Pokazywanie postów oznaczonych etykietą edukacyjny Egmont. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą edukacyjny Egmont. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 listopada 2019

Kimberly Faria, Robyn Newton, Amy Oliver - "Na farmie"


Autor: Kimberly Faria, Robyn Newton, Amy Oliver
Ilustracje: Stephanie Fitzer-Coleman
Tytuł: Na farmie
Wydawnictwo: Egmont Edukacyjny
Seria: Akademia Mądrego Dziecka, Odkryj Przyrodę
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 12
Wiek: 3-5 lat
Ocena: 9/10

Opis:

Wybierz się na farmę, przewracając kolejne strony z przezroczystymi okienkami. Zobaczysz stodołę, podwórko, pastwisko i pola, a tam najrozmaitsze zwierzęta. Przyjrzyj się im uważnie, by podczas tej wyprawy poznać ich jak najwięcej. Akademia mądrego dziecka. Odkryj przyrodę to seria trzech zupełnie wyjątkowych książeczek. Oglądając kolorowe ilustracje, dzieci poznają zwierzęta mieszkające w oceanach, na wsi i w Arktyce. Książki mają kartonowe strony i przezroczyste, foliowe okienka.
Recenzja:

Bardzo cenię niebanalne pomysły w książeczkach dla dzieci. Książeczki z dziurami były u nas hitem przez cały „bobasowy” okres mojej córki. Jestem niesamowicie ciekawa jej minki, gdybym wtedy podsunęła jej z zaskoczenia książeczkę nie z dziurą, a… z okienkiem. I to takim właśnie okienkiem z szybką. Teraz jest już zdecydowanie za duża, by dać się nabrać na tego rodzaju niespodziankę, ale i tak wyobrażam to sobie z uśmiechem. 





Nie wiem za bardzo z czego wynika sugerowany wiek odbiorcy, określony przez wydawcę jako 3+. Być może to po prostu pomyłka, bo moim zdaniem to typowa książeczka dla najnajów – z grubego kartonu, po jednym zdaniu tekstu na stronę i skupiona na rozwijaniu słownictwa o nazwy zwierząt. Moja trzyipólatka, po początkowym zainteresowaniu ciekawą formą, bardzo szybko się nią znudziła. Będzie to natomiast bardzo dobra kandydatka na jedną z pierwszych książeczek bobasa – niebanalne słownictwo (poza krówką, kotkiem, czy kurkami znajdą się tu również takie wyrazy jak „pupile”, „płomykówka”, czy „owca rasy szewiot”), czy przezroczyste okienko z drobnym malunkiem to największe, wyjątkowo rozwijające atuty tej książeczki. A na ilustracje aż miło popatrzeć.

Świetny pomysł i prosta budowa. Przez wszystkie strony książeczki (poza ostatnią) idzie spore, przezroczyste okienko. Na każdej kolejnej szybce narysowano jakiś drobiazg – motylki, ptaszki, koguta, pajączka, trawkę – które możemy odkrywać przewracając kolejne strony, a które po zamknięciu nakładają się na siebie tworząc spójną kompozycję. Natomiast główna akcja toczy się na tych częściach stron, które okienko otaczają – zajrzymy do stodoły, na podwórko, nad staw, na łąkę, czy pole, poznamy mieszkające tam stworzenia i przyjrzymy się, jak toczy się życie. Ostatnia strona pełni rolę słowniczka, w którym zebrano wszystkie przedstawione wcześniej zwierzątka wraz z podpisami.

Wyjątkowo sympatyczna pozycja, polecam bardzo, ale zdecydowanie dzieciom 0-3.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.pl.

sobota, 17 sierpnia 2019

Ruth Spiro, Irene Chan - "Grawitacja!"

Autor: Ruth Spiro 
Ilustrator: Irene Chan
Tytuł: Grawitacja! Bobas odkrywa naukę. Akademia mądrego dziecka
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 10
Ocena: 9/10

Opis:

Twój bobas podczas posiłku uwielbia zrzucać wszystko na podłogę? Na placu zabaw chętnie wybiera zjeżdżalnię? To idealny czas, aby wprowadzić do jego świata pojęcie grawitacji.

