. Z pewnością i wasze maluchy podzielą ten entuzjazm. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście, czy warto zainwestować w taką publikację, to z wielką stanowczością rozwieje wasze obawy, bowiem radość z takiego nabytku będzie bardzo długa.



Co prawda tekst jest ubogi, ponieważ znajdziemy w książce tylko siedem zdań różniących się między sobą ostatnim wyrazem, oprócz nich na ostatniej stronie umieszczono jeszcze wypowiedź w innym stylu. Czy brak rozbudowanego opisu umniejsza atrakcyjność wydania? Otóż nie, bowiem nie potrzeba wielu słów, by dziecko czerpało korzyści z tej książki. Te zdania mogą być początkiem własnych historii. Przedstawiają sytuacje mające miejsce w chwili rozpoczynającego się dnia. Końcowa scena jest kontrastowa w stosunku do poprzednich i dotyczy sowy, gdyż jak wiadomo śpi ona za dnia. To też dobry moment żeby poinformować maluchów o tej ciekawostce. Największą furorę oczywiście zrobiły u nas suwaki. Dzieci używały ich w dwojaki sposób, najpierw powtarzając "dzień dobry" a następnym razem "dobranoc", wracając tym samym do pierwotnego stanu obrazka. Jak widać publikacja wyzwala u naszych pociech pokłady kreatywności i sprawia, że czas spędzony z nią jest bezapelacyjnie udany. Wprowadzenie tej pewnego rodzaju innowacji pozwala poczuć także moc sprawczą, w wyniku której przedstawione sytuacje stają się realistyczne. Pomysłowe wykonanie zdobyło uznanie młodych odbiorców a ja jako ich opiekun w pełni je podzielam.



Pod względem technicznym książka jest wykonana bardzo dobrze, suwaki działają praktycznie bez żadnych trudności (czasami kartonik może o coś zaczepić, ale nie umniejsza to w znaczącym stopniu atrakcyjności takiej formy wydania). Poza tym element służący do przewijania posiada małą dziurkę przeznaczoną na paluszek dziecka, co zapewnia wygodne posługiwanie się nim. Grube tekturowe strony są wytrzymałe i nie niszczą się. Rysunki są proste i przejrzyste. Tekst w kolorze czarnym na białym tle jest łatwy do odczytania. Starsze pociechy bez problemu mogą korzystać z niej same. Chociaż wiek docelowy odbiorców to około 0-2 lata to zapewniam, że możemy wyjść znacznie poza ten zakres. Oczywiście młodsze dzieci potrzebują naszej pomocy w jej użytkowaniu. Może być ona inspiracją do wspólnej zabawy i naśladowania dźwięków koguta oraz budzika – maluchy to uwielbiają. Jedno jest pewne: daje ona możliwość fajnej zabawy nawet dla całej rodziny.


Książeczka Dzień dobry od wydawnictwa Adamada jest po prostu rewelacyjna. Oczarowuje dzieci w każdym wieku swoją oryginalnością. Wyzwala pokłady kreatywności i zachęca do opisu czynności związanych z porami dnia. Z nawiązką spełnia związane z jej odbiorem oczekiwania. Dostępna jest również, wykonana według tego samemu pomysłu, wersja na dobranoc, zatytułowana Dobrej nocy, która była już recenzowana na naszym blogu. Podzielam opinię Anety i wystawiam jej taką samą ocenę, bo w zupełności na nią zasługuje.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Adamada.

niedziela, 3 lutego 2019

Lizelot Versteeg - "Kolory wokół nas. Liczby"


Autor: Lizelot Versteeg
Tytuł: Kolory wokół nas. Liczby
Wydawnictwo: Adamada
Liczba stron: 32
Ocena: 9/10

Opis:

W książeczce tej kolorów jest gromada: / Żółta cytryna, zielony wąż, brązowa czekolada. / Przy każdym kolorze – dwie rączki podpowiedzą, / Ile jest jednakowych rzeczy, co w obrazku siedzą. / Licz od jednego do dziesięciu na ostatniej stronie, / I nie zapomnij na każdej znaleźć po balonie!

Książka pomaga opanować umiejętność liczenia od 1 do 10, uczy rozpoznawać kolory, ćwiczy spostrzegawczość i cierpliwość.

