Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liczenie do 10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liczenie do 10. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 lipca 2021

Monika Filipina, Izabela Mikrut - "Traktor Stasia. Nauka liczenia z okienkami"

 


 Ilustracje: Monika Filipina
Tekst: Izabela Mikrut
Tytuł: Traktor Stasia. Nauka liczenia z okienkami
Wydawnictwo: Nasza Ksiegarnia
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 12
Ocena: 9/10
Wiek: 0-6 lat

Opis:

Wyrusz na wycieczkę ze Stasiem i jego siostrą. Otwieraj okienka, żeby poznać i policzyć wesołych pasażerów jadących w zwariowanych przyczepach. Czy uda ci się odnaleźć żabkę na każdej ilustracji? 

Interaktywna książka z okienkami zapoznaje najmłodszych z cyframi oraz zachęca do zabawy z wyrazami dźwiękonaśladowczymi.

Recenzja:

Książki z okienkami należą do naszych ulubionych. Do tej pory wydawnictwo Nasza Księgarnia miało w swojej ofercie mało tego typu propozycji. Na szczęście w przeciągu ostatnich miesięcy pod szyldem tej firmy pojawiły się dwa nowe tytuły interaktywne dla najmłodszych dzieci. Co więcej takie tytuły, które wspierają ich edukację. Jedną z nich jest właśnie Traktor Stasia. Nauka liczenia z okienkami. Co oferuje swoim odbiorcom? Ciekawą przygodę ze zwierzętami oraz pomoc w utrwalaniu znajomości liczebników. Chociaż traktor to maszyna, która z pewnością bardziej spodoba się chłopcom to ta książeczka powinna przypaść do gustu także i dziewczynkom, zwłaszcza że spotkają w niej siostrę tytułowego bohatera. A dodatkowo zwierzęta to stworzenia, które kochają wszystkie maluchy, więc tym chętniej spędzą oni czas z tą publikacją. Przy okazji poćwiczą mowę, dzięki powtarzaniu wyrazów dźwiękonaśladowczych, które powiązane są z protagonistami. Tak wiele dobrego oferuje im spotkanie ze Stasiem i jego kompanami.


Mojemu trzyletniemu synowi, mimo iż, nie chodził on jeszcze do przedszkola, liczby nie są obce. Chętnie liczy do dziesięciu, a momentami próbuje także dalej. Przyszła mu ta umiejętność naturalnie i bez problemu. Dzięki częstemu powtarzanie, liczebniki te zostały przez niego sprawnie zapamiętane. Musimy mieć na uwadze, że pierwsze lata życia naszych dzieci są najefektywniejsze jeśli chodzi o naukę, więc warto w formie zabawy przemycać im, przydatne w późniejszym czasach, informacje. Ta książeczka może być pomocą lub sprawdzianem dla waszych pociech, w zależności od tego na jakim poziomie opanowali znajomość liczb. Poza tym, za sprawą otwieranych okienek stwarza dodatkowe możliwości - trenujące zapamiętywanie. Z pewnością możecie zdziwić się jak szybko dzieci zapamiętują, co się pod nimi znajduje. Taka forma zabawy się u nas dobrze przyjęła, a co więcej zainicjował ją sam maluch. Zaś rymowany tekst w książeczce szybko wpada w ucho i naprawdę z przyjemnością się go słucha. 

"Kto za krzakiem? Na czym jedzie?
Och, tu cztery są niedźwiedzie."

Bohaterami książki są: Stasio, jego siostra i traktor oraz oczywiście wiele zwierząt, które dzieci wiozą za sobą w przeróżnych miejscach. Kto ukrył się w toalecie lub w lodówce i co robią krowy, świnki, a na czym jadą niedźwiedzie? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań poznamy, otwierając okienka znajdujące się w tej fenomenalnej książeczce. Jeden bóbr, dwie krowy, trzy świnki i tak dalej. Wraz z każdą stroną poznajemy i widzimy coraz to więcej stworzeń i w ten sposób trenujemy z dziećmi liczenie. To świetny pomysł, by przez zabawę uczyć się nowych umiejętności. Całość ma nieco abstrakcyjny, a może nawet bajkowy przekaz, gdyż wiadomo, iż dzieci nie mogą jechać same traktorem i ponadto ciągnąć za sobą tyle zwierząt, przebywających w tak dziwacznych miejscach, a jednocześnie wykonujących różne czynności. Jednak w tym też tkwi całe piękno i oryginalność tej publikacji.