"Grawitacja! Bobas odkrywa naukę. Akademia mądrego dziecka" to książeczka edukacyjna dla maluszków, która najprostszymi słowami i uroczymi obrazkami tłumaczy, czym jest grawitacja.

Autorzy książki "Grawitacja! Bobas odkrywa naukę. Akademia mądrego dziecka" pomysłowo żonglują pojęciami z najbliższego otoczenia małego człowieka, aby wyjaśnić im pozornie zawiłe pojęcie grawitacji.

"Grawitacja! Bobas odkrywa naukę. Akademia mądrego dziecka" to idealna propozycja na pierwszy naukowy tytuł na półce ciekawskiego bobasa.

Recenzja:

Czas rozpocząć naukę. Tak, tak - dobrze czytacie, wzrok was nie myli. Co prawda zostało jeszcze dwa tygodnie wakacji, ale nauka z książkami od wydawnictwa Egmont to czysta przyjemność. Tym razem w nasze ręce trafiła świetna publikacja z serii Bobas odkrywa naukę. Akademia mądrego dziecka. Dzięki niej w przystępny sposób mogłam wytłumaczyć swojemu synkowi pojęcie grawitacji. I chociaż nie jest już on bobasem to bardzo polubił tę książkę. Co zatem przemawia na jej korzyść? Pisząc krótko: wszystko. Czasami wszystko to wciąż za mało, więc wypada rozwinąć troszkę to stwierdzenie. Zachęcam więc do przeczytania dalszej części recenzji i obejrzenia kilku poniższych zdjęć. Mam nadzieję, że pozwoli to wam na podjęcie decyzji, co do nabycia tej publikacji.


Dzieci z tematem grawitacji po raz pierwszy zaznajamiają się w wieku, który nie klasyfikuje ich już do grupy bobasów. Jednakże nigdy nie jest za wcześnie na zaprzyjaźnienie się z nauką i trudniejszymi prawami rządzącymi światem. Książeczki, które nie tylko bawią, ale także uczą będą przeze mnie zawsze mile widziane w naszym domu. Grawitacja! zasłużyła sobie na zaszczytne miejsce w biblioteczce a radość z niej czerpie nawet mój roczny maluch. Oczywiście jest zbyt mały, by zrozumieć istotę fabuły, jednakże uwielbiam z nim przeglądać tę książeczkę, zwłaszcza, że pojawia się w niej jego na tę chwilę ulubione zwierzę, a więc piesek. Gdy tylko otwieram książeczkę, on natychmiast naśladuje jego odgłos a uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej twarzy i wówczas wszystko wydaje się jakieś radośniejsze. 

Bohaterami tej publikacji są: pewien czarnoskóry bobas i piesek oraz kluseczka, która rzucona na podłogę prezentuje młodym słuchaczom zjawisko grawitacji, a więc przyciągania ziemskiego. To nie jedyna sytuacja przedstawiająca nam jej zasadę. Razem z bohaterami odwiedzimy także park i plac zabaw a tam na przykładzie słonika-zjeżdżalni również zaobserwujemy jak działa grawitacja. Zostałam pozytywnie zaskoczona pomysłem na tę serię i jej wykonanie. Pomimo tego, iż tekstu jest mało to fabuła książeczki jest ciekawa a nawet zabawna. Sposób w jaki zostało wytłumaczone pojęcie grawitacji okazał się przystępny i łatwy do zrozumienia. Autorzy zrobili to stopniowo i systematycznie. Zaręczam, że starsze dzieci z ochotą będą czytały tę książkę samodzielnie a maluchy pokochają jej fantastyczne ilustracje, sympatycznych bohaterów i zabawne scenki. Oprócz tekstu głównego są tu umieszczone także podpisy oraz kolorowe strzałki 
ułatwiające rozeznanie w całej sytuacji i będące oryginalną formą przekazu wiedzy. Mała książeczka a niesie za sobą tyle dobrego.