Recenzja:

Chociaż etap nauki liczenia jeszcze przed nami, to już teraz korzystamy z tej książeczki. Bo kolory to aktualnie jeden z ulubionych tematów mojej siedemnastomiesięcznej córy, która zaczęła od pokazywania bombek w różnych barwach na choince, a teraz z powodzeniem rozróżnia już kolory. Tak więc Kolory wokół nas. Liczby goszczą w naszych rękach często i to bynajmniej nie z mojego wyboru - po prostu córa przynosi je do czytania (a raczej wyszukiwania różnych rzeczy) niemal codziennie.

Książeczka opiera się na ciekawym założeniu łączącym naukę kolorów i liczenia. Na każdej stronie mamy umieszczone rzeczy w innym kolorze, a tuż obok rączki z wystawionymi paluszkami (wszak nauka liczenia na paluszkach sprawdza się od pokoleń). I tak na przykład mamy odnaleźć jednego czerwonego krasnala (dla mojej córy Świętego Mikołaja), trzy niebieskie kamienie czy dziesięć brązowych ciasteczek (te, obok różowych cukierków, moja Zosia wyszukuje najchętniej :)). Warto jednak zaznaczyć, że wyszukiwanie, gdy wszystko ma ten sam kolor, a rzeczy na stronie jest dużo, to nie taka prosta sprawa, więc książka nada się zarówno dla takich maluszków jak moja córka, jak też dzieci nieco starszych, które zaczynają już liczyć.

Nie zabrakło tutaj także akcentów humorystycznych. Mnie najbardziej ujęło polecenie, by znaleźć coś, co "trochę brzydko pachnie". Poszukacie na zdjęciu poniżej? ;)



Twarda oprawa, kwadratowy format dość sporych rozmiarów - to już w zasadzie w książkach Adamady, po które sięgamy standard, ale warto o tym wspomieć, bo osobiście uważam te cechy za spore zalety wpływające na trwałość książek, nawet przy częstym ich eksploatowaniu.

Myślę, że ta książeczka jest warta polecenia z jeszcze jednego względu - ona rośnie wraz z dzieckiem. Najpierw bawimy się kolorami i wyszukujemy różne przedmioty, a później przechodzimy do nauki liczenia. Wszystko to w przyjaznej i atrakcyjnej dla dziecka formie, a przecież właśnie o to chodzi w książkach dla najmłodszych.

Książkę zrecenzowałam dzięki urzejmości Wydawnictwa Adamada.

piątek, 29 czerwca 2018

Liesbet Slegers - "Kasia i brzuszek mamy"


Autor: Liesbet Slegers
Tytuł: Kasia i brzuszek mamy
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 32
Ocena: 8/10

Opis:

Mama, tata i ja będziemy mieli dzidziusia. Na razie siedzi sobie w brzuszku u mamy. Jest jeszcze malutki i musi duuuuużo urosnąć, zanim się urodzi. Bardzo jestem ciekawa, czy to będzie braciszek czy siostrzyczka. Już nie mogę się doczekać!
Dla maluchów, które wkrótce będą mieć rodzeństwo.

Recenzja:

Chociaż sama mam w domu dopiero jedną pociechę, to mam nadzieję, że w przyszłości nasza rodzina powiększy się jeszcze bardziej. Mimo wszystko mam też świadomość tego, jak trudno czasem małemu człowiekowi zaakceptować fakt, że nie będzie już jedynym maluchem. W końcu od tej chwili uwaga rodziców staje się rozproszona i nie skupia się w stu procentach na jednym dziecku. Zazdrość to całkiem naturalna reakcja w takiej sytuacji. Warto zatem rozmawiać o takich zmianach już wcześniej, kiedy bobas jest jeszcze w brzuszku mamy. Zwłaszcza że ciąża to czas, kiedy mama często nie ma już tyle siły na harce i szalone zabawy, bo wielki brzuch jej to skutecznie uniemożliwia. Widziałam już różne reakcje dzieci na wiadomość o powiększeniu się rodziny, więc tym bardziej skłaniam się ku rozmowie i stopniowemu oswajaniu z nową sytuacją.

Osobiście uważam, że książki mogą w takich sytuacjach pomóc przez pokazanie młodemu człowiekowi tego, że choć będzie teraz w domu inaczej, nie znaczy to, że gorzej. Posiadanie rodzeństwa to naprawdę fajna sprawa i jeśli tylko dziecko jest na to odpowiednio przygotowane, to istnieje duża szansa, że będzie się tym faktem cieszyć już od dnia narodzin braciszka czy siostrzyczki, a nawet wcześniej. Nie ma chyba nic bardziej rozczulającego niż dziecko rozmawiające z ciążowym brzuszkiem mamy. 