Książka ma poręczny format i kartonowe strony. Okienka są bardzo duże, zajmują niemal całą stronę i zapewniają naprawdę fantastyczną zabawę każdemu maluchowi. Bez problemu się otwierają, gdyż mają wyraźnie zaznaczony okrągły otwór na paluszek. Ilustracje mają swój specyficzny charakter, ale także swój urok. Dzieci bez problemu rozpoznają umieszczone na nich zwierzęta. Tekstu nie ma zbyt wiele, co oczywiście nie jest tu żadnym minusem, bowiem w przypadku książek interaktywnych wystarczy dwa, trzy dobrze sformułowane zdania na stronie, by zapewnić odbiorcom ciekawe zajęcie. Autorka tekstu spisała się na medal, oferując dzieciom różne interpretacje każdej z sytuacji. Współpraca obu pań, której owocem jest ta właśnie książeczka, okazała się naprawdę doskonała i kompatybilna - ilustracje idealnie współgrają z tekstem i odwrotnie. Publikacja ta jest warta polecenia i zachwyca nie tylko dzieci, ale to właśnie im praca z nią daje najwięcej korzyści.


 
Traktor Stasia. Nauka liczenia z okienkami to książeczka, która zabiera dzieci w fascynującą podróż pełną liczb, zwierząt i daje mnóstwo frajdy. Zapewnia im także doskonały i jednocześnie przyjemny trening pamięci oraz liczenia do dziesięciu. Jest bardzo pomysłowo wydana i zachwyca swoimi wieloma możliwościami nauki przez zabawę. Warto ją mieć.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia

sobota, 21 września 2019

David Melling - "Licz z Chlapkiem"; "Koloruj z Chlapkiem"

Autor: David Melling
Tytuły: Licz z Chlapkiem; Koloruj z Chlapkiem
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 15.05.2019
Liczba stron: 24; 24
Ocena: 7/10

Opis: 

Seria Kaczorek Chlapek to humorystyczne książeczki dla najmłodszych dzieci o przygodach zabawnych kaczuszek.

Razem ze zwierzętami dzieci uczą się liczyć od jeden do dziesięciu, odróżniać emocje, rozróżniać kolory w zabawnej formie.

Recenzja: 

Liczenie i rozpoznawanie kolorów to jedne z pierwszych umiejętności opanowywanych przez dzieci, które są im potrzebne do dalszej nauki. W ostatnim czasie w nasze ręce trafiły tekturowe książeczki od wydawnictwa Wilga poświęcone tym dwóm tematom. Licz z Chlapkiem i Koloruj z Chlapkiem powinny spodobać się zwłaszcza maluchom, które dopiero rozpoczynają przygodę z cyferkami i kolorami, ale także tym już dobrze z nimi zaznajomionymi. W takim przypadku będą czerpali oni jeszcze więcej przyjemności z poznawania krótkich historyjek opisanych w owych publikacjach. Mogą one zostać przeczytane młodszym dzieciom przez rodziców i opiekunów, albo też przez starsze rodzeństwo.


Zatem, czy - według nas - Mellingowi udało się połączyć ciekawą przygodę głównego bohatera z klarownym przekazem edukacyjnym?

Odpowiemy, że tak. Książeczki spodobały się mojej czteroletniej bratanicy, która nie ma już problemów z liczeniem i nazywaniem poszczególnych kolorów. Chętnie spędzała z nimi czas ćwicząc swoje umiejętności z tego zakresu. Zaś starszy syn z przyjemnością samodzielnie czytał tekst w nich zawarty. I chociaż treść w publikacjach gubi rytmiczność, gdyż nie wszystkie rymy są tutaj dokładne, a historia nie okazała się zbyt porywająca, to i tak można się przy nich nieźle bawić. Myślę, że najwięcej korzyści przyniosą one dzieciom, które dopiero wchodzą w świat nauki. Razem z Chlapkiem będą chętniej liczyć i nazywać kolory, gdyż z pewnością nie pozostaną one obojętne na jego nieco zwariowane przygody.