Pod względem jakości wydania Grawitacja! prezentuje się idealnie. Grube strony z zaokrąglonymi rogami są przyjazne dla naszych milusińskich. Niewielka ilość tekstu ich nie nuży - autorowi udało się za jego pomocą znakomicie przekazać meritum głównego zagadnienia. Niektóre wyrazy zostały napisane większą czcionką, kolorowymi literami. Takie urozmaicenia w pozytywny sposób wpływają na ogólny odbiór całej publikacji. Ilustracje zaś są duże i wyraźne oraz nieskomplikowane i pozbawione niepotrzebnych szczegółów. Wszystko to sprawia, że książeczka zdaje egzamin na piątkę z plusem. Z pewnością żaden uczeń nie będzie miał już problemu z wyjaśnieniem istoty grawitacji. 



Grawitacja! to przystępna w treści i formie wydania książka pozwalająca poznać zasadę przyciągania ziemskiego. Autor w zrozumiały sposób tłumaczy ją najmłodszym a ilustratorka zachwyca swoimi rysunkami. Polecam nie tylko tym najmłodszym, ale nawet nieco starszym dzieciom, bez wątpienia pomoże im zrozumieć o co tak naprawdę chodzi w tej całej grawitacji. Kusi mnie, by nabyć pozostałe części z tej serii, gdyż naprawdę warto się z nimi zapoznać. Aneta recenzowała już dla was dwie inne i miała podobne wrażenia, jak my. Zatem chyba nie ma się, co dłużej zastanawiać, tylko je zamawiać. A niebawem poznamy także opinię Agnieszki o jeszcze jednej części. Wszystkich jest w sumie cztery: Fizyka kwantowa, Grawitacja, Termo-dynamika i Energia odnawialna. Cała seria to przyjemny zastrzyk wiedzy o owych zagadnieniach. Mam nadzieję, że macie ochotę je przeczytać. 

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

środa, 31 lipca 2019

Ruth Spiro, Irene Chan - "Fizyka kwantowa!"; "Termodynamika!"


Autor: Ruth Spiro
Ilustracje: Irene Chan
Tytuł: Fizyka kwantowa!; Termodynamika
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Akademia mądrego dziecka, Bobas odkrywa naukę
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 10
Ocena: 8/10
Wiek: 0-3 lata

Opis:

Dzieci od pierwszych miesięcy życia uczą się praw fizyki i matematyki: rozwijając się, obserwując, bawiąc. Maluchy obcują jednak z nimi nieświadomie - czemu jednak wtajemniczyć i wprowadzić do ich świata terminy naukowe, które dorosłym wydają się skomplikowane. Dla dziecka mogą stać się bliskie – wprowadzone odpowiednio wcześnie i prosto wytłumaczone.

Książki z serii Bobas odkrywa naukę. Akademia mądrego dziecka wpisują się w nurt edukacji STEM. STEM to obecnie jeden z najbardziej innowacyjnych i cenionych konceptów edukacyjnych na świecie. Koncepcja STEM łączy cztery dyscypliny:
- nauki przyrodnicze (science)
- technologię (technology)
- inżynierię (engineering)
- matematykę (math)

Koncept STEM ma na celu zwiększenie udziału tych dyscyplin w edukacji dzieci, aby wzmocnić ich kompetencje z zakresu nauk ścisłych i technicznych. Cykl Egmontu „Bobas odkrywa naukę” pomaga wprowadzać zalążki edukacji STEM już na etapie pierwszych miesięcy i lat dziecka. Polecamy.


Recenzja:

Jest takie powiedzenie, że jeśli nie potrafisz wytłumaczyć czegoś w sposób prosty i zrozumiały, to znaczy, ze sam tego nie rozumiesz. Ale tłumaczenie bobasowi zasad rządzących wszechświatem to już inna para kaloszy! Czterotomowa podseria Akademii Mądrego Dziecka „Bobas odkrywa naukę” to estetycznie wydane, niewielkie kolorowe kartonówki poświęcone „trudnym zagadnieniom”. Dzisiaj przyjrzymy się dwóm tytułom z cyklu.