"Kasia i brzuszek mamy" to publikacja, która trafiła w mój gust z tego względu, że nie skupia się jedynie na zaletach powiększenia się rodziny. Taki obraz byłby przekłamaniem i dziecko szybko wychwyciłoby fałsz i niespójność z rzeczywistością. Książkowa bohaterka także czuje się czasem smutna i zawiedziona, bo mama nie zawsze ma siłę, by się z nią bawić. Jej pobyt w szpitalu, gdy na świat przychodzi braciszek, także okupiony jest sporym stresem. W końcu mama i tata gdzieś nagle zniknęli, a to na pewno duże przeżycie. Jest tak, jak w rzeczywistości - raz słodko, innym razem gorzko.



Osobiście lubię prostotę, z jaką Liesbet Slegers przedstawia świat z perspektywy dzieci, natomiast same ilustracje są średnio w moim guście - urocze, kolorowe, owszem, ale to po prostu nie mój typ obrazków. Niemniej jest to publikacja, którą w ogólnej ocenie muszę zaliczyć na plus. 

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Adamada.

środa, 16 sierpnia 2017

Guido van Genechten - "Odkryj, gdzie…"


Autor: Guido van Genechten
Tytuł: Odkryj, gdzie…
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 30
Ocena: 10/10
Wiek: 18m+

Opis:
Gdzie kotek smacznie śpi?
Gdzie dżdżownica ma głowę?
Gdzie wiewiórka chowa orzeszki?

Książka z zagadkami, na które najlepsze odpowiedzi podsuwa dziecięca wyobraźnia.

W sam raz dla ciekawskich smyków, szkrabów i bobasów.


Recenzja:
Nie będę owijać w bawełnę – ta seria jest genialna!. „Odkryj…” to cykl trzech rozkładanych książeczek odpowiadających na niektóre z setek pytań, jakie potrafi wyrzucić z siebie maluch w przeciągu minuty.

„Odkryj, gdzie…” to część, która skupia się wyłącznie na zwierzątkach. Siedem sytuacji to siedmioro milusińskich i siedem odpowiedzi, które choć w niewielkim stopniu mają szansę zaspokoić nienasyconą dziecięcą ciekawość. Otwierając okienko, maluch dowie się między innymi gdzie miś polarny szuka jedzenia, gdzie ptaszek karmi pisklęta i gdzie tak właściwie jest głowa dżdżownicy. Ta lektura to świetny trening spostrzegawczości i kojarzenia faktów. Rozwija słownictwo, utrwala nazwy i zwyczaje zwierząt, pobudza ciekawość i wyobraźnię.
A rozkładane strony/okienka tworzą iluzję ruchu wprowadzając małego mola książkowego w proste podstawy animacji poklatkowej.

Nieskomplikowane i przejrzyste a jednocześnie bardzo estetyczne i niepozbawione humoru (wiem, że jestem już na to zdecydowanie za stara, ale zawsze mnie bawią siusiające pieski. Na szczęście dzieciaki też uwielbiają „takie kwiatki”) ilustracje podbiją serca zarówno dzieci, jak i rodziców. Użyte kolory są wesołe, kontrastowe i soczyste, a postacie przedstawione zostały bez zbędnej infantylizacji (niechlubnym wyjątkiem jest jedynie kotek na okładce, który stylistycznie niewiele ma wspólnego z resztą obrazków). Ilustracjom towarzyszy minimum tekstu sprowadzonego wyłącznie do pytania i odpowiedzi, co podkreśla oszczędną, pozbawioną zbędnych ozdobników formę książki.

Delikatnie usztywniane strony są „etapem przejściowym” między kartonówką, a klasyczną książką. Idealnie sprawdzą się u dziecka w wieku zbliżonym do dwóch lat, które rozumie już, że smakowanie literatury nie ma zbyt wiele wspólnego z jej jedzeniem, a szarpana książka ulega zniszczeniu. Okienka/rozkładanki nie są małymi elementami, dzięki czemu zdają się być nieco bardziej odporne na atak małych ciekawskich paluszków. A porządna, twarda okładka z zaokrąglonymi bezpiecznie brzegami naprostuje ewentualne zagniecenia powstałe podczas zbyt entuzjastycznej lektury.







 
Oryginalny pomysł, sympatyczni bohaterowie, przemyślana forma, staranne wykonanie, a także humor i zaskoczenie malujące uśmiechy na bobasowych buźkach – właśnie to uwielbiam w pozycjach dla dzieci. Wszystkie części tej serii można kupować w ciemno, są strzałem w dziesiątkę.

Książeczkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Adamada.