"JEDEN kaczorek na kolegów czeka. 
DWA oglądaja basenik z daleka."

Główny bohater tej serii to sympatyczny kaczorek o imieniu Chlapek. W książeczce Licz z Chlapkiem kaczorek ten, wraz z kolejno przybyłymi na basen przyjaciółmi, zbierają się na skoczni, by zeskoczyć z niej do wody. Najpierw znajduje się tam jeden z nich, później dwóch, trzech, czterech... i tak dalej, aż do dziesięciu. Dzięki takiemu przedstawieniu historii dzieci mogą ćwiczyć liczenie do dziesięciu. Tekst momentami jest rymowany, jednak jak już wcześniej wspominałam, niekiedy rymy te są niedokładne, także możemy zgubić rytm podczas czytania. Jednakże nie jest to wcale aż taka nudna opowieść. Możemy nawet się przy niej trochę pośmiać, a zwłaszcza na jej końcu, kiedy to wszystkie kaczorki wskakują razem do wody. Ilustracje są zabawne i przejrzyste, z łatwością można policzyć wszystkich bohaterów na danej stronie i obserwować ich zabawne poczynania na basenie. Ponadto, cyfry zapisane są słownie drukowanymi literami, dlatego starsze dzieci mogą potrenować samodzielne czytanie i utrwalić sobie ich zapis słowny. Może nie zaliczymy tych ksiażeczek do swoich ulubionych, ale na pewno zostawię je do czasu, aż najmłodszy syn urośnie i będzie mógł z nich skorzystać w przyszłości.


Natomiast w książeczce zatytułowanej Koloruj z Chlapkiem, kaczorek i jego przyjaciele bawią się w chowanego. Fabuła obu publikacji dotyczy więc aktywności uwielbianych przez dzieci, dzięki czemu wzbudzają one ich zainteresowanie i skutecznie zachęcają do nauki, w tym przypadku do liczenia i rozpoznawania kolorów. Jak widać w powyższym cytacie oraz na załączonych do recenzji zdjęciach, także tu zapisano drukowanymi literami słowa oznaczające poszczególne kolory. Ilustracje współgrają z tekstem i są jeszcze ciekawsze niż te z poprzedniej części.



Grube, kartonowe strony obu książeczek są bardzo wytrzymałe i mają zaokrąglone rogi, dlatego też zapewniają dzieciom bezpieczeństwo podczas korzystania z nich. Nie niszczą się łatwo, co jest ich wielkim plusem. Format też mają przyjazny. Wykonane zostały w solidny sposób a twarde i sztywne strony pozostaną jak nowe przez bardzo długi czas. Strony się nie rozdwajają i nie tracą swojego naturalnego blasku.

Licz z Chlapkiem i Koloruj z Chlapkiem to ciekawe  książeczki, pomocne przy nauce cyferek i nazywania kolorów. Idealne dla maluchów, ale także nieco starszych dzieci. Zabawne historie dostarczają powodów do uśmiechu a jakość publikacji jest na najwyższym poziomie. Kaczorek Chlapek to bohater, którego warto poznać.

Książki zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Wilga.

środa, 9 sierpnia 2017

Anita Bijsterbosch - "Gdzie jest konik morski?"

Autor: Anita Bijsterbosch
Tytuł: Gdzie jest konik morski?
Wydawnictwo: Adamada
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 28
Ocena: 9/10
Wiek: 30m+

Opis:
Rety! Gdzie się podział dziesiąty dzidziuś? Tato konik morski zgubił gdzieś jedno ze swoich dziesięciorga maluchów. Szuka za rafą koralową, w muszli i pod kamieniem. Ale wciąż natrafia na zupełnie inne zwierzątka…

Bestseller, który pomaga dzieciom na całym świecie zapamiętać liczby. Skuteczniej niż guziki, palce i liczydło razem wzięte.

Recenzja:
Osią fabuły uroczej książeczki dla najmłodszych jest sytuacja, która mogła zdarzyć się tylko ojcu – konik morski zgubił jedno ze swoich dzieci. Rozpoczyna zatem szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą przetrząsając zakamarki morskich głębin i prosząc o pomoc każde napotkane stworzenie. Towarzysząc mu w poszukiwaniach zaginionego synka, mały czytelnik poznaje różnorodne morskie zwierzątka i utrwala liczenie do dziesięciu.