„Fizyka kwantowa” to coś, czego zasadności nie potrafię pojąć po dziś dzień, choć temat intrygował mnie w sumie od zawsze, w końcu koty mają magiczną siłę przyciągania. W książeczce mamy szansę poznać malutkiego Erwina Schrödingera i jego psotnego kociego przyjaciela, który – jak każdy kot – ma dużą słabość do chowania się po kartonach. Już sama zabawa w szukanie kotka, ciągnąca się przez kilka stron, jest świetnym pomysłem, które świetnie angażuje malucha, nawet moja trzylatka jeszcze dała się w to wkręcić. A kiedy Erwin znajduje małego uciekiniera, zaczynają się pomysły. Bez obaw – to ugrzeczniona wersja słynnego eksperymentu, kot nie jest martwy ani przez chwilę! Maluszek zastanawia się, czy kotek w pudełku śpi, czy jest obudzony. Poznaje zasadę, według której kotek w kartonie śpi i nie śpi jednocześnie do momentu, w którym zajrzy się do kartonu, by się przekonać. 






Prawdę mówiąc wciąż nie do końca to rozumiem, ale moja córka przeszła z tą koncepcją do porządku dziennego bez dodatkowych pytań (pewnie do czasu…). Niemniej jednak książeczka jest bardzo sympatyczna i skoro już czytamy bobasowie o kotkach, do dlaczego nie o tym Schrödingera?
„Termodynamika” jest łatwiejsza do ogarnięcia przez mój humanistyczny mózg, może dlatego podoba mi się nieco bardziej (szczególnie, że tu również na końcu pojawia się kotek!). To krótka opowieść o wpływie słonecznego ciepełka na życie na ziemi. Najpierw na rośliny – dziecko dowiaduje się, że słońce daje drzewu energię, której to potrzebuje do wzrostu, kwitnienia i owocowania. Następnie drzewo daje owoce, które są źródłem energii dla maluszka, który je zjada – niezbędnego do rośnięcia i dającego siłę do zabawy. Wdzięczna, mądra i sympatyczna opowieść o jednym z ważniejszych praw natury. 




Książeczki są porządnie wykonane i wytrzymałe – niestraszne im ząbkowanie, pryskająca ślina i niewprawione w przewracaniu kartek paluszki. Niewielki format, sympatyczne ilustracje i bezpiecznie zaokrąglone rogi zachęcają do samodzielnego oglądania. Tekstu jest niewiele – niej więcej po zdaniu na stronę. Jest on dostosowany do możliwości poznawczych dziecka i przy tym niesie ze sobą sporo treści.

Fajne, przemyślane i ciekawe. Solidna podwalina pod przyszłą ciekawość i potrzebę rozwiązywania tajemnic wszechświata. 

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.

czwartek, 18 kwietnia 2019

Czytam sobie. Poziom 1 – „Rajdowa krowa”, „Fasola Eulalii”

Autorzy: Rafał Witek; Justyna Bednarek
Ilustratorzy: Paweł Mildner; Daria Solak
Tytuły: Rajdowa krowa; Fasola Eulalii
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 32; 32
Ocena: 8/10

Opis:

Bela to odjechana krowa. Zamiast leniwie paść się na pastwisku, woli ścigać się rajdowym samochodem marki Land Krower. Zamiast dostarczać mleka, Bela woli dostarczać sobie adrenaliny. Nadchodzi dzień wyścigu, na starcie w rajdzie terenowym pojawia się rogata automobilistka. Jak jej pójdzie? Kto stanie jej na drodze? Czy wygra?


***

Eulalia nie może doczekać się wiosny. A wiosna w tym roku spóźniona i nie chce rozkręcić. Dziewczynka znajduje na to sposób. Postanawia kawałek wiosny wyhodować sobie samodzielnie. W słoiku, z fasoli. „Fasola Eulalii” zawiera kultowy przepis, jak wyhodować fasolkę ze słoika. Książeczka krok po kroku tłumaczy, czego trzeba, aby z fasolki wyrosły łodyga, liście i kwiaty. To fantastyczna opowiastka, nie tylko na wiosnę.  

***

Wszystkie książki z serii „Czytam sobie” są dopasowane do możliwości i upodobań młodych czytelników: 
- mają poręczny format, 
- są napisane dużą czcionką, 
- tworzą je wybitni polscy autorzy i ilustratorzy, 
- przedstawiają wciągające historie. 

Dlatego dzieci tak chętnie sięgają po książki „Czytam sobie”, a z półek w księgarniach zniknęło już ponad dwa miliony książeczek z tej serii. Polecamy!


Recenzja:

Jeśli wasze dzieci rozpoczęły już naukę czytania to koniecznie przeczytajcie tę recenzję. Oto bowiem, dzisiaj proponuję zwrócić uwagę na ciekawe książeczki z serii Czytam sobie od Wydawnictwa Egmont, gdyż są one idealne dla uczniów, którzy po poznaniu liter powinny konsekwentnie ćwiczyć tę umiejętność. Rajdowa krowa i Fasola Eulalii – bo o nich właśnie piszę – należą do poziomu pierwszego tego programu edukacyjnego, a więc dotyczącego składania wyrazów. Mój syn już radzi sobie z tym dość dobrze, jednak nadal szukam pomocy zachęcających go do dalszej pracy z książkami. Istotny jest sposób ich wydania, ale także fabuła, ponieważ rozumienie tekstu odgrywa szczególnie ważną rolę i czasami sprawia więcej trudności niż samo jego odczytywanie. Okazuje się, iż nie tak łatwo można trafić na dobrą publikację wzbudzającą zainteresowanie naszych pociech. Czym wyróżniają się zatem wspomniane wyżej egzemplarze?


Obie książki są dedykowane początkującym czytelnikom. Duża czcionka oraz niewielka ilość tekstu nie odstraszają nawet niechętnych do nauki i nie męczą tych bardziej w nią zaangażowanych. Natomiast ciekawe i zajmujące większą część strony ilustracje przyciągają wzrok, a także skutecznie pobudzają wyobraźnię dziecka. Ponadto, niektóre wyrazy zostały podzielone na litery – powtarzanie ich na głos to ważne ćwiczenie zaznajamiające z pojęciem głoski. Jeśli więc szukacie publikacji, która nie jest elementarzem a wspiera proces nauki czytania to zdecydowanie polecam tę właśnie serię,  składającą się z historii oryginalnych bohaterów, nieprzytłaczającą sposobem wydania ani fabułą. Poniżej przybliżę dwie z nich.


Rajdowa krowa zainteresowała mojego syna już samym tytułem. Podczas czytania poznaliśmy niezwykłą protagonistkę, która jest zwierzęciem a mimo to posiada ludzkie cechy –  w tym przypadku potrafi kierować samochodem, a co więcej bierze udział w wyścigu. Z pewnością szczególnie chłopcy będą zachwyceni tą opowieścią. Nie brak w niej również sytuacji pełnych humoru. Zwróciliśmy także uwagę na zdumiewające nazwy własne a nieprzewidywalne zakończenie wprawiło nas w zdumienie, gdyż zupełnie nie  spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Musicie wiedzieć, że dzięki niemu jest to wartościowa historia ukazująca priorytetowe postępowanie w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa innych. Autor za pomocą kilku zdań wykreował rozbudowany świat przedstawiony, momentami zaznaczając szczegółowo jego elementy. Bardzo polubiliśmy tę bohaterką i często powracamy do jej przygody.


Fasola Eulalii natomiast to książka idealna dla lubiących przeprowadzanie doświadczeń miłośników przyrody. Znajdziemy w niej instrukcję krok po kroku, co przygotować i zrobić, by wyhodować w słoiku fasolę. Syn był bardzo ciekawy efektu końcowego tego eksperymentu i z zaangażowaniem obserwował wzrost roślinki. Autorka w ten sposób połączyła czytanie z ciekawostką naukową, przy okazji zachęcając dzieci do działania. Z pewnością maluchy z niecierpliwością będą wyczekiwały na swoją własną fasolkę i utwierdzą się w przekonaniu, że warto czytać, ponieważ dzięki tej umiejętności dowiadujemy się wielu nowych faktów.

Obie książeczki są warte polecenia. Ćwiczenie czytania z nimi jest o wiele przyjemniejsze. Tekst umieszczono na dole strony, dzięki czemu dziecko może bezproblemowo wskazywać sobie go palcem – to wygodne rozwiązanie ma wielkie znaczenie dla komfortu pracy z książkami. Dodatkowo dołączane są do nich naklejki i dyplomy do uzupełnienia – wręczenie ich będzie symbolem zaangażowania w naukę i usatysfakcjonuje początkującego czytelnika. Seria ta składa się z wielu części, wszystkie są przedstawione na wewnętrznych stronach okładki, z możliwością zaznaczenia, które znajdują się już w naszej biblioteczce. Mój syn pytał o inne historie z tego cyklu, również ja sama jestem ich ciekawa a zwłaszcza tych z wyższych poziomów. Nie bójmy się więc wyzwań i podsuwajmy dzieciom także trudniejsze teksty, a efekty będą zadziwiające – wiem to z własnego doświadczenia.