To nieskomplikowana, ale wciągająca historia za którą równie łatwo nadążyć, co się w nią zaangażować. Pomagają w tym przepiękne ilustracje, które przywodzą nieco na myśl perfekcyjnie wykonaną wycinankę-wyklejankę. Wspaniałe kolory – żywe, choć dalekie od podstawowej palety, duża szczegółowość przy jednoczesnym zachowaniu prostoty i przejrzystości ilustracji, budzący sympatię, uśmiechnięci bohaterowie – oto klucz do sukcesu.

Bardzo lubię książeczki dla dzieci, w których bohaterem jest konik morski – nie oszukujmy się, tatusiowie wciąż są traktowani nieco „po macoszemu” jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, a przecież sprawdzają się w tym świetnie. Chyba, że akurat gubią jedną z pociech :D Jednak jak by nie patrzeć, z tatą nie można się nudzić! A książka Anity Bijsterbosch pełna jest tatusiów trzymających pieczę nad swoją dziatwą (podczas lektury czułam się prawie jak na placu zabaw w sobotni poranek), którzy wspólnie szukają zaginionego konika morskiego, jak na facetów przystało, bardzo skrupulatnie – za kamieniami, muszlami i wodorostami, a nawet za lampką ryby-żeglarza.

Podobnie jak w przypadku historii Pana Hilarego i jego okularów, zguba znajduje się tam, gdzie powinniśmy byli zacząć szukać ;)

Podoba mi się zabieg bezpośredniego zwrócenia się do czytelnika i zaangażowanie go w poszukiwania. Zabawa w detektywa, poszukiwanie skarbu, podchody – nic tak nie porusza ciekawości i wyobraźni jak te pomysły, sprytnie połączone w historii gapowatego taty konika. Cóż jest bowiem bardziej intrygującego niż zagadki i tajemnice?

Równie wielką moc przyciągania co właśnie owa tajemnicza misja, mają wykorzystane w tej pozycji okienka. Fakt, iż dzieciaki (i nie tylko one, bo ja również) uwielbiają otwierać okienka i sprawdzać cóż to się za nimi kryje, jest niepodważalny, a książeczek z okienkami jest na rynku mnóstwo. Ale z tak ciekawym wykorzystaniem tego pomysłu jeszcze się nie spotkałam – bowiem w tej książeczce okienka zyskały przeróżne, nawet najbardziej wymyślne i skomplikowane kształty. Mamy zatem okienko w kształcie ślimaka, muszli, sterty kamieni, rafy koralowej i kępki wodorostów. Kolorowe, różnokształtne i dopracowane w każdym szczególe pobudzają na równi zmysły wzroku i dotyku. Niestety są tym samym dość delikatne.


Lekko usztywnione strony będą idealne dla nieco starszego malucha, który już raczej nie testuje literatury przy pomocy kubków smakowych, jednak zdarzy mu się jeszcze raz na jakiś czas, pod wpływem emocji, potraktować lekturę mało delikatnie i pognieść cienki papier. Duży plus za twardą okładkę z delikatnie zaokrąglonymi rogami – ostrożności nigdy dość. Jednak patrząc pod względem wytrzymałości, książeczka z tak dużymi i skomplikowanymi okienkami powinna moim zdaniem mieć kartonowe strony – mimo usztywnienia okienka szybko się zużywają i po kilkunastu otwarciach zaczynają się odklejać. Dość szybko ulegają ciekawskim i czasem zbyt rozentuzjazmowanym dziecięcym paluszkom. Może nie będzie służyła latami, ale za to gwarantuje mnóstwo świetnej zabawy.

Fajny pomysł, charakterystyczne ilustracje, przejrzysta forma, oryginalne okienka oraz „zabawa w detektywa” – i nagle okazuje się, że wiedza sama weszła do głowy, a maluch potrafi liczyć. Nie mogę się już doczekać, aż moja córka wyrośnie wreszcie z etapu wyrywania okienek i dojrzeje do tej pomocy naukowej. Zapowiada się masa świetnej zabawy!

Książeczkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Adamada.