Należy również pamiętać, że ważne jest rozumienie czytanego tekstu, dlatego trzeba zawsze rozmawiać z maluchami o poznanej opowieści. Na końcu każdej książeczki umieszczono pomocne pytania dotyczące opisanej w niej historii, które możemy a nawet powinniśmy zadać dziecku. Wskazano tam także, gdzie szukać na nie odpowiedzi (poprzez oznaczenie właściwego numer strony – takie rozwiązanie utrwala też znajomość liczb). Natomiast tekstura papieru użytego do wykonania tych pomocy sprawia, że pracuje się z nimi przyjemnie i wygodnie. Strony zaś są dość grube – ich przewracanie nie sprawia małym rączkom żadnych trudności.



Rajdowa krowa i Fasola Eulalii to książki, które warto podsunąć dzieciom rozpoczynającym naukę czytania. Ciekawe historie i przejrzyste wykonanie zachęcają do pracy i spędzania z nimi czasu. Było to nasze pierwsze spotkanie z tą serią, ale z pewnością nie ostatnie. Z przyjemnością uzupełnimy kolekcje o kolejne tytuły. 

Książki zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.



środa, 13 lutego 2019

Zbigniew Dmitroca - "Ciekawski kotek. Akademia Mądrego Dziecka"


Autor: Zbigniew Dmitroca
Tytuł: Ciekawski kotek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Akademia mądrego dziecka
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 22
Ocena: 8/10
Wiek: 0-3 lata

Opis:

To seria książeczek dla dzieci i rodziców do wspólnego czytania, oglądania i odkrywania świata. Kolejne książeczki to kolejne niespodzianki. Zabawne wierszyki, sympatyczne postacie, barwne ilustracje z wycięciami na sztywnym papierze odkrywają przed dziećmi świat przyrody i świat wyobraźni, świat przygód i świat emocji. 

Recenzja:

Po ostatnim rozczarowaniu dziurawą książką z serii Akademia Mądrego dziecka, ta okazała się naprawdę miłym zaskoczeniem.
Tym razem fabuła naprawdę się klei – pewien ciekawski rudzielec (co za miła odmiana po „Kundlu Burym”) wykazuje wyjątkowe zainteresowanie otaczającymi go dziurami i otworami. Okazuje się jednak, że większość z tych dziur prowadzi do domu jakiegoś zwierzęcia – psiej budy, kreciej norki, czy dziupli dzięcioła. Część z nich inne zwierzęta wygryzły jedząc, lub szukając pożywienia, a jeszcze inne mogą okazać się… rozdziawioną paszczą!






Tak, to prawda – rymy wciąż są częstochowskie. Ci, którzy mieli już wcześniej do czynienia z Panem Dmitrocą dobrze wiedzą, że te książki to bardziej sympatyczne czytadełka, niż ambitna literatura. A i takie są potrzebne. Bo wierszyk jest bardzo prosty, wpada w ucho i praktycznie sam się czyta. Podoła nawet najbardziej zaspany rodzic.

Jest nieskomplikowanie, zaskakująco i sympatycznie. Są stopniowo zmniejszające się dziurki do wciskania rączek i paluszków, na kartach książeczki mały czytelnik spotyka mnóstwo zwierząt i dowiaduje się co nieco o ich zwyczajach.

Ilustracje są całkiem ładne, a bohater uroczy. No i jak zwykle wielkim atutem tytułów z tej serii jest wyjątkowo zaawansowana dziecioodporność – książki z dużej tektury nie zagnie nawet mały siłacz, rogi są bezpiecznie zaokrąglone, więc bez stresu można pozwolić „czytać samodzielnie” nawet zupełnemu maluszkowi, a ze śliskich stron można ścierać litry śliny bez większych strat.

Ten tytuł w pełni zasługuje na miejsce w podręcznej biblioteczce maluszka.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.

środa, 6 lutego 2019

Nathalie Choux - "Moje ciało. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa."


Autor: Nathalie Choux
Tytuł: Moje ciało
Seria: Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa.
Wydawnictwo: EGMONT
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 10
Ocena: 8/10
Wiek: 0-3

Opis:

Mały czytelnik poznaje nie tylko najważniejsze części ciała, ale także emocje i czynności jakie wykonuje dziecko w ciągu dnia.

"Pierwsze słowa” to seria książeczek dla dzieci i rodziców do wspólnego oglądania i czytania. Ruchome elementy, doskonale wspierają rozwój maluchów i rozwijają sprawność manualną. Piękne kolorowe ilustracje sprawiają, że dzieci z przyjemnością odkrywają świat wokół siebie i chętnie uczą się nowych słów.


Recenzja:

Nie da się ukryć, że nie tylko najmłodsze maluszki uwielbiają wszelkie ruchome elementy, dlatego wszelkiego rodzaju przesuwanki zawsze są w cenie. 

W kolejnej odsłonie serii kartonowych książeczek z przesuwanymi elementami maluszki dowiedzą się co nieco o własnym ciele. Super, że poza opisaniem poszczególnych części ciała i twarzy pojawiają się również różne rodzaje zabaw i codzienne czynności, jak jedzenie, spanie, czy buziaki z mamą. Pomyślano również o wyszczególnieniu trzech najbardziej chyba popularnych emocji, a na koniec przygotowano do przećwiczenia wyrazy dźwiękonaśladowcze związane z opisywanymi w książeczce czynnościami i zachowaniami.





No i właśnie do tych emocji mam małe zastrzeżenie – wymienione są trzy: radość, złość i… płacz. Jak dla mnie, płacz nie jest emocją, tylko reakcją na emocję. Osobiście dałabym w to miejsce smutek. Niemniej jednak pomysł jest bardzo fajny. 

A tym, co najbardziej interesujące, jest możliwość poruszania paluszkiem poszczególnych elementów – oczu chłopca i dziewczynki, sylwetek dzieci na placu zabaw, czy maluszkiem, który biegnie pocałować mamę.

Podobnie jak wcześniejsze części cyklu, książka wykonana została z porządnego, grubego kartonu z bezpiecznie zaokrąglonymi rogami. Niewielki format pozwala zarówno na wygodne czytanie z dzieckiem na kolanach, jak i na „samodzielną lekturę”.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa EGMONT.

środa, 29 sierpnia 2018

Zofia Stanecka - "Thor i Loki. O tym, jak karły wykuły młot dla Thora"


Autor: Zofia Stanecka
Tytuł: Thor i Loki. O tym, jak karły wykuły młot dla Thora
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Czytam sobie
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 48
Ocena: 8/10
Wiek: 5-7 lata

Opis:

Thor i Loki to bogowie z Asgardu. Są braćmi i ciągle dochodzi między nimi do sporów. Bogowie są od siebie bardzo różni. Thor to silny i barczysty kolos, prawdziwy bohater, ale intelektualnie daleko do Lokiego, który, mimo że wątły, to bystry i pełen polotu. Niestety, Loki jest też niezłym intrygantem – potrafi kłamać jak z nut i jest zmienny jak pogoda. Co przyniesie kolejna awantura rozkręcona przez tego gagatka? Przeczytaj sobie te książkę i przekonaj się, że mity mogą być bardzo pasjonujące. „Thor i Loki. O tym jak karły wykuły młot dla Thora” to drugi poziom nauki czytania w ramach serii Czytam sobie.

Recenzja:

Już sam fakt, że tą książeczkę napisała Zofia Stanecka - autorka naszej ulubionej „Basi” – jest dla mnie wystarczającą zachętą. A skoro przy okazji jest to historia o moim ulubionym psotniku Asgardu, sięgnęłam po nią z przyjemnością, mimo że już od jakiegoś czasu w czytaniu jestem całkiem biegła. 

Ta niedługa historyjka opisuje jedną z psot boga kłamstw wobec ukochanej jego brata i, co znacznie ciekawsze, jego sprytny i wyjątkowo przekombinowany sposób na radzenie sobie z konsekwencjami swojego czynu. Bo silny Thor łatwo bratu nie wybaczy, a szkodę nie będzie łatwo naprawić.
Bywa trochę brutalnie, ale takie już uroki szorstkiej braterskiej miłości.
 





Tekstowi towarzyszą fantastycznie dynamiczne, baśniowe ilustracje Magdy Kozieł-Nowak, dzięki którym książka wygląda super, a wyobraźnia pracuje pełną parą. Duża czcionka ułatwia czytanie, a niektóre „trudne słówka” zostały wyróżnione z boku z podziałem na sylaby. Chociaż przyznam szczerze, że pod tym względem książka inspirowana skandynawską mitologią jest wyzwaniem – mam 26 lat, a dotychczas nie miałam pojęcia w jaki sposób czyta się nazwę młota Thora (człowiek uczy się całe życie!), a tekst obfituje w takie wzywania – szczególnie imiona i nazwy własne. 

Opowieść o boskich braciach należy do drugiego – średniozaawansowanego – poziomu serii „czytam sobie”, co oznacza, iż w tekście jest około 800-900 wyrazów i użyto 23 głosek, wraz z h, które podobno jest super trudne. Mimo wejścia na wyższy poziom czytelnictwa, na końcu książki wciąż znajduje się 6 naklejek-nagród. Czekają tam również kreatywne pytania dla wnikliwych czytelników testujące znajomość lektury i wymagające pomysłowości. 

Thor i Loki poczekają jeszcze kilka ładnych lat na moją córkę, ale takie historie się przecież nie starzeją. 

Wszystkim fanom mitologii i marvelowskich bohaterów serdecznie polecam.
 
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.

środa, 27 czerwca 2018

Justyna Bednarek, Daria Solak - "Muffiny Eufrozyny"


Autor: Justyna Bednarek
Ilustracje: Daria Solak
Tytuł: Muffiny Eufrozyny
Wydawnictwo: Edukacyjny EGMONT
Seria: Czytam sobie
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 32
Ocena: 10/10

Opis:

Eufrozyna zna się na gotowaniu i pieczeniu jak mało kto. Wie, co poprawia humor i jakimi słodkościami najlepiej podzielić się z bliskimi. Podpowie, ile czego odmierzyć i w jakiej kolejności połączyć wszystkie składniki, by powstały pyszne muffiny. A mały czytelnik nie tylko zechce jak najszybciej zabrać się do pieczenia, ale też połknie książkę – stronę po stronie.

Recenzja: 
„Muffiny Eufrozyny” to jedna z tych książek, które największe wyzwanie stawiają na samym początku – jak już małemu czytelnikowi uda się przeczytać tytuł, to potem będzie już z górki!

Seria „Czytam sobie” to książeczki do nauki czytania dobrane do stopnia zaawansowania maluszka (5-7 lat) podzielone na trzy poziomy trudności. Nasze muffinki są na poziomie pierwszym – oznacza to, że treść składa się z około 150-200 wyrazów podzielonych na krótkie zdania, a ponad nimi wyszczególniono trudniejsze słowa do literowania.








Jest to etap, w którym tekst dopiero zaczyna być głównym środkiem przekazu, a wypełniające niemalże całe strony ilustracje wciąż pełnią ważną rolę. I bardzo dobrze, bo są genialne. Super, że treść umieszczono pod nimi, na białym pasku, dzięki czemu duże litery są wyraźne i czytelne. Można też sunąć po nich paluszkiem podczas lektury.

Poza ćwiczeniem czytania książeczka pozwala małemu czytelnikowi dowiedzieć się czym jest przepis i zachęca go do poszerzania zainteresowań. Tekst jest niedługi, strony ponumerowane w widoczny sposób pomagają cieszyć się postępami w czytaniu, a książeczkę zakończono kilkoma kontrolnymi pytaniami, dyplomem sukcesu i naklejkami. Dla mnie takie szczegóły zawsze były dobrą motywacją.

Sympatyczna, apetyczna i edukacyjna. Eufrozyna i jej popisy kulinarne z pewnością zda egzamin. 

Zresztą wystarczy spojrzeć na te przeurocze uśmiechnięte muffinki z okładki – nie sposób się na nie nie skusić!

Recenzja powstałą dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont.